Posiadam. Wróć. Moja żona posiada kota, rasy kotka, rasy czarnej, rasy ze schroniska, rasy małe kocię. Guzik by mnie to obchodziło gdyby nie fakt, że jest małe, że chodzi to to bez przerwy za mną i trzeszczy - a to na ręce, a to żreć, a to trzeszczy dla samego trzeszczenia, zupełnie jak jej pani. Generalnie pogłaskać mogę, kopnąć jakąś rzecz, która leży na ziemi żeby kot za nią biegał też, niech chowa się zdrowo do czasu, aż raz zapomnę zamknąć terrarium i zajmie się nim mój wąż, reszta to nie mój problem. Ale do czasu. Staje się to moim problemem gdy moja współmałżonka udaje się w celach służbowych gdzieś tam na ileś tam. I spada na mnie karmienie, wyprowadzanie i sprzątanie po tym całym tałatajstwie. Jako że to zawsze lekko olewam i robię wszystko w ostatni dzień przed powrotem małżonki nie nastręcza mi to wiele problemów.
Kot jest od niedawna i od niedawna jest nowy zwyczaj - niezamykania łazienki, gdyż w niej znajduje się urządzenie zwane potocznie kuwetą, do którego kot robi to samo co ja w toalecie, czyli wchodzi i może spokojnie pomyśleć. Mnie jednak uczono całe życie zamykać te cholerne drzwi do łazienki za sobą, więc stale żona mi trzeszczała, że kot tam nie może wejść i „myśleć”. Ja jestem stary i się nie nauczę, poza tym mieszkam tu dłużej niż ten kot, sam dom stawiałem, moje drzwi, mój kibel, w*********ć więc. I postawiłem na swoim. Od jakiegoś czasu kot chodzi do toalety razem ze mną. Jak nie ma małżonki to musi zazwyczaj czyhać na mnie albo miauczeć coby przypomnieć, że trzeba mu łazienkę otworzyć, bo jak jest żona to ona ma już w biosie zaprogramowane - ja wychodzę i zamykam, ona idzie i otwiera, żeby kot mógł wejść - taka technologia po prostu. Czasem kot skacze na klamkę, ale ma jeszcze zbyt małą wyporność i zwisa na niej bezradnie. Jednak jak moja żona będzie nadal go tak karmić- to w szybkim tempie będzie za każdym razem klamkę u********ł - a wtedy wiadomo - wąż.
Dobrze więc, uporządkuję: żona - delegacja, ja - praca. Wracam, wchodzę do domu, kot przy drzwiach do łazienki skwierczy, bo jak wychodziłem to zamknąłem za sobą. Ok, kotku mnie się też chce. Idziemy razem - ja toaletka, okienko uchylam, papierosik (bo żona będzie za trzy dni - więc spokojnie wywietrzę) kotek swoje, ja przez okienko spoglądam, jest cudnie. Kotek wskakuje na kaloryfer, na parapecik i patrzymy razem przez okno. No cudnie. Kot skończył dawno, ja teraz, pet do muszli, spuszczam wodę, a ten mały s******l jak nie śmignie i sru za tym petem z tego parapetu i do kibla. Zakręciło nim dwa razy i kota nie ma. Nawet nie zdążył miauknąć. No ja p******ę. Nie ni ch**a to niemożliwe jest. Przecież nawet taki mały kot jest k***a za duży, żeby przejść tym syfonem. Ale słyszę tylko pizdut - oż k***a, no to nie mogło mi się zdawać - coś ciężkiego poszło w pion. k***a, wszyscy święci w trójcy jedyny Boże, ukazali mi się przed oczami. Kot k****a popłynął wprost w odmęty prawego dopływu królowej polskich rzek.
