Tak sie złożyło ze byłyśmy z siostrą na jednym szkolnym biwaku, mieszkałyśmy w innych domkach i miałysmy oddzielne aparaty (w dodatku tylko ona na cały domek wzięła aparat). Gdy gdy zgrywała zdjecia na komuter stwierdziła że ma zawirusowaną karte pamięci, bo miała dużo dziwnie nazwanych plików, które pokazywały się tylko na komputerze, i ciągle przybywały. Nie mogła ich usunąć więc poprosiła mnie o pomoc, ja spokojnie sformatowałam jej nośnik, będąc pewna ze wszystko sobie juz zgrała na komputer...
Obserwujesz komentarze do tego wpisu.
Nie chcesz, aby coś ci umknęło?
Dostaniesz wtedy powiadomienie jeśli pojawi się nowy komentarz do tego wpisu.