Ale bzdura zmyślona.
YERBUŚ, niekoniecznie.
rodzice coraz rzadziej chowają dzieci na rzecz wzrostu populacji rozwydrzonych, nie wychowanych bachorów, które są przekonane o swej bezkarności.
ciekawe jakby się ta para zachowała gdyby dzieciak kwiaciarki wyszedł na parking i gwoździem im samochód porysował. też byłoby "nic się nie stało, to tylko dziecko?".
pamiętaj, że kij ma zawsze dwa końce.
aaa, żeby nie było.
piszę o tym, że to niekoniecznie bzdura, bo sam miałem podobną sytuację lata temu w sklepie z odzieżą ale obyło się bez policji.
matka co prawda oponowała, bo to tylko dziecko
a ojciec wyciągnął portfel, zapłacił za szkody, zabrał uszkodzony towar i warknął tylko do żony, że właśnie wydał więcej niż dzisiaj planował i że mogą jechać do domu bo sukienki już jej nie kupi.
dzieci są odwzorowaniem rodziców.
to RODZICE mają je wychować, nauczyć życia w społeczeństwie, przestrzegania kompasu moralnego i życia w zgodzie z wpojonymi zasadami...
... tak tylko chciałem dodać, że sama historia wcale nie musi być fake'owa.
/Edytowany: 2022:04:02 18:02:00Edytowany: 2022:04:02 18:01:12Edytowany: 2022:04:02 17:59:56
Nienawidzę tego typu ludzi "to tylko dziecko"
Tak się hoduje pokolenia "dej""mnie się należy"tylko takich lać i patrzeć czy równo puchnie
Po części mogli mieć rację: dziecku czasami nie da się czegoś zakazać. Ale rodzice sś od tego, żeby ponieść konsekwencje.
Xxx
to nie jest kwestia zakazów i nakazów.
mówimy o relacjach rodzic - dziecko
nie o relacjach rząd - obywatele.
dziecko się uczy od rodziców jak należy się zachować i później powiela te zachowania poza domem.
nawet dwulatka można potraktować jak równego sobie i na spokojnie mu wyjaśnić co jest dobre a co złe.
czy zrozumie za pierwszym razem? zapewne słów samych w sobie nie. ale emocje już tak.
stąd nie powinno się krzyczeć czy karać dziecka bo np. pomalowało kredkami ścianę.
ono jeszcze nie wie, że to jest złe.
wyjaśnij, że źle zrobiło,
naucz gdzie może rysować,
dopiero później wymagaj
i ewentualnie egzekwuj.
jeśli więc dzieciak w kwiaciarni zniszczył cokolwiek to znaczy, że nie nauczono go w domu, że nie wolno niszczyć rzeczy, ZWŁASZCZA nie swoich.
a to już wina rodziców.
więc i konsekwencje spadają na nich właśnie.
/Edytowany: 2022:04:02 18:57:26
Najlepsze w tej historii jest to, że dwójka rodziców była w kwiaciarni. Jeden rodzic mógł spokojnie szukać odpowiednich kwiatków, a drugi pilnować młodego. A jeśli to były np. kwiaty dla jego matki, ale to żona jest lepsza w dobieraniu kwiatów, to żona mogła zrobić rozeznanie, a potem przekazać streszczenie mężowi, a ten by powiedział, które kwiatki jego mama lubi (albo które kojarzy, że są u niej w domu) i dziecko upilnowane by było. Nie wiem, czemu konkretnie oboje rodziców musieli na te kwiatki spoglądać.
Bo mieli w dupie dziecko. Prawda jest tak, ze w wiekszosci ludzie majacy dzieci, maja je nie po to, zeby z tego dziecka wyrosl wspanialy czlowiek, ktorego beda zawsze kochac, ale po to, bo uwazaja ze to kolejny etap w zyciu, bo dziecko trzeba miec jak sie wezmie slub. Jeszcze to pokutuje niestety, a potem zala sie ze dziecko choruje, ze to ze tamto. Zala sie, nie wychowuja, bo nie maja do tego serca, nie kochaja.
Skąd ty bierzesz te mądrości? Swego czasu na codzień miałam do czynienia z rodzinami o różnym statusie społecznym i materialnym, ale z tego co zaobserwowałam, to rodziców którzy mieli w poważaniu wychowanie swoich dzieci była garstka, dosłownie pojedyncze przypadki. Ten yafud też mi się wydaje mocno podkoloryzowany, o ile wogole prawdziwy.
To chyba mało tych rodzin poznałaś.
też tak myślę jak Lusia.
rodziny bogate:
rodzice często są tak zabiegani z powodu spraw służbowych, koktajli z klientami i przyjaciółmi, że dziecko jest odstawione na boczny tor, wychowanie zastąpione kolejnym plikiem banknotów i poświęca mu się uwagę tylko wtedy, kiedy akurat trzeba się komuś pochwalić.
klasa średnia
ojciec zasuwa na budowie, często za granicą, robi hajsy. żona często siedzi w domu "opiekuje się dziećmi".
zapytacie skąd ten cudzysłów? już tłumaczę.
osobiście poznałem co najmniej kilka takich rodzin i kobity w domu siedząc cały dzień spędzały na FB i oglądaniu seriali a dzieciaki DOSŁOWNIE siedziały obsrane z gilami do pasa.
(NIE GENERALIZUJĘ! PO PROSTU ZNAM TAKIE PRZYPADKI!)
bieda i patologia
bo 500+ i inne benefity mają się zgadzać.
