Jechaliśmy ze znajomymi na ślub naszych wspólnych znajomych. Najpierw nie było miejsc w autobusie, dopiero następnym wyjechaliśmy z godzinnym opóźnieniem. W połowie trasy zagotowała się woda w chłodnicy autobusu - 1.2h postoju na stacji i nerwówka czy zdążymy. Na miejscu okazało się, że dziewczyna która wysiadała wcześniej przez przypadek zabrała bagaż koleżanki - brak ciuchów i prezentu (oczywiście foch i "ja nie ide"). Jak już prawie siłą wpakowaliśmy ją w kieckę pożyczoną od siostry i w końcu przyjechaliśmy pod kościół nasze trudy i tak zakasowała panna młoda, która oznajmiła, ze ksiądz nie chce im dać ślubu, bo brakuje jakichś papierów (pewnie tych z Jagiełłą). W sumie YAFUD ale opiliśmy się na weselu i było zajebiście :)«Poprzednia wpadkaNastępna wpadka »
Obserwujesz komentarze do tego wpisu.
Nie chcesz, aby coś ci umknęło?
Dostaniesz wtedy powiadomienie jeśli pojawi się nowy komentarz do tego wpisu.
Obserwujesz komentarze do tego wpisu.
Nie chcesz, aby coś ci umknęło?
Dostaniesz wtedy powiadomienie jeśli pojawi się nowy komentarz do tego wpisu.