Magia świąt jest lepsza kiedy każdy dostaje to co chce. Chcą kasę, daj im kasę, nie próbując dać im czegoś czego oni nie chcą.
kapitalizm to ustrój polityczny,
konsumpcjonizm to obecnie, społecznie akceptowana choroba psychiczna...
... gdzie w tym magia świąt?
LUDZIE SĄ WAŻNI, NIE TO CO PRZYNIEŚLI!
Po prostu nie znasz potrzeb wnuczat.To, ze Ty chcialabys cos dostac, nie znaczy ze inni rowniez.
Wychowałem się w czasach przed epoką konsumpcjonizmu. Pod choinką zwykle znajdowało się czekoladę, kilka cukierków, ewentualnie książkę - często używaną. I wszyscy się cieszyli, bo kto nie lubi czekolady? A teraz? Płacz, bo niewłaściwy model Ajfona, czy inny nietrafiony prezent za setki, czy tysiące złotych.
No... jakbym był niewidomym dzieckiem czy z cukrzycą to na pewno bym się z takich prezentów nie ucieszył...
Tez wychowywalam sie wtedy. Pamoetam jak pod choinke dostalam jednoczesnie 3 kubki (od babci, ciotki i prababci). Robilam dobra mine do zlej gry, bo rodzinie nie chcialam zrobic przykrosci (szczegolnie babciom), ale wcale sie nie cieszylam jako 8latka ze bede miala 3 kubki do picia. Super. W tamte swieta dostalam tez pare rajstop i skarpetki.
Nie popieram reakcji wnukow (szczegolnie jesli faktycznie nazwaly prezenty gownianymi), ale nie zgrywajcie zgredow, ktorzy cieszyli sie jak na swieta nie dostali wp*ierdolu.
Wychowales sie przed epoka konsumpcjonizmu, jak pewnie wiekoszosc z nas i co z tego? Cieszyles sie, bo nie bylo wyjscia. Akurat z czekolada trafilo i cukierkami. A jakbys nie lubil czekolady a cukierki bylyby o smaku ktorego nie znosisz? Tak, sa osoby ktore nie lubia czekolady. Kazdy czlowiek ma jakies preferencje, cos bardzo lubi, a czegos bardzo nie. Na tym polega sztuczka, zeby w te preferencje trafic i prezemt nie musi byc drogi, ale ma wpadac w preferencje obdarowywanego.
A ja z kolei pozwolę sobie powiedzieć to w ten sposób, u mnie każdy wie, albo przynajmniej się domyśla, co dostanie pod choinkę, po prostu wymieniamy rzeczy jakie chcemy dostać, a reszta niech komninuje, ale ustalamy sobie limit że na osobę nie wydajemy więcej jak na przykład 100 złoty, nie żebyśmy się tego kiedykolwiek trzymali, ewentualnie we dwójkę się składamy na jeden duży prezent dla danej osoby. I w moim przypadku jest taka ciekawa sytuacja że ja sobie prezent kupuję sam, a oni mi pieniądze oddają i następnie pakują i ciach pod choinkę, mnie to nie przeszkadza, rodzinka z prezentów zadowolona,czego chcieć więcej? Dziwny sposób przyznaję ale się sprawdza już od 10 lat
Aha. Wszystkie osoby co tak tęsknią za czasami przed złym konsumpcjonizmem. Może wyrzucicie swoje smartfony?
Ja urodziłam się w połowie lat 90. Szczerze gwiazdki nie lubiłam. Kolejna lalka, którymi się nie bawiłam. Wolałam samochody. Już bardziej bym się ucieszyła z autka z 5 zł niż z lalki za 10.
Ale musiałeś się uśmiechać inaczej czeka kara.
Nawet nie wiesz Autorko ile bym dała aby dawać tylko pieniądze. Pytam rodzica dzieci, czego im brakuje, może coś chcą i dostałam "ze wszystkiego się ucieszą". Nie.
Mają 6 lat i dobrze wiem, że nie ucieszą się ze wszystkiego. Na złość kupiłam puzzle (wiem, że nie układają). Może się nauczą, że nikt nie będzie wróżył z fusów.
Więc, Autorko zazdroszczę.
Co do osób "liczą się ludzie, a nie prezenty". To przychodźcie bez prezentów. Uwierzcie, wiele osób woli nic nie dostać niż mieć kolejny kubek, którego nie ma gdzie położyć, figurki czy ubranie totalnie niepasujące do niego.
I co ważne, to nie oznacza, że na prezenty trzeba wydać przynajmniej 200 zł. Można kupić dobry upominek bez problemu w mniejszej kwocie, byle tylko pasował do osoby. Najlepiej spytać.
Zaraz, zaraz, ale te dzieci dostały przecież na święta kasę, a upominki to był tylko dodatek.Dla mnie więc to nie była reakcja na nietrafiony prezent - bo przecież i tak dostały to o co prosiły - tylko dzieci są po prostu rozpuszczone.
