Pracujcie frajerzy w rodzinnych foremkach, to zawsze wygląda tak samo. Nie rozumiem totalnie jak można sobie pozwalać na niższą pensję, bo firma ma trudności. Co mnie to interesuje, nie po to jest się pracownikiem, a nie szefem, żeby martwić się finansami firmy i być dotkniętym złymi decyzjami szefostwa. Ciekawe czy jak jest lepszy miesiąc, to czy dostajecie odpowiednio więcej do pensji?
Utrzymujecie „niski profil”. Jak kradniesz z FML, to chociaż naucz się tłumaczyć.
Jest bardzo proste wyjaśnienie tego zjawiska, życie i zdrowie pracowników i ich rodzin jest zwyczajnie mniej warte niż odrobina komfortu więcej dla pracodawcy.
Pomyśl tylko, gdyby któregoś dnia do zakładu nie przyszedł szef - nic nie zostanie zrobione. Gdyby z kolei wszyscy pracownicy zrobili sobie wolne nikt nawet nie zwróci uwagi.
Czasem trzeba wydac firmowy hajs i wrzucic w koszta zeby nie bulic zawyzonych podatków bo sie o kilka stow za duzo zarobilo - ale co moze o tym wiedziec szeregowy pracownik ktorego interesuje odwalic zmiane, wziac szmal a w razie ukąszenia 0rzez komara machnac l4 na trzy miechy lub rzucic wypowiedzeniem bo nie psauje ze ssef ma czelnosc zarabiac więcej niz jego pracownicy
Ależ pierd0lisz... Równie dobrze te kilka stów mógłby dorzucić pracownikom i już by poszło w koszty. Ale nie, lepiej być wąsatym januszem, który mimo zarabiania kilkunastu klocków miesięcznie na krwawicy swoich pracowników, bez których nie zarobiłby nic, żałuje im dorzucić stówki czy dwóch miesięcznie, bo go nie stać.
Miałem już takich szefów, którzy za j3banie cztery soboty w miesiącu nie chcieli stówki dorzucić do wypłaty, bo oni nie mają, bo kredyt muszą spłacać i te marne kilkanaście tysi (ponad dekadę temu, więc całkiem inne pieniądze niż dziś) na miesiąc im nie starcza:D
O to to to! Zarabianie jest dla zarządu. A dla pana Areczka jest zapier... na to ( ͡° ͜ʖ ͡°)
A ktoś Wam broni otworzyc firme, zainwestowac w sprzet, wyszkolic pracowników, uzerac sie z biurokracja?
Zaryzykujcie swoim groszem. Nieee?
No tak, marudzic, ze wyzysk jest łatwo i ściskać dupę z zazdrości.
Jak napisać o tym że się jest Januszem nie pisząc o tym że się jest Januszem ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Klasyczne pierdo lolo... Tak, pewnie, wszyscy załóżmy firmy i zostańmy szefami. A kto będzie wykonywał robotę (poza "zarządzaniem")?
Takie "ryzykowanie swoim groszem"w stylu: jak jest dobry okres - to fajnie, a jak kiepski - to obciąć pensję pracownikom - to żadne ryzyko. Tylko wiesz: nie każdy jest Januszem...
Możnaby dać większą wypłatę pracownikom - i automatycznie są większe koszty. Ale wtedy by było i uczciwie, i sprawiedliwie. A tak - szef ociulał pracowników i orżnął państwo. Są tacy Janusze, co jak nie oszukają każdego, kogo spotkają na drodze, to są chorzy...
Zostan takim Januszem. Tego Ci życzę
Mam znajomych którzy prowadza duzą firmę, wpółpracują z USA i Chinczykami, import, eksport, dystrybucja. Zaczynali jakies 30 lat temu od przejęcia małego zakladu farbiarskiego po rodzicach - żeby nie było - starzy costam mieli, zakład rzędu 200m2 i 4 pracowników. Szału nie ma wbrew pozorom. Woleli dać im albo zamknąć biznes i pozwalniać ludzi. Oni to ogarnęli i teraz mają jak na moje rodzinne wsiurskie strony mala lokalną korporację.