Lecę k***a na dół do piwnicy, choć może powinienem od razu do schroniska, zanim wróci moja żona - nie ma wafla, znajdę jakiegoś małego czarnego s*******a z białą krawatką, nie było jej kilka dni, może się nie połapie. Ale [wielki męski członek], najpierw do piwnicy - zbiegam po schodach, słucham - coś drapie w rurze, pion, kawałek płaskiej rury - miauczy - jest, k***a, żyje i nie poleciał do sieci miejskiej. Nawet jak teraz zdechnie to [wielki męski członek], przynajmniej będę miał jego truchło i powiem, że kojfnął z przyczyn naturalnych albo tylko lekko nienaturalnych, bo przecież mi baba nie uwierzy za ch**a trefla, że kot sam wpadł do kibla. Ale na razie drapie i żyje.
Znalazłem taki wziernik, gdzie można zaglądnąć do tej rury i wołam. Kici, kici! Ni ch**a, nie przyjdzie, wołam, wołam, a ten k***a głąb zamiast przyjść do mnie to k***a chce iść tam skąd przyszedł, czyli do góry w pion. Ja go wołam, a on do góry drapie. I udrapie, udrapie kilkanaście centymetrów i zjazd w dół. No p*****o i mnie, że tu stoję i jego (kota) Tak przez pół godziny. Prosiłem, wołałem, błagałem, groziłem, wabiłem żarciem i ni ch**a, uparł się i nic tylko rurą do góry z powrotem do kibla. Za daleko, żeby włożyć rękę, grabie czy cokolwiek. Jedyna metoda - fight fire with fire - ogień zwalczaj ogniem.
Zatkałem tę rurę przy wzierniku deszczułkami, których używam na podpałkę do kominka, żeby kot nie popłynął już nigdzie dalej i z buta na górę do kibla - geberit i woda w dół - bombs gone. I bieg do piwnicy. Po drodze słyszę jak się przewala po rurach - podziałało. Wbiegam do piwnicy i k***a koniec świata. Nie ma moich deszczułek - no może z jedna, cała prowizoryczna tama poszła w [wielki męski członek] i kota też nie słychać już. Ja p******ę. k***a, gdzie ta rura teraz idzie - coś mi świtnęło, że kanalizacja w ulicy, dom od ulicy ze 30 metrów - może nie wszystko stracone i gdzieś się zwierzak zatrzymał po drodze.
Biegnę na ulicę, jest studzienka - mam nadzieję, że to od mojego domu. Ni cholery jej nie podniosę. Ciężka jak szlag i nie ma za co chwycić. Powrót do domu i pogrzebacz od kominka, tym może uda się to podważyć. Ni cholery - najpierw ugiąłem, potem złamałem żelastwo. Myśl! Auto stoi na ulicy - mam pas do holowania, może uda się to szarpnąć. Hak, pas, wsteczny - poszło, aż zakurzyło. Po jaką cholerę takie te wieka robią ciężkie. Smród jak cholera, ale złażę tam - ciemno jak w dupie, rura jest, wygląda, że idzie od mojego domu. Latarka. k***a, mam w aucie, ch****a, ale może starczy. Włażę po raz drugi- smród mnie już nie zabije - przywykłem po chwili. Zaglądam i jest, oczyska mu się tylko świecą. I znów ta sama bajka. Kici, kici, kici, a ten mały skurczybyk spierdziela w drugą stronę. No ja p******ę. Szlag mnie trafi. Długo tu nie wysiedzę, jest zimno, śmierdzi, a na dodatek ktoś mi zwali tę pokrywę na łeb i moje problemy się skończą jak nic. Nie chcesz po dobroci, to będzie po złości.
Do domu, po brezent. Wyłożyłem dno studzienki, tak by mi nie wpadł głębiej. Zużyłem wszystkie taśmy samoprzylepne, plastry, żeby nie wpadł do głównej nitki kanalizacyjnej. Zaglądam co chwilę do rury, ale słyszę tylko miauczenie i nic nie widzę. Poszedł gdzieś w pizdu. Jeszcze tylko trójkąt, żeby nikt się w tę otwartą studzienkę nie wpierdolił, bo na ulicy ciemno. Sąsiad, k***a, ciekawski, widziałem żłoba jak patrzył przez okno, jak próbowałem pogrzebaczem podnieść wieko. Nie przyszedł pomóc, a teraz [wielki męski członek] złamany stoi i się dopytuje. Co mam mu k***a powiedzieć? Że przepycham kotem kanalizację? Idźżesz w [wielki męski członek], pacanie. Powiedziałem mu w końcu, żeby poszedł do domu i pozatykał sobie też wszystkie otwory, bo na początku osiedla była awaria i wszystkie ścieki się wracają i wybijają w domach - a ten baran się przestraszył, poleciał i przed swoim domem siłuje się z pokrywą. Niech ma za swoje.
