Korzystając, że mama miała wolne w pracy pojechaliśmy do pobliskiego miasteczka zakupić rowery dla mojego brata, który musiał z nami pojechać i jeszcze jednen, którym miałam się dzielić z mamą. Trafiliśmy do sklepu, wybraliśmy rowery. Przy wyjściu uzgodniłyśmy z mamą, że ja z bratem wybierzemy się do domu świażo zakupionymi rowerami (droga trochę ponad 10 km przez las i pola) a mama wróci sama samochodem. Jak zaplanowaliśmy, tak zrobiliśmy. Już po pierwszych 5 minutach zaczęłam żałować wyjazdu, bo okazało się, że rowery skręcono tylko na wystawę, więc na co nie najechałam, (kamyczki i gałązki na jezdni zdarzają się na drodze leśnej) kończyło się to krzywym kołem. W pewnym momencie przejeżdżaliśmy z bratem przez pola i mijaliśmy jedyny dom w promieniu ok. 2-3km. Okazało się, że człowiek ten właśnie został pszczelarzem. Mimo późnej pory (pszczoły wypuszcza się w teren rano, a wtedy było trochę po 17) facet otworzył ul, by pszczoły się "przyzwyczaiły do pół". Dlatego więc jakieś 200 metrów przed posiadłością poczułam, że coś mi bzyczy koło ucha. Wyciągnęłam rękę, by "to coś"odtrącić. Pszczoła się spłoszyła i użądliła mnie w ucho. Zaraz potem przybyły następne. Spanikowałam i zaczęłam machać rękami, bo kilka z nich wplątało się w moje długie włosy i jedna zdążyła użądlić mnie w skórę głowy. Tak się skupiłam na odganianiu się od pszczół, że nie zauważyłam korzenia, który działał jak wał drogowy. Wjechałam na niego z takim impetem, że przeleciałam przez kierownicę i wylądowałam w rowie, gdy mój rower stanął dęba. Brat, również żądlony przez pszczoły najpierw zwolnił i pośmiał się ze mnie, dopiero później, gdy usłyszał moje krzykizszedł z roweru, odciągnął mnie dalej i wydostał martwe już pszczoły z moich włosów, otrzepał i poszedł po mój rower. Całemu zdarzeniu przyglądał się pseudo pszczelarz, który zbierał trupki swoich owadów z drogi. Razem z bratem "zabiliśy"20 pszczół. (Owady zmarły w skutek użądlenia). Gościu zaczął grozić nam sądem. Dopiero, gdy pokazałam mu się, cała pożądlona i obdrapana, z leśnymi pamiątkami we włosach i zaczęłam mu się wygrażać, gościu się cofnął. Brat musiał mnie siłą od niego odciągać. Cała sytuacja trwała niecałe 15 minut. Wróciliśmy z bratem do domu, (ja - klnąc paskudnie pod nosem) gdzie streściliśmy mamie całą sytuację gdy nas opatrywała. Puenta? Ja z bratem łąznie zarobiliśmy 20 użądleń, rowery zostały natychmiast prawidłowo skręcone (w moim/mamy koła zostały wymienione), rodzina ochrzciła mnie "pszczółką"a ja wciąż się wzdrygam jak przejeżdżamy koło tego domu, lub słyszę bzyczenie pszczoły. Yafud YAFUD«Poprzednia wpadkaNastępna wpadka »
0
1
AS | 89.76.78.* | 03 Czerwca, 2018 12:43
Pszczoły były oczywiście zaaobrączkowane,żeby rozpoznać właściciela?
0
2
quvp | 83.30.191.* | 03 Czerwca, 2018 18:29
Puenta, pointa (fr. point = kropka) – zaskakujące sformułowanie podkreślające sens wypowiedzi lub utworu literackiego umieszczone na końcu.
Czy ja wiem czy to na końcu u ciebie to puenta... to nawet zaskakujące nie jest. Jak dla mnie to raczej wynik różnych zdarzeń, konsekwencje określonych czynów.
-1
3
SzFejk | 94.254.137.* | 03 Czerwca, 2018 18:41
15 minut to bardzo długo, przerwy w szkole mają po 10 min. Patrzyłaś na zegarek?
Obserwujesz komentarze do tego wpisu.
Nie chcesz, aby coś ci umknęło?
Dostaniesz wtedy powiadomienie jeśli pojawi się nowy komentarz do tego wpisu.
AS | 89.76.78.* | 03 Czerwca, 2018 12:43
Pszczoły były oczywiście zaaobrączkowane,żeby rozpoznać właściciela?
quvp | 83.30.191.* | 03 Czerwca, 2018 18:29
Puenta, pointa (fr. point = kropka) – zaskakujące sformułowanie podkreślające sens wypowiedzi lub utworu literackiego umieszczone na końcu.
Czy ja wiem czy to na końcu u ciebie to puenta... to nawet zaskakujące nie jest. Jak dla mnie to raczej wynik różnych zdarzeń, konsekwencje określonych czynów.
SzFejk | 94.254.137.* | 03 Czerwca, 2018 18:41
15 minut to bardzo długo, przerwy w szkole mają po 10 min. Patrzyłaś na zegarek?