Po urodzeniu dziecka straciłam pracę. Tzn. miałam tam jeszcze wypłatę do końca ciąży i płacone za okres po porodzie, ale powiedziano mi, że dziękujemy, znajdziemy sobie kogoś innego. Także nie miałam do czego wracać. Szukałam więc pracy w miarę godnej, szukałam długo. Bardzo długo, bo dwa lata. Byłam wręcz "długotrwałym bezrobotnym". Może nie wiecie, ale to strasznie mierzi, źle jest człowiekowi. Takie zgnuśnienie... Chciałam pracować, bardzo. W końcu coś znalazłam. Dzień przed rozmową kwalifikacyjną wlazłam w coś ostrego nogą i kulałam. OK, przeżyję. Rano myjąc zęby ułamałam sobie ząb. Bolało, krwawiło... przeżyję. Dokuśtykałam z bolącą paszczą na rozmowę, biuro mieściło się za taką bramką, zamykaną elektromagnesem... przytrzasnęłam sobie palec. Siedziałam na rozmowie kwalifikacyjnej z pulsującą z bólu stopą, z bolącym zębem i czerniejącym i krwawiącym palcem. Jak myślicie, dostałam tę pracę? Podpowiem... nie. YAFUD«Poprzednia wpadkaNastępna wpadka »
Obserwujesz komentarze do tego wpisu.
Nie chcesz, aby coś ci umknęło?
Dostaniesz wtedy powiadomienie jeśli pojawi się nowy komentarz do tego wpisu.
Obserwujesz komentarze do tego wpisu.
Nie chcesz, aby coś ci umknęło?
Dostaniesz wtedy powiadomienie jeśli pojawi się nowy komentarz do tego wpisu.