Odrzucone demotywatory tekstowe: 1
07.09.2020 17:55 TRASH #44960
?
Historia jakich wiele zapewne, ale chciałbym przestrzec ślepo zakochanych. Jeśli macie jakieś podejrzenia w stosunku do swoich partnerów to spróbujcie je jak najszybciej wyjaśnić. Ja zakochałem się w koleżance z klasy. Nie widzieliśmy się kilka lat od zakończenia szkoły. Ona w tym czasie wzięła ślub. Jej małżeństwo rozpadło się po ok 2 latach. To była w zasadzie jedyna myśl, która napełniała mnie obawą przed angażowaniem się w tę relację. Myślałem "skoro dziewczyna olała męża tak szybko to jaką mam gwarancję, że ze mną nie będzie tak samo". Jednak z drugiej strony stwierdziłem, że to że komuś się nie ułożyło to nie oznacza, że trzeba go skreślić. Połączyła nas wspólna pasja do motocykli. Zgadaliśmy sie na fb i po latach, pierwszy raz spotkaliśmy się na wycieczkę motocyklową. Wtedy jeszcze nie oczekiwałem niczego więcej. Po prostu po kumpelsku. Od tamtej pory zaczęliśmy ze sobą sporo pisać. Ja byłem raczej powściągliwy, ponieważ nie chciałem być nachalny, choć tez zdarzało mi się zagadywać i wyciągać ją na spotkania. Opowiadała mi o sobie i byłem pod wrażeniem. Mówiła o zasadach jakimi w życiu się kieruje, o tym jak bóg jest dla niej ważny, kreowała się na patriotkę. Nawet zapisała się do WOTu. Imponowała mi. Miałem wrażenie, że jest samodzielna i zaradna. Co prawda mówiła, że miała już wiele prac i pracowała wszędzie po trochu. Stwierdziła, że to z nudów. Kontakt był świetny dopóki woziłem ją na swoim motocyklu. Potem poszła do wotu na 2 tygodnie szkolenia. Zagadywałem do niej. Pytałem jak tam w wojsku itd. Olewała mnie. Były krótkie zdawkowe odpowiedzi. Zbywała mnie. Ok. Przyjąłem do wiadomości i dałem sobie siana. Po około 3 tyg odezwała się. Odrazu zapytałem czego potrzebuje. Odparła, że nic. Tak tylko pogadać. Na koniec rozmowy jednak wyszedł cel w jakim się skontaktowała. Jestem kierowcą ciężarowki i ona też myślała żeby zrobić prawo jazdy i zapytała czy mogłaby ze mną jechać w trase. Nie robiłem problemu. Ja jak zaczynałem przygodę w transporcie musiałem radzić sobie sam i nie miałem nikogo kto by mi pomógł. Pojechaliśmy do Rumunii. Tydzień w trasie. Oczarowała mnie. Była moim uzupełnieniem. Wtedy mnie chwyciło na dobre. Chciałem się do niej zbliżyć więc zaproponowałem pomoc. Jeśli tak bardzo sie boi, że sobie nie poradzi to niech zrobi prawko i mogę z nią jeździć przez jakiś czas w podwójnej obsadzie. Super. Po powrocie wszystko zorganizowalem. Pogadałem z szefem czy jest taka możliwość itd. Udało się. Czekaliśmy tylko aż ona zrobi prawo jazdy. Był to wrzesień. Od powrotu z Rumunii widywala się ze mną w każdej wolnej chwili. Jak tylko zjeżdżałem do domu na weekend to odrazu jechałem po nią i szliśmy do kina, na kolacje, spacer albo pojeździć na motocyklu. Świetnie wspominam ten czas. Dzięki niej odżyłem. Naprawdę potrzebowałem jej energii. Dogadywaliśmy się świetnie i wydawało mi się, że wszystko zmierza w wiadomym kierunku. Zresztą kto by tak nie pomyślał? To normalne że skoro spędza się ze sobą tyle czasu to nie jest się dla siebie byle kim. 11 listopada pojechaliśmy na marsz niepodległości. Było ekstra. Kiedy odwoziłem ją do domu, zebrałem się na odwagę i zapytałem delikatnie czy ona bierze pod uwagę coś wiecej i czy ma świadomość, że spędzając razem tyle czasu