Myślałam, że praca w sobotę od 8.00 do 16.00 i powrót do domu kilkadziesiąt kilometrów dalej po ciemku i po śliskiej nawierzchni to kiepski weekend. Potem, po powrocie, myślałam, że kiepski weekend to mój facet zmuszony majstrować przy sklepie internetowym rodziców, zamiast zająć się mną. Kiedy poszedł robić ciasto (kopiec kreta) i połowa masy wylądowała na czystych naczyniach, kafelkach na ścianie i na koszu na śmieci, jeszcze się nie załamałam. Ale kiedy poszedł nowiutki blender podobno renomowanej firmy, przy okazji wykańczając oba gniazdka w kuchni, już się załamałam. Załamałam się nieco bardziej, kiedy mój facet, ubrany do wyjścia w celu zakupienia w całodobowym Tesco przedłużacza odpowiedniego, by podłączyć lodówkę w łazience, pochwalił się tym pomysłem sąsiadowi, który uświadomił mu, że wnęka z korkami jest otwarta i wystarczy pstryknąć. Wystarczyło... Cóż, jesteśmy filologami. Choć może lepiej nas usprawiedliwi to, że w weekendy bywamy NAPRAWDĘ zmęczeni... YAFUD«Poprzednia wpadkaNastępna wpadka »
Obserwujesz komentarze do tego wpisu.
Nie chcesz, aby coś ci umknęło?
Dostaniesz wtedy powiadomienie jeśli pojawi się nowy komentarz do tego wpisu.
Obserwujesz komentarze do tego wpisu.
Nie chcesz, aby coś ci umknęło?
Dostaniesz wtedy powiadomienie jeśli pojawi się nowy komentarz do tego wpisu.