Pytalem ich o to - wiesz, jak jest w praktyce? Dasz czy nie dasz, żydzisz czy nie - pracownikom nie dogodzisz. Zawsze będzie żądza "więcej", na zasadzie dasz palec a będą chcieli całą dłoń. Odmówisz i i będzie odwet. Pare razy na początku dzialanosci dali więcej jak w yafudzie - to spowodowało po paru miesiącach falę odejść i taki regres, że byli bliscy bankructwa i masowych zwolnień. Od tamtej pory, jakichś 20 lat, maja twarde zasady i nie daja nikomu nic ponad to, co sami uznaja za stosowne a na prośby i użalania się z automatu mówi się jak najwieksze pierdoły żeby zbyć zwykłego oportunistę. Dasz jemu? powie reszcie i reszta bedzie zła, bedzie reakcja łańcuchowa, ogólne niezadowolenie, zwolnienia. Nie dasz jednemu? Najwyzej jeden odejdzie.
Z owym kolegą spotkałem się ostatnio dokladnie 19 grudnia 2023 całkiem niespodziewanie, odwiedzilem "Państwo prezesostwo"z ulicy mówiąc sekretarce, ze wpadlem odwiedzic kolegę. Co zastałem w gabinecie prezesa wbijając niezapowiedziany?
Przykry widok zmęczonych, wyprutych, sparciałych, zdezelowanych ludzi bez chęci do życia. Magazynier w amazonie ma większe iskry w oczach niż prezesi duzych firm kiedy nikt nie widzi.
Oczywiście jakbym się umówił to by to inaczej wyglądało a tu z zaskoczenia ze tak powiem wziąłem starego kumpla i jego żonę. Daruję resztę, ale serio, życzę Ci całkiem poważnie prowadzić wielką firmę, byc odpowiedzialnym za mase kontraktów, zleceń, kontrachentów oraz setki pracowników którzy tak, robią na Ciebie, na Państwo Januszerów. Obyś też miał okazję się zmierzyć z takimi problemami oraz wielkim bogactwem w postaci nowego Merca z salonu.
Zdajesz sobie sprawę, że pracownicy to też swego rodzaju inwestycja i jak nie będą doceniani, to zawiną się tam, gdzie zarobią więcej? No, chyba żeś z tych, którzy na rozmowie kwalifikacyjnej pytani o to "dlaczego chce pan pracować w naszej firmie?"odpowiadają, że "dla przygody i emocji"(lub inne tego typu dyrdymały mające połechtać kruche ego rekrutera - pozdro KrowiPlacku:D), zamiast zgodnie z prawdą "dla pieniędzy"(bo to jest główny powód pracy 99% ludzi na świecie, a chęć zdobycia doświadczenia, rozwój etc., to zaczynają się dopiero od 2. miejsca tej listy).
Wracając do pierwszego akapitu i poprzedniego komentarza - ww. szefowie mieli przede mną innych pracowników, których nie doceniali finansowo i wiesz jakie były tego skutki? Zwinęli się i zrobili im konkurencję w tej samej branży, co po paru latach doprowadziło do sytuacji, w której panowie januszowie musieli ograniczyć wachlarz świadczonych usług o te, które świadczyli ich byli pracownicy i do których waliła klientela. Ale że historia lubi się powtarzać, to ci pracownicy też mieli pracowników, których nie doceniali finansowo, wskutek czego oni również zrobili im konkurencję:D
I tak to później się kułało, że ci januszowie biznesu przyjmując kolejnych pracowników, nie uczyli ich niczego ponad to, co było niezbędne w strachu przed tym, żeby kolejny pracownik nie zrobił im konkurencji, a gdy brali dotacje na wyposażenie/doposażenie ich stanowiska pracy (w kwocie np. 20 tysięcy), to taki pracownik nie mógł korzystać z zakupionych narzędzi/urządzeń "bo to nowe, nie dotykaj tego, masz tu stare":D
Inny przykład: wyjazd z szefem na fuchę, na którym to miałem wg obiecanek bardzo dobrze zarobić. Jak to się skończyło? Otóż w dwa następujące po sobie dni przepracowałem cztery standardowe dniówki (po 8 godzin), przy czym pierwszego dnia napi3rdalałem prawie 20 godzin ciurkiem. Ten bardzo dobry zarobek zamknął się w kwocie dwóch stówek (czyli mniej więcej tyle, ile zarobiłbym w te cztery dniówki bez wyjazdu, pracując normalnie po 8 godzin dziennie), gdzie szefu przytulił 10x tyle, na czysto:D Jak pisałem wcześniej, miało to miejsce ponad dekadę temu, więc stawki były nieco inne. Więcej nie pojechałem na taką niezwykle intratną fuchę i powiedziałem, żeby na kolejne wyjazdy szukał sobie innego mudzina...
