Ponad 2 lata temu poznałem pewną dziewczynę. Od razu się w sobie zakochaliśmy i zostaliśmy parą. Wszyscy wokół mówili nam, że świetnie do siebie pasujemy, a my byliśmy najszczęśliwszymi osobami na świecie, przynajmniej tak mi się wydawało. Mniej więcej po roku bycia razem zaczęły się problemy. Wszystko szło nie po naszej myśli. Walczyłem o nasz związek z całych sił, podczas gdy ona przy każdej, nawet najmniejszej kłótni, mówiła, że to koniec, że się nie dogadamy i po co to ciągnąć. Niezależnie od sytuacji i tak ja byłem wszystkiemu winny i to ja musiałem odezwać się pierwszy, przeprosić i walczyć o to, żebyśmy dalej byli razem.
Obiecywaliśmy sobie dożywotnią miłość, że będziemy razem mimo wszystko i zgodnie mówiliśmy, że to nasze marzenia. W moim przypadku faktycznie tak było i nie potrafiłem odpuścić i mimo przeciwności losu walczyłem o nią, podczas gdy ona robiła publicznie ze mnie 'tego najgorszego'. Wszyscy jej znajomi, rodzice i ona byli przeciwko mnie, nie raz jej koleżanki czy koledzy mieli do mnie pretensje o to, że ją 'nękam' itp. Sytuacja wyglądała jednak z goła inaczej, bo potrafiła wyzywać mnie przez cały tydzień, robić naprawdę świństwa (na moich oczach non stop chodzić z kolegą, o którego wiedziała, że jestem zazdrosny bo był w niej zakochany o czym napisałem trochę niżej), a nawet pisała z nowopoznanym kolegą, który jej wypisywał teksty typu "jesteś piękna"na co ona odpowiadała wyraźnie ucieszona (gdy się o tym dowiedziałem, nie widziała w tym niczego złego, bo przecież "brakowało jej czułości, której ja jej nie dawałem"), ja jej to wybaczałem i 'biegałem' za nią, błagałem o rozmowę i kolejną szansę, a ona mówiła, że przeprasza, że to się nie powtórzy, kocha mnie itp itd., po czym i tak robiła to samo.
Taka sytuacja powtarzała się kilka miesięcy, cały czas wierzyłem w to, że cos się zmieni, a że mam bardzo wrażliwy charakter to nie radziłem sobie z tym wszystkim, popadłem w alkoholizm i depresję, zawaliłem rok w szkole. Po jednej z kłótni wściekły poszedłem na imprezę urodzinową mojego kolegi, na którą namówili mnie koledzy. Tam spotkałem pewną koleżankę ze szkoły. Do niczego między nami nie doszło, jedynie tańczyliśmy. Impreza skończyła się dla mnie tym, że ktoś ukradł mi kurtkę, w której był portfel, a na domiar złego dostałem wpi*rdol i trafiłem na tydzień do szpitala. Poważniejszych obrażeń nie miałem, jedynie pęknięty nos, ale musiałem poczekać aż lekarze przeprowadzą wszelkie niezbędne badania, żeby stwierdzić czy nie mam obrażeń wewnętrznych czaszki (np. wstrząsu mózgu). Gdy powiedziałęm jej, że byłem na imprezie i zostałem pobity i jestem w szpitalu napisała mi smsa "ch*j mnie to obchodzi, dobrze ci tak, życzę ci żebyś zdechnął w tym szpitalu". Byłem w totalnej rozsypce, a następnego dnia dowiedziałem się, że urządziła imprezę u siebie w domu i spała przytulona w jednym łózku z kolegą, który jest w niej bardzo zakochany i nie raz kłóciliśmy się o to, że byłem o niego (słusznie) zazdrosny. Byłem w tak ciężkiej sytuacji psychicznej, że myślałem o popełnieniu samobójstwa, ostatecznie nie zrobiłem sobie krzywdy i wyszedłem ze szpitala do domu.