może się to potoczyć w kierunku głębszej relacji. Na początku jeszcze w miarę rozmawiała normalnie.. ale wiecie.. chłopak jak juz się zbiera na odwagę żeby poruszyć taki delikatny temat, pocichu liczy na łagodną reakcję kobiety. Tutaj się rozczarowałem. Stopniowo zaczęła mieć coraz większe pretensje, że jak ja mogłem sobie tak w ogóle pomyśleć. Do tego doszła żywa gestykulacja. No cóż.. mieliśmy zaplanowaną wycieczkę do Berlina. Już w widocznych nerwach zapytała "co zrobisz jak w pokoju hotelowym zobaczysz kawalek mojego kolana czy coś". Nie wiem czy słusznie, ale mocno się oburzyłem tymi słowami. Odczulem to jako chęć wbicia mi szpili i zrobienia ze mnie frajera. W każdym razie tekst nie na miejscu i niepotrzebny. Powiedziałem żeby wyszła. Ta machając rękami mówiła "nie, dokończmy, skoro już rozmawiamy to dokończmy tę rozmowę". Podniosła atmosfere. Otworzyłem jej drzwi i powiedziałem stanowczo "wyjdź". Wybiegła nie zamykając drzwi. Po dwóch dniach przeprosiłem. Byłem już dogadany z szefem, więc nie chciałem robić z siebie gówniarza. Kontakt był slaby. Obrażona. Zagadywałem, przepraszałem i próbowałem zalagodzić sytuację. Nic. Dałem sobie spokój. Odezwała się jakiś czas później. Żaliła się że pokłóciła się z siostrą. Potrzebowała podwózki. Nie ma problemu. Wskoczylem w auto i byłem po nią chwilę później. Niby chciała mi zapłacić, ale nie przyjąłem pieniędzy. Jesli komuś pomagam to nie chcę nic w zamian. Generalnie przez jakiś czas było nadal nieprzyjemnie choć stopniowo coraz lepiej. Twierdziła że nie chce mieć ze mną żadnych relacji oprócz tych w pracy. Ok. Zrozumialem i powiedziałem, że nie musi ze mną pisać, spedzać czasu itd bo pracę i tal ma bo jej obiecalem. Wyśmiała mnie. U niej to było dosyć częste. Powiedziałem co myślę o takim zachowaniu, a że ona nie znosi krytyki to znowu się pokłóciliśmy. Kontakt się urwał do Bożego Narodzenia. Wtedy zadzwoniła. Złożyła życzenia. Przeprosiła. Ucieszyłem się choć podszedlem do tego z dystansem. Nie zagadywałem przez dłuższy czas. W połowie stycznia stwierdziłem, że skoro mamy razem jeździć to wypada jakoś poprawić nasze stosunki. Było pisanie na msg. Znowu miałem wrażenie że jest dwuznaczna. Wczesniej często jej sie to zdarzało. Dlatego mnie zmyliła. Teksty o przytulaniu, ze wtuliłaby się we mnie itd nie są moim zdaniem na miejscu do kumpla. Natomiast jak zapytała kiedy wracam z trasy i ja zażartowalem pytaniem czy już się stęskniła to zareagowała oburzeniem. Hipokryzja. Wytknąłem jej błąd. Przyznała się. W naszej historii przyznała sie do błędu 2 razy. To był pierwszy. Pewnego dnia miała zmartwienia i zaproponowałem spotkanie. Wiedziałem jak poprawic jej humor. Z racji ze nie zdała już drugi raz egzaminu na prawo jazdy to zabrałem ją do swojej firmy i pozwolilem poprowadzić tira po placu. Zrobiłem jej dzień. To był strzał w dzisiatkę. Niedługo po tym oznajmila mi ze zaczęla widzieć we mnie nie tylko kolegę. Ucieszyłem się. Odrazu zapomniałem o wszystkich moim podjerzeniach, że była mila tylko jak czegoś potrzebowała. Cały czas z tyłu głowy miałem podejrzenie, że ona robi to tylko dla pracy. Bo kierowcy dobrze zarabiają i się napaliła na hajs. Byłem naiwny i wypierałem te myśli. Usprawiedliwialem ja na wszelkie sposoby. W życiu ogólnie jej sie nie wiodło. W domu nieciekawie. Chora mama. Ojciec