/konsumpcjonizm to obecnie, społecznie akceptowana choroba psychiczna../
Czyli religia. Religia konsumpcjonistyczna mogła zdominować Święta, bo te "tradycyjne"religie miały kaprys pokłócić się o imponderabilia.
Ja nie wiem skąd wy bierzecie te dzieci. Jakoś nigdy nie udało mi się nie trafić jakoś szczególnie z prezentem czy to dla chrześnic czy dzieci rodzeństwa. Nawet jeśli coś nie podeszło od razu jak np mikołajek to po kilku miesiącach to była jedna z lepszych książek na dobranoc. I faktycznie sama ja czytałam i lubię wrócić do tej opowieści. Wielokrotnie chrzesnica czy to jedna czy druga dzwoniły i mówiły że bardzo podobają im się prezenty, czasem pożyczają koleżankom gdyż książki sa fantastyczne. I sama się muszę z tym zgodzić bo zawsze starałam się kupić pełne humoru książeczki które uwrażliwia dziecko na wiele czynników czy to los zwierząt czy innych ludzi. Zabawki też kupuje takie żeby rozwijały kreatywność. Typu puzzle, dobrze znane planszowki czy klocki LEGO lub takie zwykłe. Jak dzieciak nie docenia takich rzeczy to ciężko mu będzie docenić nawet drogi prezent.
W tym rzecz, ze to nie kwestia dzieci, a doroslych, ktorzy nie staraja sie kupujac prezent. Ty sie starasz, szukasz czegos co te konkretne dzieci zaciekawi. Malo kto tak niestety robi. Ludzie zwykle kupuja byle co, badz kupuja cos, co im sie podoba i oczekuje wielkiej radosci, tyle ze o ile dorosli z grzecznosci dziekuja i usmiechaja sie wdziecznie, to dzieci jeszcze tego nie potrafia, nie potrafia udawac i dobrze.
Masz rację że to kwestia dorosłych, ale przede wszystkim tego co oni wpajają swoim dzieciom. Jak matka nie czyta to dziecko też nie będzie. Tutaj jest pies pogrzebany. Natomiast prezenty najlepiej żeby podbiły zainteresowania.
Oczywiscie. I dzieci rozpuszczone, roszczeniowe, to przede wszystkim dzieci zaniedbane emocjonalnie i wychowawczo. To wszystko wina rodzicow, bo jak rodzic nie pokaze, nie zainteresuje, to dziecko, jak ma podobne IQ do rodzica, samo nie wykaze inicjatywy i to bledne kolo, dlatego z patologicznych, prostackich rodzin, zwykle wychodza prostackie dzieci, ktore sa potem doroslymi. Zdarzaja sie rodzynki, ktore nie chca byc takie jak jego rodzice, ale niezwykle rzadko niestety.
Wierzą w świętego Mikołaja, ale to tobie każą sobie dawać kasę na święta? Ktoś tu kręci. Czy dzieci czasem nie powinny pisać listów z tym co chcą dostać?
Odnośnie konsumpcjonizmu, to właśnie w imię jego zwalczania powinniśmy uważać żeby dawać prezenty które obdarowanego ucieszą, albo kasę którą będzie mógł wydać na potrzebne rzeczy, zamiast zbędne g. które będzie musiał wyrzucić,
Jestem po stronie dzieci, lepiej dać kasę zamiast napędzać konsumpcjonizm dając coś co się nie spodoba.
Kik - może dzieci właśnie listy napisały, ich mama je przeczytała, a potem przekazała babci/autorce, gdy ta pytała, co wnuczki chcą pod choinkę.
A dzieci niekoniecznie mogły wiedzieć, że prezenty są "bonusem". Mogły uznać, że zamiast większej ilości pieniędzy, dostały mniejszą sumkę plus... prezenty prosto z tyłka.
Z czytaniem też różnie bywa - rodzice nie muszą pochłaniać książek, żeby zainteresować nimi dzieci. Wystarczy jedna dobra lektura i chęć rodziców do dalszego kupowania/wypożyczania książek pod kątem dziecka. Tylko tu jest pies pogrzebany - to zajmuje czas, a warto też przecież wiedzieć, co się dziecku w książce najbardziej spodobało. Bo nie każde pokocha np. Harry'ego Pottera, choć tam tyle magii i baśni jest.
Najczęściej komentowane teksty | |
---|---|
Ostatnie 7 dni | |
Ostatnie 30 dni | |
Ogólnie |
PWWR | 91.230.98.* | 17 Grudnia, 2021 01:10
Wychowałem się w czasach przed epoką konsumpcjonizmu. Pod choinką zwykle znajdowało się czekoladę, kilka cukierków, ewentualnie książkę - często używaną. I wszyscy się cieszyli, bo kto nie lubi czekolady? A teraz? Płacz, bo niewłaściwy model Ajfona, czy inny nietrafiony prezent za setki, czy tysiące złotych.