Innego razu poszedłem na koncert mojego kolegi na miasto, podczas gdy ona była u babci poza miastem. Gdy jej o tym powiedziałem, że chcę iść na ten koncert znowu usłyszałem całą litanię wyzwisk, że na pewno będę ją tam zdradzał i tego typu teksty, stwierdziłem, że koniec tego i urywam z nią kontakt. Nie odpowiedziałem na jej słowa i przez kilka dni zupełnie się nie odzywałem. Wtedy ona, po raz pierwszy, odezwala się do mnie pierwsza i poprosiła o spotkanie. Płakała mi do słuchawki, że tak źle się zachowywała, że teraz, gdy mnie nie ma zrozumiała jak ważny dla niej jestem i jak dużo robiłem dla tego związku. Oczywiście nie zgodziłem się na spotkanie i kategorycznie powiedziałem, że nie mam zamiaru z nią rozmawiać. Poznałem nawet w tym czasie kogoś innego, kto bardzo mi pomógł się podnieść i wreszcie stanąć na nogi. Czułem się o wiele lepiej, a ona ciągle do mnie dzwoniła i pisała.
Pewnego razu, gdy miałem jechać rozegrać mecz piłkarski z kolegami zadzwoniła do mnie z prośbą o spotkanie. Powiedziałem jej, że jeżeli chce pogadac to okej, ale ja idę na przystanek, więc jesli chce to możemy spotkać się na nim i poczeka ze mną na autobus. Nigdy nie widziałem, żeby tak bardzo jej zależało na nas i po chwili przybiegła na przystanek. Płakała i błagała mnie o przebaczenie, mówiła, że wszystko zrozumiała i wie, jak bardzo mnie skrzywdziła. Było mi naprawdę przykro na to patrzeć, gdy płakała, ale dalej trzymałem się swojego postanowienia i powiedziałem, że nic z tego. Gdy wsiadłem do autobusu, a ona została zapłakana na przystanku pękło mi serce i sam zacząłem płakać. Zanim autobus ruszył patrzyliśmy się kilkanaście sekund sobie w oczy. Tak bardzo chciałem żeby przy mnie była, ale jednak nie potrafiłem jej zaufać. Minęło pare dni i w dzień jej urodzin odezwałem się do niej, żeby złożyć jej życzenia. Płakała i mówiła, że to najgorsze urodziny w jej życiu. Było mi bardzo przykro, że w dzień swoich urodzin jest jej tak źle więc zaproponowałem spotkanie i pójście na piwo. Zgodziła się i spędziliśmy kilka godzin razem rozmawiając o różnych rzeczach. Dawno tak dobrze się z nią nie rozumiałem i pomyślałem, że faktycznie coś do niej dotarło i wtedy popełniłem prawdopodobnie najgorszy błąd mojego życia i dałem jej drugą szansę.
Owszem, pierwszy miesiąc było idealnie. Dogadywaliśmy się perfekcyjnie i wreszcie cieszyliśmy się sobą, jednak po tym czasie znów wszystko zaczęło się sypać. Nie radziłem sobie z tą sytuacją, potrzebowałem ciepła od kogoś i zacząłem pisać z koleżanką, z którą tańczyłem w klubie. Będąc w totalnej rozpaczy i depresji pisałem jej głupie rzeczy, takie jak "zależy mi na tobie, coś do ciebie czuję", nie wiem co mnie do tego tknęło, ale te słowa nie miały żadnego znaczenia. Gdy moja dziewczyna się o tym dowiedziała była na mnie wściekła i zerwała ze mną, mówiła, że mnie nienawidzi. Byłem załamany, ale nie poddawałem się i po jakimś czasie znów do siebie wrócilismy. Wyjaśniłem jej tę sytuację i wybaczyła mi. Pojechaliśmy razem na wakacje nad morze. Zaczęły się jednak schody. Podczas owych wakacji nie obyło się bez sprzeczek i to bardzo poważnych i to o totalne głupoty. Gdy wróćiliśmy z wakacji pracowała na drugie i trzecie zmiany, więc przez ponad 2 tygodnie w ogóle się nie widywaliśmy, bo była zmęczona i ciągle pracowała.
Co prawda minęło sporo czasu od jej urodzin, ale, że ciągle coś wypadało to imprezę urodzinową zorganizowała kilka miesięcy później. Wiedziałem, że będzie na niej wielu jej znajomych, którzy delikatnie mówiąc nie przepadają za mną więc nie chciałem iść, ale po jej namowach zgodziłem się. Skończyło się na tym, że siedziałem zupełnie sam, a ona chodziła za rękę z kolegami, inni dawali jej buzi i przytulali, a ona nic na to nie reagowała. Ja siedziałem sam, nie odezwała się do mnie ani jednym słowem przez kilka godzin i wypiłem już chyba 10 piw (za które sam płaciłem, podczas, gdy kolegom je stawiała) i wreszcie pod wpływem emocji i alkoholu powiedziałem jej, że zachowuje się jak dziwka i nie mam zamiaru tutaj dłużej siedzieć. Ona zaryczana, jej znajomi wściekli. Dostałem po mordzie. Gdy wracałem do domu byłem tak wsciekły i pijany, że zatrzymał mnie radiowóz i ojciec musiał mnie z niego odebrać, bo jestem nieletni.