Inna robota, kilka lat wcześniej w innej firmie. Dniówka 5 dyszek... niezależnie od tego, czy było to standardowe 8 godzin, czy z powodu wyjazdu do innego miasta 18 godzin (czyli powrót ~2 w nocy, a o 8 rano już musiałem być we firmie, czyt. mogłem sobie pospać góra do 7):D
Po wypłacie piłka była krótka: albo podwyżka, albo umowa, albo się żegnamy, a że janusz wybrał bramkę nr 3, to zawinąłem się od razu, nawet nie dając mu czasu na znalezienie nowego wyrobnika.
Jeszcze inna firma, trochę mniej niż dekadę temu. Cztery soboty przepracowane ciurkiem po drugich zmianach (czyli np. w piątki często wracałem przed 2 w nocy, a o 7 rano w sobotę już musiałem być z powrotem w robocie i jeszcze była pretensja, że przychodzę o 6:55, a nie o 6:45, przez co robotę zaczynam chwilę po 7, a nie jak pan kierownik przychodzący 6:45, który robotę zaczynał o... 7:20, bo przed musiała być kawka i ze dwa papieroski w miejscu, którego nie obejmowały kamery, a jako że sobota, to i wkładka z prądem panu kierowniku czasem się zdarzała:D), a pan kierownik w piątek przy wyjściu (po pierwszej zmianie) informuje mnie, że jutro mam być w robocie, bo po pierwszej zmianie sobota zawsze jest obowiązkowa (i to nic, że przepracowałem cztery poprzednie), o czym panu kierowniku poinformował mnie dopiero po paru miesiącach, które przepracowałem wyłącznie na drugie i trzecie zmiany. No więc skończyło się to tym, że w sobotę do roboty nie przyszedłem, a panu kierowniku powiedziałem w biurze przy co niektórych pracownikach (którzy mocni w gębie byli tylko wtedy, gdy pana kierownika w pobliżu nie było, a gdy akurat się nawinął, to już nie mieli mu niczego do powiedzenia, coś jak tutaj: zaczynało się to tak youtu.be/qZeqsHtZVnk?t=140 i tak youtu.be/qZeqsHtZVnk?t=410 a kończyło tak youtu.be/qZeqsHtZVnk?t=694 mniej więcej:D) co o tym myślę, niespecjalnie przebierając w słowach.
Że nie wspomnę o ucinaniu przepracowanych nadgodzin pracownikom, a dopisywaniu sobie za nicnierobienie (czyt. siedzenie z kawką i papieroskiem w ręku).
Jedna z pierwszych robót, końcówka lat 90., tuż po skończeniu szkoły średniej. Robię zadanie X, przytacza się janusz i zleca mi zrobienie zadania Y "już, teraz, zaraz, to zostaw". Kilkanaście minut później wpada na mnie w trakcie robienia Y wyraźnie zdziwiony, że nie robię X. Nie wiem czy w tamtym czasie miał już zaniki pamięci, ale pyta dlaczego robię to a nie tamto, więc zgodnie ze stanem faktycznym wyjaśniam, że przecież tak zaordynował. Wzywa mnie do siebie do gabinetu (czyt. na dywanik). Ledwie zdążyłem zamknąć za sobą drzwi, a typ wyskakuje do mnie z mordą... i pięściami... Jako że byłem wtedy małolat, a premiera "Fight Club"miała miejsce dopiero kilka miesięcy później, to nie wiedziałem jeszcze jak poprawnie postępować w takich sytuacjach (#pdk).
