Pewnego, deszczowego dnia moja współlokatorka wybierała się na kurs prawa jazdy. Z zasady u nas w domu śmieci czekają na wybawcę przy drzwiach. Jak zwykle i tym razem liczyłyśmy, że worki same wyjdą. Współlokatorka wychodząc zabrała ze sobą jedyną składaną parasolkę - nie swoją i litościwie chwyciła za śmieci. Właśnie zaliczałam poranną toaletę, kiedy usłyszałam dzwonek telefonu. Minęło 15 min. od jej wyjścia, kiedy to w telefonie dał się słyszeć jej głos. Okazało się, że wraz z workami wyrzuciła koleżanki ulubioną parasolkę. Celem uniknięcia niepożądanej reakcji właścicielki przedmiotu, postanowiła po powrocie zanurkować w kontenerze pełnym rozmaitych brudów. Moim zadaniem było przygotowanie się do akcji: załatwienie pseudo-rękawiczek, w postaci reklamówek i oczywiście klamerki na nos. W trakcie, kiedy myłam zęby, usłyszałam dźwięk śmieciarki. Jak się okazało wyjeżdżała właśnie z bocznej ulicy. W chwilę później współlokatorka podjechała elką pod śmietniki. Akcja "Na ratunek parasolce"została odwołana. Uniknęłyśmy nurkowania w śmietniku i zamiast na kosmetyki odkażającą-odświeżające, współlokatorka przeznaczyła 7 dych na kolejną parasolkę marki Puccini. YAFUD«Poprzednia wpadkaNastępna wpadka »
Obserwujesz komentarze do tego wpisu.
Nie chcesz, aby coś ci umknęło?
Dostaniesz wtedy powiadomienie jeśli pojawi się nowy komentarz do tego wpisu.
Obserwujesz komentarze do tego wpisu.
Nie chcesz, aby coś ci umknęło?
Dostaniesz wtedy powiadomienie jeśli pojawi się nowy komentarz do tego wpisu.