Myślałem, że to wszystko jest złym snem i nie może dziać się naprawdę. Następnego dnia ona przeprosiła mnie za to co się stało. Gdy wieczorem szliśmy już spać napisała mi, że jedzie do babci i nie będzie jej kilka dni. Rano dowiedziałem się, że pojechała na tydzień nad morze z tymi samymi znajomymi, którzy byli na jej urodzinach. Myślałem, że nie wytrzymam gdy się o tym dowiedziałem. Napisałem jej kilkanaście smsów, w których zupełnie nie przebierałem w środkach. Ona oczywiście się na mnie obraziła, choć mówiła, że "żałuje tego wyjazdu", "podjęła decyzję w nerwach". Gdy tyko wróciła od razu dodała na Facebooka kilka zdjęć z tych wakacji, na których wyraźnie była zadowolona. Warto chyba dodać, że będąc ze mną na wakacjach robiła co chwile zdjęcia i ani jednego nie udostępniła w internecie i cały czas mówiła, że zapomniała, że doda itp.
Ostatecznie jednak znowu się pogodziliśmy i wyjaśniliśmy sobie wreszcie raz, a porządnie wszystko i naprawdę wszystko zmierzało (wreszcie) ku dobremu. Jakież było moje zdziwienie, gdy poszedłem do kolegi na piwo (ona o tym wiedziała i zgodziła sie, nie miała z tym żadnego problemu), wypiłem 3 piwa i wróciłem chwilę po północy do domu, a rano, gdy do niej napisałem, że już wstałem zaczęła mnie wyzywać, że jestem kłamcą, ch*jem, k*tasem i wiele innych. Przez całe 10 godzin wysłuchiwałem od niej jakim jestem nieudacznikiem życiowym. Nie dała sobie wcale przekazać, ze nie ma racji i jej nie okłamałem (bo tego nie zrobiłem). Mój ojciec widząc, jak bardzo jestem załamany wściekł się (bo to nie pierwszy raz) i zadzwonił do jej ojca powiedzieć, jak zachowuje się jego córka. Skończyło się tym, że zmieniła numer, zwyzywała mnie, pisała, ze mnie nie kocha, że kłamala w ostatnich dniach mówiąc te słowa, była dla mnie totalnie chamska i powiedziała, że już nie możemy być razem, ze "będzie bardzo tęsknić"cały czas podkreślając, że "rozmawiamy ostatni raz", "już nigdy się nie spotkamy"i rzucając chamskie, złośliwe teksty, żeby mnie zdenerwować jak najbardziej, a rozmowę skończyła tym, że "zrywamy kontakt, żaluje że cie poznałam, pierdol się".
Straciłem dwa lata życia na walkę o kogoś, kto nie potrafił nawet ze mną zerwać w cztery oczy tylko na Facebooku. Ta historia jest opisana w ogromnym skrócie, nie jestem w stanie wypisać wszystkiego, ale pamiętajcie - NIGDY nie ufajcie ludziom bardziej, niż na to zasługują. Ja się na tym przejechałem i w tym momencie stałem się alkoholikiem i jestem w głębokiej depresji, bo ktoś zwyczajnie się mną zabawił. To nie jest "Yet Another Fucked Up Day"tylko "Yet Another Fucked Up Year". YAFUD«Poprzednia wpadkaNastępna wpadka »
Szkoda mi Cię Młody. Z takich historii wynika moje przekonanie, że dawanie drugiej szansy jest szlachetne, ale trzeciej - głupie. Martwi mnie jednak ile wychlać potrafisz przed osiemnastką. A zanim mi ktoś wypomni hipokryzję - pierwsze piwo wypiłam po 2 klasie liceum.
Szkoda mi Cię Młody. Z takich historii wynika moje przekonanie, że dawanie drugiej szansy jest szlachetne, ale trzeciej - głupie. Martwi mnie jednak ile wychlać potrafisz przed osiemnastką. A zanim mi ktoś wypomni hipokryzję - pierwsze piwo wypiłam po 2 klasie liceum.