Wracając do kota - bo menda tam siedzi i nie chce wyjść. Mam wszystko gotowe, więc do domu, jedna wanna, druga wanna, koreczek i napuszczam wodę. Papierosik i czekam pod studzienką, bo nuż mu się zmieni i wyjdzie dobrowolnie. k***a, drugi sąsiad przyszedł - po pięciu minutach następny odmyka wieko, teoria samospełniającej się przepowiedni działa - k***a, ludzie to są barany. Idę do domu, obie wanny pełne, ognia - spuszczam wodę z wanien i dokładam dwa spusty z dwóch spłuczek z domu. Nie ma ch**a, to go musi wygonić albo utopić.
Lecę na ulicę, woda wali na brezent aż huczy, a tego skurwiela dalej nie wylało z kąpielą. k***a mać, urwało się wszystko w pizdu i popłynęło, bo ileż to utrzyma tej wody. Brezent, taśmy, plastry, sznurki - w [wielki męski członek] - jak się to gdzieś przytka, to będę miał prz******e. Znowu do domu po drugi pogrzebacz, bo trzeba zamknąć ten pierdolony dekiel. Wchodzę - a ten skurwiel kot tarza się w sypialni po łóżku. No ja p******ę! Jak on k***a wyszedł, którędy? Ano k***a wziernikiem w piwnicy - zostawiłem otwarty. Ja k***a stoję i marznę a ten gnój tarza się w mojej pościeli. Za*****ę. Przerobię na pasztet. I jeszcze z radości włazi na mnie. k***a mać. Przynajmniej kuleje.
Straty: za*****e łazienki, w obu przelała się woda z wanien, za******a piwnica, bo zostawiłem otwarty wziernik i duża część wody poleciała na piwnicę. Pościel w sypialni do wy*******a, brezent z reklamą firmy - poszedł w [wielki męski członek], latarka - w [wielki męski członek], pogrzebacz w [wielki męski członek]. Afera na ulicy jak [wielki męski członek]. YAFUD«Poprzednia wpadkaNastępna wpadka »
Autor pewnie dodał źródło, ponieważ marzy o głównej. Ludzie albo nie rozumieją idei yafuda, albo mają takie parcie na główną, że wrzucają historie wszystkim znane. Co się dziwić na innych serwisach większa konkurencja do walki o główną.
Poczytajcie inne historie wrzucającego, a zrozumiecie, że dziecko dorwało się do strony dla dorosłych i wydaje mu się, że dorosłych śmieszy to samo co dzieci;)
0
14
Lola | 95.40.46.* | 10 Kwietnia, 2013 07:02
hahaha :) bardzo śmieszne, ale ty mógłbyś napisać coś swojego zamiast kopiować
Może i stare, nigdy wcześniej tego nie czytałam, i jak dla mnie - zaaajeeebiste. Wkurviały mnie jedynie te gwiazdki. Użytkownik dostał ostrzeżenie za tą wypowiedź: 2013-04-11 05:52:30 [Powód:Omijanie cenzury]
Jakby jakiś lamus wypuścił swojego węża na moją kicię, to zrobiłbym z tego węża pasek, którym następnie wychłostałbym lamusa aż do krwi. Użytkownik dostał ostrzeżenie za tą wypowiedź: 2013-04-11 21:47:17 [Powód:Komentarz poniżej poziomu]
Monin [YAFUD.pl] | 08 Kwietnia, 2013 11:10
Haha, czytalam to juz kiedys, ale I tak fajne.
skull_kid [YAFUD.pl] | 08 Kwietnia, 2013 13:02
Autor pewnie dodał źródło, ponieważ marzy o głównej. Ludzie albo nie rozumieją idei yafuda, albo mają takie parcie na główną, że wrzucają historie wszystkim znane. Co się dziwić na innych serwisach większa konkurencja do walki o główną.
dfzv | 178.214.142.* | 08 Kwietnia, 2013 14:46
Cholernie żałosne to jest.
