Zwykły wieczór w środku tygodnia. Mąż w łazience bierze prysznic, ja - w eleganckiej koronkowej bieliźnie - leżę już w łóżku. Przeglądam jeszcze internety, choć myślami jestem już wokół tego, co wkrótce nastąpi: mizianko, całowanko i tak dalej. Nagle w moim brzuchu - rewolucja. Nagła niczym rewolucja na Majdanie i intensywna niczym Wodospady Wiktorii. Łazienka ciągle zajęta. Nieistotne było zastanawianie się, co zjedliśmy na kolację, najistotniejsze było w tamtej chwili, aby nie dopuścić do uwolnienia bączurka. Leżę, siłą woli spinam wszystkie mięśnie, łącznie z tymi odpowiedzialnymi za czynności fizjologiczne... i ufff, chyba się udało. Ból i wszelkie odczucia jak nagle się pojawiły, tak nagle ucichły. Rozluźniam się i ....pufffff! Czuję ten zdecydowanie niefiołkowy zapach, ale zaraz po nim czuję tez coś innego i zupełnie innym zmysłem.
Małżonek wyszedł z łazienki i udał się jeszcze do sąsiedniego pokoju. Z prędkością światła wpadłam do łazienki. Zmysły nie zawiodły. Prysznic tego wieczoru brałam po raz drugi, a ochota na łóżkowe igraszki mi przeszła.
Obserwujesz komentarze do tego wpisu.
Nie chcesz, aby coś ci umknęło?
Dostaniesz wtedy powiadomienie jeśli pojawi się nowy komentarz do tego wpisu.