Oj stary, jak to jest w skrócie, to chyba nie chce wiedziec, jak wyglada cala historia.
Dziwi mnie tylko, ze przez dwa lata dawales robic z siebie ostatnia szmate.
Pomysl o tym z innej strony - ta psychiczna kretynka w koncu zaciazy i skonczy sie jej wesole zycie z kolegami. Ty z kolei ogarniesz sie i bedzie juz tylko lepiej.
2
5
Gola | 77.112.93.* | 08 Września, 2014 20:33
Pamiętaj tylko, że nie wszystkie kobiety to takie tępe p*zdy i kiedyś na pewno trafisz na jakąś wartościową;) Powodzenia.
1
6
twoja stara | 46.64.217.* | 08 Września, 2014 21:47
Lepiej niz @Masturbator nikt by tego nie ujal.
-2
7
NieWazne | 89.230.221.* | 09 Września, 2014 02:03
Najgorsze, ze dzis 90% kobiet jest taka jak tutaj opisana... reszta zazwyczaj trafia na facetow zachowujacych sie jak ta ci*pa:/ i na prawde szczesliwych par jest 1-2% populacji...
Stary! Jesteście siebie warci :D Leć do niej, "daj jej"trzecią szansę, niech ją zmarnuje kiedy będziesz pisał do jakiejś laski o tym jak Ci na niej zależy :D
NieWazne widzę, że dane na poparcie swojej teorii bierzesz z kosmosu. Brawa dla źródeł.
Autorze, trafił Ci się naprawdę toksyczny związek, szkoda gdy wrażliwy człowiek trafia na szmaatę, która niszczy go od środka. Nie pozwól, by ta małolata kompletnie zniszczyła cudownego człowieka jakim byłeś. Walcz o siebie, idź do psychologa by odbudował Twoje poczucie wartości, idź na odwyk by pozbyć się problemu alkoholowego, podziękuj tacie, że widział co się dzieje i zareagował, bo gdyby nie on, dalej mógłbyś tkwić w tym "związku". Nawet jakbyś miał kolejny rok w szkole mieć w plecy, pierwsze co to napraw siebie. Kiedyś poznasz cudowną osobę, która będzie godna Twojego uczucia, tylko nie wchodź w kolejny związek póki nie naprawisz siebie, bo w takim wypadku nawet jak na anioła trafisz możesz to zniszczyć przez stare problemy i nieufność. Pamiętaj także, by NIGDY, POD ŻADNYM POZOREM nie kontaktować się z tą małą dziffką, która doprowadziła Cię do takiego stanu. Trzymam kciuki.
Ja tam nie widzę żadnych "dziffek"tylko dwie chorobliwie o siebie zazdrosne osoby, które krzywdzą się nawzajem, nie mogąc przerwać toksycznego związku. Oboje flirtowaliście i mieliście inne osoby w odwodzie, za to zero wspólnych zainteresowań i zaufania do siebie nawzajem. Może to co ona robiła też nie miało dla niej żadnego znaczenia?
Dobrze że się od tego uwolniłeś, ale zrzucanie na kogoś winy za coś takiego jest dla mnie nie na miejscu. Przydałby się dobry psycholog, bo jeszcze jak widać sobie z tą sytuacją nie poradziłeś.
0
11
Dreams Come | 159.205.201.* | 09 Września, 2014 17:38
Nie zamykaj się na innych. Miałam podobną historię, jednak trwało to o wiele krócej. Chłopak który biegał za mną przez kilka miesięcy, po niecałych dwóch miesiącach związku mnie zdradził. Dałam mu drugą szansę, niestety nie wykorzystał jej. Ale to nie znaczy że każdy taki jest. Jestem teraz z super facetem, nigdy nie byłam szczęśliwsza i cieszę się że go mama.
Obserwujesz komentarze do tego wpisu.
Nie chcesz, aby coś ci umknęło?
Dostaniesz wtedy powiadomienie jeśli pojawi się nowy komentarz do tego wpisu.
chrysalis [YAFUD.pl] | 08 Września, 2014 19:51
Szkoda mi Cię Młody. Z takich historii wynika moje przekonanie, że dawanie drugiej szansy jest szlachetne, ale trzeciej - głupie. Martwi mnie jednak ile wychlać potrafisz przed osiemnastką. A zanim mi ktoś wypomni hipokryzję - pierwsze piwo wypiłam po 2 klasie liceum.