który rzekomo ją gnębił. Dziewczyna miała 25 lat i w zasadzie niczego nie osiągnęla. Nawet nie było jej stać na naprawę auta kiedy się zepsuło. Tutaj nie chodzi o to że oceniam kogoś po stanie konta. Chodzi o pewnego rodzaju odpowiedzialność. O umiejętność gospodarnego zarządzania pieniędzmi. Jestem czlowiekiem który niczego na starcie nie dostał. Wszystko wypracowałem sam. Ona ile zarobiła tyle przebimbała. Nadszedł pierwszy dzień naszej wspólnej pracy. Wieczorem ogladaliśmy film w kabinie. Zaczęliśmy się przytulać i zasnęliśmy razem. Od tamtej pory byliśmy parą. Byłem cierpliwym nauczycielem. Staralem się zeby się nie stresowała. Jak jechala to siedziałem obok niej i trzymałem ją za ramie zeby się nie denerwowała. Robiłem śniadania. Wstawałem wczesniej zeby ona mogła się wyspać. Generalnie jak nowy kierowca zaczyna przygodę to dostaje kogoś na tydzień lub dwa i w tym czasie musi się wszystkiego nauczyc. Potem jezdzi sam. Ja poświecilem jej 5 msc. Cierpliwość się skończyła kiedy zacząłem zauważać jej olewacki stosunek do wszystkiego. Wszystko byle jak robiła. Na odczep sie. Ten zawód wymaga oczu dookoła głowy. Trzeba patrzyć w lusterka, dobrze zabezpieczyć towar, pilnować dokumentów. Wszystkiego ją uczylem ale to już nie była kwestia tego że ona nie wie czegoś.. ona po prostu miała to w nosie. Kiedy ja pracowałem przy rozładunku to ona potrafiła siedzieć w kabinie z telefonem w ręku. Nie miałem z tym problemu ale mogła chociaż wyznaczyć na mapie kolejny cel albo uzupełnić papiery. Przy manewrowaniu potrafila na ślepo cofać. Na zasadzie a nóż się uda. Nie myślała o konsekwencjach. Zero odpowiedzialności. Oczywiście mi zarzucała, żeja się czepiam. Az w końcu zahaczyła słupek. Kiedy stałem na zewnątrz i wolałem zeby sie zatrzymała to wychyliła sie przez okno i udawała ze nic sie nie stało, choc zatrzęsło całym zestawem. Wtedy zauwazyłem że ona do błędów się nie przyznaje. Miałem racje. Kiedy przejeżdżała przez bramki autostradowe to zahaczyla lusterkiem. Hałas mnie obudził i zapytałem co się stalo. Odpowiedź "nie wiem, nie wiem co sie stało". Lusterko złożone ale ona nie wie co sie stało. Kiedy wyjeżdżała ze stacji benzynowej to przytarła zderzakiem o murek. Powiedziałem jej o tym. Odjechala i nawet nie sprawdziła czy cos uszkodziła. Wyj*ebane. Zresztą jej osobówka wcale nie wyglądała dobrze. Z każdej strony coś. Nie szanowała niczego. Owszem ja nie byłem idealny. Potrafilem się obrażać. W ten sposób dawalem jej znak ze coś jest nie tak. Wiem ze to nie jest najlepszy sposób ale jak tylko próbowałem z nią spokojnie zacząć rozmowę to ona reagowała tak jak 11 listopada. Pewnego dnia w trasie powiedziała "jeszcze parę msc i mogę jeździć sama". Wcięło mnie. Zapaliła się lampka z podejrzeniami. Kiedy ją o to zapytałem o co chodzi to zaczęła kręcić, że chodziło jej o to że jeszcze parę msc i nie będę musiał jej pilnować. Kiedy ją uczyłem jeździć zarabiałem połowę tego co normalnie ale zależało mi na niej i nie patrzylem na kase. Tak było przez 3 msc. Potem okazało się ze szefowi nie odpowiada taki stan rzeczy i nie ma dla nas pracy. Ok. Ona się zwolniła bo sama sobie nie poradzi. I co? Pierwsze co zrobila to zaczęła szukac sobie pracy za granicą. A zawsze twierdza że nie może byc tak że ja jeżdżę a ona pracuje na miejscu bo widywanie się w weekendy to za mało dla niej. Hmm.. bo wtedy chodziło o moją pracę. Natomiast kiedy chodzi i jej zarobki to nagle związek na odległość to nie problem.. nie potrafila mi tego nigdy wytłumaczyć. Niestety zamiast ją wtedy olać to bylem na tyle głupi, że zwolniłem się z firmy w ktorej pracowałem kilka lat. Znalazłem nam pracę w Czeskiej firmie. 