Connor [YAFUD.pl] | 08 Kwietnia, 2013 15:08
Koleś, wysil się. 4 lata temu to czytałem, a jest to w necie nie wiadomo jak długo. Żałosne.
Skyline122 [YAFUD.pl] | 08 Kwietnia, 2013 17:40
Głupie jak cholera. Po chyba 3 odstępie zdań przestałam czytac. Poza tym za dużo przekleństw.
xVivianx [YAFUD.pl] | 08 Kwietnia, 2013 17:51
Chyba cię coś ostro boli jeżeli myślisz, że to przeczytam.
Human | 46.204.53.* | 08 Kwietnia, 2013 18:50
Bohater bardzo musi kochać tego kotka nie wiem ilu ludzi by tak postąpiło na jego miejscu.
zirytowany Gimbus | 89.72.223.* | 08 Kwietnia, 2013 19:45
Chyba cię coś ostro boli jeżeli myślisz, że to przeczytam.
zgadzam sie... ile mozna ? yafud powinien miec od 2 do 7 linijek a nie kur... poł strony
Bigos_Is_Tasty [YAFUD.pl] | 08 Kwietnia, 2013 20:09
Takiej objętości to to nieuki kopiują tekst na referaty zeby na 2 wyciagnac :O
dfzv | 178.214.142.* | 08 Kwietnia, 2013 20:50
Pewnie jakby wywalić z tego przekleństwa, to tekst byłby o 1/4 krótszy.
nikt | 82.160.139.* | 08 Kwietnia, 2013 21:32
Za długie,ale ciekawie opisane.
HOUSE | 217.212.230.* | 08 Kwietnia, 2013 21:53
Długie jak papier toaletowy ale bardzo ciekawe.
Niekumaty [YAFUD.pl] | 08 Kwietnia, 2013 23:06
Poczytajcie inne historie wrzucającego, a zrozumiecie, że dziecko dorwało się do strony dla dorosłych i wydaje mu się, że dorosłych śmieszy to samo co dzieci;)
Lola | 95.40.46.* | 10 Kwietnia, 2013 07:02
hahaha :) bardzo śmieszne, ale ty mógłbyś napisać coś swojego zamiast kopiować
Ja? Cz nie ja? | 46.149.214.* | 10 Kwietnia, 2013 18:30
Bardzo fajne :) Kotek nie doznał uszczerbku na psychice?
BoginiLilianna [YAFUD.pl] | 10 Kwietnia, 2013 21:42
Może i stare, nigdy wcześniej tego nie czytałam, i jak dla mnie - zaaajeeebiste. Wkurviały mnie jedynie te gwiazdki.
Użytkownik dostał ostrzeżenie za tą wypowiedź: 2013-04-11 05:52:30 [Powód:Omijanie cenzury]
Diego_Forlan [YAFUD.pl] | 10 Kwietnia, 2013 21:55
Jakby jakiś lamus wypuścił swojego węża na moją kicię, to zrobiłbym z tego węża pasek, którym następnie wychłostałbym lamusa aż do krwi.
Użytkownik dostał ostrzeżenie za tą wypowiedź: 2013-04-11 21:47:17 [Powód:Komentarz poniżej poziomu]
Miskux3 | 62.93.41.* | 12 Kwietnia, 2013 00:50
historia stara jak (męski wielki członek).
nierobicnicbotojestnudne? | 83.24.166.* | 12 Kwietnia, 2013 22:45
hehe niezłe przeczytałam :)