Przyjechałam z moim narzeczonym, Grekiem, na urlop do Krakowa. Kończyliśmy rundkę po mieście, gdy nagle zaczęło potwornie lać. I tak byliśmy głodni, więc weszliśmy do najbliższej restauracji. Wyglądała całkiem przyjemnie. Po chwili zjawił się przy naszym stoliku kelner - na oko 20 lat. Od samego początku nas irytował. Poprosilismy o chwilę na zastanowienie się nad kartą. Koleś przychodził równo co minutę, zeby zapytać, czy już wiemy... Wybór był trudny, bo menu ułożył jakiś kretyn i tradycyjne dania kuchni polskiej mieszały sie z daniami z całego swiata. W końcu jednak udało się nam wybrać. Po chwili kelner powrócił z kartą win (wino też już wybraliśmy). Zaczął objaśniać moejmu partnerowi, że wybrał nienajlepsze wino. Mojego faceta powoli trafiał szlag, bo akurat na winach zna sie wyśmienicie. Wciąż jeszcze grzecznie podziękował za pomoc, ale gówniarz nie ustępował wciskając mu swoją propozyjcę. W końcu udało się go odesłać do kuchni. Narzeczony już był wkurzony, uspokoił się, gdy przyniesli nam jedzenie. Niestety nie na długo. Kelner wracał co 2 minuty, przerywał nam rozmowy, bezustannie pytał, czy może już zabrać talerze (mimo że nie były puste - zamówiliśmy dużo róznych rzeczy, narzeczony ma w zwyczaju próbować wszystkiego), nie byliśmy w stanie jeść. W dodatku z kuchni dobiegały nas bezustannie głośne wybuchy śmiechu oraz niewybredne żarty na nasz temat (mam niestety doskonały słuch, w dodatku oprócz nas była na slai tylko jedna para), ale o tym nawet nie chciałam mówić partnerowi, bo było mi wstyd za tych gnojków. W końcu, kiedy kelner bezceremonialnie zabrał talerz, do którego sięgał mój partner, wk***ienie sięgło zenitu i postanowiliśmy wyjść. Zapłaciliśmy, a kiedy kelner przyniósł resztę, zaczął namawiać nas na powrót, przyprowadzenie znajomych, no i znowu napomknął o tym nieszczesnym winie. Narzeczony tak się zapienił, że po prostu wyszedł, nie biorąc reszty. Wtedy spontanicznie przyszedł mi do głowy szatański pomysł. Ze słodką minką przeprosiłam kelnera za zachowanie pana P. (wymieniłam egzotyczne nazwisko narzeczonego). Wyjaśniłam, że jest bardzo nerwowy, no cóż, znani smakosze tak mają. Na tę wiadomość kelner odparł, ze... odmyślał się, iż pan P. jest smakoszem! Musiałam przygryźć sobie policzek, zeby się nie roześmiać! Na szczęście udało mi się opanować i z całą powagą dodałam, że towarzyszę panu P. w podróżach kulinarnych po Europie wschodniej, gdyż przygotowuje on przewodnik kulinarny. Gnojek już wystraszony zapytał, jak pan P. ocenił restaurację. Z promiennym uśmiechem odrzekłam, że przekona się, gdy wyślemy im gotowy egzemplarz ksiązki, ale żeby nie spodziewał się zbyt wiele (przy czym wymownie spojrzałam w stronę kuchni). Koles zrobił się biały jak ściana, a ja na odchodne dodałam, ze pan P. ma własną winnicę. Nigdy nie zapomnę twarzy tego bufona. Dla niego YAFUD, jesli to czyta, to pan P. pozdrawia.«Poprzednia wpadkaNastępna wpadka »
Kolejna historia gdzie autor wie co dla kogo jest yafudem. Kelner może się przestraszył na 5 min i potem to olał, albo nie spał tydzień, tak czy siak autorka tego wiedzieć nie może. Nawet jak kelner to przeczyta to nadal nie ma pewności, że popsuje mu to dzień.
skull_kid [YAFUD.pl] | 28 Lutego, 2013 12:33
Kolejna historia gdzie autor wie co dla kogo jest yafudem. Kelner może się przestraszył na 5 min i potem to olał, albo nie spał tydzień, tak czy siak autorka tego wiedzieć nie może. Nawet jak kelner to przeczyta to nadal nie ma pewności, że popsuje mu to dzień.
Connor [YAFUD.pl] | 01 Marca, 2013 22:34
Ale ładny pocisk, nie ma co;) Co to robi w odrzutach, ja się pytam?
Ant | 83.29.236.* | 01 Marca, 2013 22:59
Świetne;)
NA GŁÓWNĄ!