230km dojazdu. Ok. Nie ma problemu. Zrobiłem wszystko co mogłem zeby spędzac z nią czas. Zdarzyła się sroga kłótnia między nami. Wyniknęła tak naprawde z niczego. Ja sie obrazilem a ona postanowila wbic mi szpile. Ubzdurala sobie ze specjalnie sie trzaskam kiedy ona śpi. Spokojnie jej zaczalem tłumaczyć ze to nie tak. Ha! Odrazu z grubej rury zaczęła. Wykorzystała wszystkie rzeczy które powiedziałem jej w zaufaniu. Bo tez w domu lekko nie miałem. Pierwszy tekst to klasyk "zachowujesz sie jak Twoja matka". Wiedziała ze to mój najczulszy punkt. Wypowiedzila to tonem wrogim, chamskim. Odwrócilem sie na pięcie i poszedłem w swoją stronę. Kiedy wróciłem, nadal spokojnym głosem powiedziałem zeby uważała co do mnie mówi bo to boli. Zaczęło się. Machanie rękami. Podnoszenie atmosfery. Zaczęła po mnie jechac jak po psie. Oczywiste jest w tej sytuacji ze nikt czegoś takiego nie wytrzyma i niestety włączyłem się do obrzucania błotem. Tyle tylko ze ja nigdy nie wykorzystalem w kłotni jej problemów w domu ani nieudanego małżeństwa. Ona wypowiadała sie na temat mojego poprzedniego związku choć nie miala o nim bladego pojęcia. Powiedziałem ze zachowuje się jak suka. Bo tak bylo. Być może nie powinienem tak sie odezwać. To miał być koniec. Znowu to samo.. przeprosilem i przez tydzien się płaszczylem zeby jakoś to naprawić. W weekend odpuściłem. Nie pisalem. Ona napisała "tęsknie". Bylem w 5min pod jej domem. Pojechalismy na wycieczkę. Kiedy wrocilem do domu dostalem od niej wiadomość "nie chce z Toba byc a jednak tak bardzo chcę". Odpowiedzialem szczerze.. nje bierz pod uwage niczego. Pracy. Pieniedzy itd. Zastanow sie czy chesz mojego dobra tak samo jak ja Twojego i czy masz dobre intencje wobec mnie. Wiecie co powiedziała. Że powinienem ją błagać o wybaczenie a ja jeszcze sugeruje że ona ma nieczyste intencje. Narcyzm w czystej postaci. Taka była atencjuszka. Wulgarna cwaniara. Taką ją zapamiętam. Cwaniara z papierosem. Kiedy pewnego razu wracaliśmy z parcy, przekraczalismy granice Polsko - Czeską. Pan strażnik zapytał skąd wracam i czy mamy badania na covid. Tlumacze mu że nie bo my jesteśmy kierowcami międzynarodowymi i nas to nie dotyczy. Zerknął na nią i zapytał "pani też? Ależ pani odważna". Już połechtał jej ego. Odrazu sie uruchomiła atencjuszka i na do widzenia rzuciła "w wocie tez służę". Początkowo się śmiałem. Potem się za nią wstydzilem a na końcu odczułem zażenowanie. Zapytala o co chodzi. Baaardzo lagodnie odparłem że dla mnie to bylo nieskromne. Zwlaszcza że w wocie była dwa razy. Zaczęło się znowu jechanie po mnie. Że ona cieszy się zyciem i jest radosna w stosunku do ludzi a ja mam nudne życie które zmarnowałem w ciężarówce. Za każdym razem schemat był ten sam. W łóżku powiedziała mi że ona nie potrzebuje miłosci zeby iść z kimś do łóżka, żebym nie myślał, że skoro to robimy to ona chce być ze mną i czy nie możemy jeździć bez zobowiązań. Hmm.. wtedy postanowiłem że z nią zerwę. Potem mi niby tlumaczyła że