---
mądrości tpss też nie są tutaj nietrafione.
jeszcze 20-30 lat temu, kiedy nie było tylu kanałów w TV, aplikacji na telefon, serwisów randkowychyba w internecie ludzie dobierali się w pary częściej bo na prawdę chcieli ze sobą być.
obecnie - a jëbäć, nie ta/ten to inna/y.
dziecko to była wpadka,
dziecko to był pomysł na dochód,
dziecko to był pomysł teściów,
dziecko to był jej pomysł a on wcale nie chciał...
wybierzcie sobie cokolwiek z listy albo dopiszcie swoje.
kiedyś potomek był przedłużeniem linii krwi.
obecnie potomek jest głównie zawadą w trakcie podróży, zabawy, rüchania się na lewo i prawo, ćpania, chlania i scrollowania internetu.
społeczeństwo mocno się popsuło na przestrzeni kilku ostatnich dekad.
Nie twierdzę, że takie przypadki nie istnieją, ale dalej uważam że jest to marginalna część społeczeństwa. Na codzień spotykamy normalne rodziny, które szukają złotego środka zeby pogodzić pracę z wychowaniem dzieci. Oczywiście o takich rodzinach się nie mówi. Nie są one "medialne". W internecie większą popularnością cieszą się historyjki o patologiach, przez które kreuje się właśnie taki obraz współczesnego społeczeństwa. Ale tak na logikę, zastanów się jakie dzieci są w twoim otoczeniu?
Pracowałam w ośrodku wypoczynkowym, w którym przewijały się rodziny z każdej wymienionej przez ciebie klasy. Poznałam setki, jak nie tysiące rodziców i dzieci. Dodatkowo byli oni na wakacjach, więc tym bardziej "na luzie". Dzieci z ewidentnymi brakami w wychowaniu, którymi rodzice nie są zbyt zainteresowani, było dosłownie kilka. A uwierz, dzieci w stosunku do animatorów są bardzo wylewne i poznałam wiele sytuacji domowych więc mam pojęcie o czym piszę.
wiesz, problem polega na tym, że sporo ludzi NIE MA tak obszernych doświadczeń jak Ty...
czy Nasz obraz społeczeństwa bierze się z internetu?
nie koniecznie.
można być wykształconym bo rodzice o to zadbali ale wciąż mieszkać w pato-kamienicy i widzieć jedynie pato-rodziny w dysonansie z własną, idealną jak na takie warunki rodziną.
ja osobiście mieszkam w niewielkim mieście po środku obcego kraju, gdzie jedyną rozrywką kulturalną jest centrum handlowe.
również mam sporo obserwacji zwłaszcza względem bachorów bez kompletnie żadnego nadzoru.
i u mnie współczynnik normalności zachowania jest całkowicie odwrotny do Twojego.
brak poszanowania osób starszych,
brak poszanowania własności publicznej,
brak poszanowania autorytetu munduru,
i bierze się to głównie z powodu
braku przewidzianych konsekwencji.
tutaj ten proceder trwa od dekad, na szczęście w PL bezstresowe wychowanie dotyczy dopiero ostatniej dekady ale fakt, że już się to echem odbija, faktem pozostaje.
i oczywiście, dziecko z patologii może wyjść na ludzi,
a dziecko z rodziny bogatej zejść na psy
ale...
... choć uwarunkowane jest to psychiką samego dziecka w wieku dorosłym, to wciąż uważam, że jego psychikę w wieku dziecięcym kształtowało społeczeństwo w jakim przebywał jednak największy wpływ mieli rodzice.
oczywiście można zapytać co z mordercami, gwałcicielami i pedofilami, skąd się tacy biorą,
skoro uważam, że środowisko ich wychowało.
na to również mam swoje zdanie.
nieuleczalna wada psychiczna, której nie kara się więzieniem albo przeniesieniem do innej parafii tylko leczy się kulą w łeb.
Oczywiście nie mogę się wypowiedzieć jak to wygląda w innych krajach. Przedstawiłam swoje obserwacje z obszaru Polski. Uważam, że mówienie "teraz dzieci są nie wychowane", to tak jakby powiedzieć "każdy Polak to pijak i złodziej". Jedno i drugie jest tak samo krzywdzące, ponieważ skrajnie patologiczne jednostki wpływają na opinie o całym społeczeństwie. Bezstresowe wychowanie jest bardzo trudną metodą wymagająca od rodziców ogromu cierpliwości i wytrwałości. Pomiędzy nią, a brakiem wychowania jest ogromna przepaść, a mimo to ciągle ludzie utożsamiają jedno z drugim.
Najczęściej komentowane teksty | |
---|---|
Ostatnie 7 dni | |
Ostatnie 30 dni | |
Ogólnie |
fejk | 89.64.40.* | 02 Kwietnia, 2022 21:44
Najlepsze w tej historii jest to, że dwójka rodziców była w kwiaciarni. Jeden rodzic mógł spokojnie szukać odpowiednich kwiatków, a drugi pilnować młodego. A jeśli to były np. kwiaty dla jego matki, ale to żona jest lepsza w dobieraniu kwiatów, to żona mogła zrobić rozeznanie, a potem przekazać streszczenie mężowi, a ten by powiedział, które kwiatki jego mama lubi (albo które kojarzy, że są u niej w domu) i dziecko upilnowane by było. Nie wiem, czemu konkretnie oboje rodziców musieli na te kwiatki spoglądać.
tpss | 77.253.141.* | 02 Kwietnia, 2022 22:13
Bo mieli w dupie dziecko. Prawda jest tak, ze w wiekszosci ludzie majacy dzieci, maja je nie po to, zeby z tego dziecka wyrosl wspanialy czlowiek, ktorego beda zawsze kochac, ale po to, bo uwazaja ze to kolejny etap w zyciu, bo dziecko trzeba miec jak sie wezmie slub. Jeszcze to pokutuje niestety, a potem zala sie ze dziecko choruje, ze to ze tamto. Zala sie, nie wychowuja, bo nie maja do tego serca, nie kochaja.