Mam kilka tatuaży. Po każdym zabiegu dostałam na pamiątkę igły od tatuażysty. Dla niedoinformowanych: igły takie wyglądają jak długie szpikulce z 'oczkiem' do zawijania gołąbków, de volailli, szczególnie te najmniejsze. Na końcu zbiega się kilka maleńkich igiełek, których nie widać na pierwszy rzut oka z daleka. Moje igły trzymam w kartonie po butach razem z innymi bezcennymi rupieciami. Gdy wczoraj wróciłam do domu, czekały na mnie pyszne gołąbki ugotowane przez moją babcię. Zawinięte na moje najcieńsze igły. To akurat mnie po prostu rozbawiło, YAFUDEM okazał się fakt, że za nic w świecie nie mogłam wydłubać resztek mięsa spomiędzy sąsiadujących igiełek. Wyrzuciłam część mojej bezcennej pamiątki, bo zaczęłaby zwyczajnie gnić i śmierdzieć.«Poprzednia wpadkaNastępna wpadka »
Obserwujesz komentarze do tego wpisu.
Nie chcesz, aby coś ci umknęło?
Dostaniesz wtedy powiadomienie jeśli pojawi się nowy komentarz do tego wpisu.
Obserwujesz komentarze do tego wpisu.
Nie chcesz, aby coś ci umknęło?
Dostaniesz wtedy powiadomienie jeśli pojawi się nowy komentarz do tego wpisu.