chciala mi tylko wbić szpilę. No tak.. tu wyszło że jest mało inteligentna, bo ona wcale mi nie dokopała. To co powiedziała świadczyło tylko o niej. Najbardziej szmaciarski tekst jaki usłyszałem od dziewczyny. Oczywiście jako że nie potrafila sie nigdy przyznać do błędu to kłamstwom nie było końca. Próbowała mi wmówić, że 11 listopada powiedziałem jej "wypi*rdalaj" a nie "wyjdz". Przekręcała doslownie każda sytuację na swoja korzyść zeby tylko się wybielić. To naprawdę często ocierało sie o absurd, bo to nie były sytuacje sprzed lat tylko sprzed miesiąca do pól roku. Wszystko pamiętałem. Aż się we mnie gotowalo jak słyszalem kolejne klamstwa. Nawet początkowo do kilku sie przyznalem bo mi na niej zależało. W końcu miarka się przebrała i obiecałem sobie ze jak jeszcze raz skłamie to zakończę ten zwiazek. Długo nie musiałem czekać. Rezultat taki że poświęciłem pracę, pieniądze i czas na to żeby ona mogła nauczyć się jeździć. Od początku tylko o to jej chodziło. Unikała mojej rodziny. Wiedziała że i tak mnie oleje więc po co się angażować. Nigdy nie uslyszalem nawet dziekuje. Myślalem, że takie sytuacje mają miejsce tylko w telenowelach. Mając pauze na parkingu ona potrafila iść do kabiny obok do obcego gościa na wódkę. Jej tłumaczenie było takie że przeciez tez mogłem iść. Zapraszał. Hmm.. no mnie picie po parkingach nie bawi. Ciekawe jakby się czula gdybym to ja poszedł do koleżanki na flaszkę a ona by zostala bo np bolałaby ją glowa czy coś. Skrajnie niemoralna osoba. Po dwóch msc już miałem sytuacje w ktorej chciałem zrezygnować. Ona wtedy kompletnie nie umiała jeździć. Wiedziała ze sobie nie poradzi więc zebym nie rezygnował to powiedziala mi że "chyba mnie kocha".. dramat.. do tej pory mi wstyd że dałem się na to nabrać. Miałem szczere intencje wobec niej. Chciałem jej pomóc w pracy i w życiu. Martwiłem się o nią kiedy jej się w domu nie układało. Słuchałem jej. Na jej urodziny chciałem ją zabrać do stadniny, żeby spełniła kolejne marzenie jazdy konnej. Po prostu byłem zakochany. Nawet wmówiła mi że coś ze mna nie tak. Że jestem agresywny. Jak zapytalem czy pojdzie ze mną do psychologa to usłyszalem ze to nie jej problem, ona ma swoje i zebym jej tym nie obarczał. Co do jej małżeństwa to przyznala mi się że ona nigdy nie kochała męża tylko chciała uciec z domu. Mną posłużyła się w podobny sposób. Dopiero kilka osób mnie uświadomiło, że ona nie jest dobra. Zarzucala mi ze dla mnie kasa się liczy.. no tak dlatego przez kilka msc zarabialem grosze żeby spędzac z nią czas. Na konic zwolniłem się z czeskiej firmy a ona tam zostala i jezdzi z kims innym. Choc zawsze mowila ze ona z obcym by nie mogła. Ustawiłem jej wszystko. Teraz ma czego chciała. Zarabia 9tys msc i ma nowego kolegę. Nie licząc już wszystkich naszych wypadów. Nigdy nie chciałem zeby sie do czegoś dorzucała. Może ze dwa razy zatankowała mi moto. Nie oczekiwałem niczego. Zabrakło jej odwagi, szczerości, honoru.. w ogóle zasad. Jeśli macie w stosunku do kogoś podejrzenia to niczego na siłe. Bycie samemu jest lepsze niz zycie w kłamstwie. Mam nadzieję że Ola wyciągnie wnioski. Choć watpie.. ma w sobie dużo złości i nie potrafi nawet jak człowiem się pożegnać. YAFUD
Profil oglądano
» 1 Online
» 1 Dzisiaj
» 1 Ten Tydzień
» 1 Ten Miesiąc
» 4 Ten Rok
» 56 Ogółem
Rekord: 7 (09.09.2020)