Mieszkam na wsi,a na wszelkiej maści imprezy jeżdżę do miasta,za pomocą komunikacji prywatnej,oddalonego ode mnie o 25 km. Ostatnio poszedłem ze znajomymi do klubu,jednak ja i kumpel nie mieliśmy noclegu,tak więc koczowaliśmy od 4 rano do 6 na dworcu PKS. Właściwie to ja koczowałem do 6,on zawinął się wcześniej,ponieważ mieszka w innej miejscowości. Więc o tej 6 rano,jeszcze trochę pijany i bardzo zmęczony po imprezie,ładuję się w busa,płacę kierowcy 3,50 zł i radosny,iż wreszcie jestem w ciepłym miejscu (poczekalnia na dworcu jest otwierana dopiero o 5) rozsiadam się wygodnie. Przymknąłem na chwile oczy i słyszę "Panie,końcowy!". Patrzę na kierowcę,patrzę przez okno i już wiem co się stało. Zamiast wysiąść na przystanku w mojej wsi,to zasnąłem i zamiast,jak zwykle,przejechać połowę trasy,to przejechałem CAŁĄ trasę (czyli zamiast 25 km przejechałem 50). A teraz najlepsza część-w drugą stronę zdarzyło się to samo i obudziłem się w mieście,w którym imprezowałem.... YAFUD«Poprzednia wpadkaNastępna wpadka »
Obserwujesz komentarze do tego wpisu.
Nie chcesz, aby coś ci umknęło?
Dostaniesz wtedy powiadomienie jeśli pojawi się nowy komentarz do tego wpisu.
Obserwujesz komentarze do tego wpisu.
Nie chcesz, aby coś ci umknęło?
Dostaniesz wtedy powiadomienie jeśli pojawi się nowy komentarz do tego wpisu.