Reasumując mój nieco przydługi komentarz: poczta pantoflowa działa szybko, więc wielu z nich miało problem ze znalezieniem wyrobników... tzn. pracowników, a gdy przyszły czasy zvida, to trzeba było posprzedawać quady, motocykle za kilkadziesiąt tysięcy, część prywatnych aut, mieszkania i zapi3rdalać samemu, żeby nie wpi3rdalać trawy z łąki, bo już nie było chętnych do zasuwania na januszy:D
Jakie oszukają? Jakie oszukają? Przecież wg takich januszy cwaniactwo = zaradność życiowa:D
"Przykry widok zmęczonych, wyprutych, sparciałych, zdezelowanych ludzi bez chęci do życia. Magazynier w amazonie ma większe iskry w oczach niż prezesi duzych firm kiedy nikt nie widzi." Ta, szczególnie wtedy, gdy terminal j3bie ich prądem, gdy szczą w butelkę między regałami, bo do WC za daleko i mieliby zbyt długą przerwę w pracy udając się na tzw. stronę:D
Akurat amazon i ich chójowe januszowe praktyki wobec pracowników (choć z konkurencją też się nie pi3rdolą i stosują chwyty mocno poniżej pasa), nie tylko w PL zresztą, to bardzo zły przykład.
A ja ci życzę, żebyś pozapi3rdalał sobie u takich wąsatych januszy, u jakich ja miałem okazję, a o których pisałem nieco wyżej i zmierzył się z rozj3banym po takich atrakcjach zdrowiem.
Wyobraz sobie, ze mialem okazje pracowac i wasatych januszy. Pieknie wspominam te czasy bo mam RiGCZ dzieki czemu kpnczyla sie wspolpraca po paru miesiacach a rekord to 3 godziny i tyle mnie tam widzieli. Czyli cos, czego wasaty janusz nie zrobi bo prace straci nie tylko on ale kazdy zatrudniony
Miałem takiego szefa, który pieniądze wydawał na swoją małą łódkę. Samochody firmowe się sypały. Szkoda mu było zainwestować w naprawę dachu, bo "przecież jak nie pada to nie przecieka"ale jak lało to musieliśmy miednice i wiadra wody wynosić. W niektórych miejscach sufit spadał.
Czyli powinieneś chwytać w tym rzecz, ale poprzedni post jakby temu przeczy.
Taki trochę Bogdan Boner, tylko u tamtego "we firmie"to przynajmniej było wesoło:D
Człowiek uczy się na błędach i trzeba czasu zeby niektóre cechy zwyczajnie nabyc czy do tego dorosnąć.
Najczęściej komentowane teksty | |
---|---|
Ostatnie 7 dni | |
Ostatnie 30 dni | |
Ogólnie |
PRKS | 81.219.91.* | 07 Stycznia, 2024 01:03
Ależ pierd0lisz... Równie dobrze te kilka stów mógłby dorzucić pracownikom i już by poszło w koszty. Ale nie, lepiej być wąsatym januszem, który mimo zarabiania kilkunastu klocków miesięcznie na krwawicy swoich pracowników, bez których nie zarobiłby nic, żałuje im dorzucić stówki czy dwóch miesięcznie, bo go nie stać.
Miałem już takich szefów, którzy za j3banie cztery soboty w miesiącu nie chcieli stówki dorzucić do wypłaty, bo oni nie mają, bo kredyt muszą spłacać i te marne kilkanaście tysi (ponad dekadę temu, więc całkiem inne pieniądze niż dziś) na miesiąc im nie starcza:D