Dlaczego yafud? Bylscie małżeństwem przed delegacja. Wtedy kto prał? Dla mnie to byłoby super, bo wtedy można znaleźć w tych brudach dowody (nie)zdrady;D
I cyk rozwodzik
No nie chce mi się wierzyć ale ok, zaś co do ustaleń i podziału obowiązków to takie rzeczy się ustala na początku związku/małżeństwa czy tuż po zamieszkaniu razem.
Ja np. prania robić nie mogę, tzn. wstawiam/wyjmuje/wieszam ale nie mogę przygotować. Jestem daltonistą i przy próbach przygotowania prania za czasów kawalerskich, kończyło się to tragicznie. Szybka rozmowa z moją wtedy dziewczyną, a teraz żoną i problem rozwiązany - ona przygotowuje, ja wstawiam. Jest 50/50.
W delegacji bym oddał do pralni. Pół żartem, pół serio jak sobie wychowałaś faceta tak masz;) I podziękuj teściowej!
To co on dwa miesiace nie prał? W Afryce na tej delegacji czy na antarktydzie? Nie miala w miejscu zamieszkania dostepu do wody i pralki? Jak mial to dopa nie facet.
Jesli nie miał to co ze przywiozl ci pranie nie widze nic dziwnego. Bez przesady. To nie pranie na tarce w rzece w zimnej wodzie i klepanie kijanka. Wrzucasz ciuchy do pralki, kapsulki do prania i plyn.
Zebyscie sie nie przepracowali.
Oboje jestescie siebie warci.
Ależ bzdury piszecie. Co innego podział obowiązków w obu, co innego szczyt niezaradności. A nie lubię jak mi ktoś w bieliźnie grzebie więc pytanie robię tylko i wyłącznie ja. Nie wyobrażam sobie za to żeby mąż przywiózł pranie z tak długiej delegacji. Pół roku! Pomijam już, że pewnie w pokoju by mu śmierdziało,ale chodziłby brudny? Nawet bez pralki przeprałby coś ręcznie. A jak nie, to do pralni. Więcej pieniędzy i energii poświęcił na kupowanie nowych ciuchów i przywiezie ie ich. Pomijając, że nowe ubranie też wypadałoby chociaż przepłukać...
Chlop pojechal na pol roku do roboty za granice. Nie było go dwa miechy i nie macie bladego pojecia jaka to praca - moze platfrma wiernicza? Polozenie gazociagu/swiatlowodow przez pol kraju? Moze naprawia maszyny rolnicze albo czysci zbiorniki w tankowcach? Pojechal tam zarobic grubszy szmal, moze wali 7 dni w tygodniu po 12h aby zza granicy przywiesc pieniadze na jakis konkretny cel (np budowa domu) a nie prezenciki? Komentujacy widza tylko czubek nosa. Jego ubrania wcale nie musza walic po dwoch miesiacach jezeli ma komplet ubran roboczych w trakcie zmiany a swoje zaklada po kąpieli wieczorem a rano i tak wbija sie w stroj roboczy.
No akurat temat platform wiertniczych jest mi bliski. Rzeczywiście robi się tam nawet i 2 tygodnie po 10-12h dziennie tyle, że następny tydzień lub 2 ma się wolne. Dodatkowo na takiej platformie jest całe zaplecze dzięki któremu żyje się jak cywilizowany człowiek łącznie z pralnią i to często taką, że ciuchy wystarczy tam zanieść. Gazociągi, przynajmniej w Polsce, kładzie się zwyczajnie,praca jak każda inna. Generalnie nie jestem w stanie wyobrazić sobie pracy, która nie daje dwóch dni w ciągu dwóch miesięcy na odsapnięcie i ogarnięcie się. Chyba, że bydło przez prerię przepędzał...
Na potrzeby tego komentarza zadzwonilem do swojej cioci ktorej mąż (juz na emeryturze) 20 lat temu jezdzil na takie kontrakty. Zapytalem o najlepszy i tak to wygladalo - wujek dostal roczny kontrakt w dwoch wariantach, wybral ten co opisuje czyli najbardziej hardcoreowy: kontrakt roczny, 3x po 3 miesiace z jednym miesiacem przerwy miedzy wyjazdami, praca jako spawacz/elektromonter. Stawiali hale produkcyjne w Norwegii (hale, w ktorych notabene dzis pracuja przyjezdni polacy i wszyscy inni imigranci). Hale polozone na zupelnym wtedy odludziu, do sklepu mieli kilkanascie kilometrow. Nikt nie mial samochodu, najpotrzebniejsze rzeczy przywozili. Jak ktos chcial sie wybrac do sklepu to taxi - a malo kto gadal po ichniemu i nie bylo komórek xD tylko w naglych wypadkach opracownicy wyjezdzali z zakladu pracy. Opcja zdrady? Nie oszukujmy sie, tam nie pracowaly kobiety... 1 dzien wolnego (niedziela) zmiany po 10-12h, oczywiscie z przerwami. Mieszkali w barakach, przywozili ze soba mase puszek, konserw i co sie dalo. Mieli co prawda kantyne i zapewnione nawet posiłki ale wciaz zabierali swoje. Hektolitry alkoholu rowniez. Na tamte czasy, nie oszukujmy sie, warunki mieli nieporownywalnie gorsze niz obecnie aczkolwiek wciaz czyta sie, ze nawet dzis na roznych zbieraniach ogorkow czy truskawek jest gorzej niz w Afryce. W kazdym razie w pensji mial wliczone 3 posiłki z kantyny, kawe, herbate itp, nocleg w blaszaku pracowniczym, prysznice. Warunku, mowiac krotko, najskromniejsze aby zrobic swoje i przezyc. W wynagrodzenie mial wliczone tzw. rozłąkowe. Nie, nie przywiozl zadnych prezentow, pamiatek ani innych bzdur. Pojechal zarobic tyle, ze dzieki temu jednemu kontaktowi i roku z zycia postawili dom. Nie, ciocia nie miala bólu tyłko o brak prezentow i tego, ze musiala poprac mu brudne ciuchy i jeszcze przygotowac wyprawkę na kolejny wyjazd.
Może zadzwoń i popytaj jakie 20 lat temu były warunki na porodówkach, w akademikach czy wiejskich szkołach :D teraz jednak świat wygląda nieco inaczej. Poza tym nikt tu nie pisze, że chłop miał przywieźć prezenty, mam wrażenie, że autorka nawet wspomniała o tym w formie żartu. Mi nawet nie chodzi o to, że zrzucił pranie na żonę. Zwyczajnie powinien się oprać i tyle. Sytuacje kiedy byłoby to niemożliwe są albo rzadkie, albo praktycznie ich nie ma. Myślę, że żona też zdawałaby sobie sprawę z tego, że się nie dało. Z gościa wyszedł leń i śmierdziel, bywa.
Jezeli chodzi o porodowki w Polsce to byly, zdaje mi sie, lepsze - bo nie tak stare;)
No właśnie, zdaje ci się. Porodowki to nie tylko sprzęty, ale też ludzie przyjmujący poród.
Dawniej normą było, że personel traktował rodzącą w nieprzyjemny sposób.
Też jeżdżę po 1.5 do 2 miesięcy za granice, pracuje z samymi chłopakami i jednak każdy umie coś sobie uprać, włączyć pralkę czy suszarkę z opisem w obcym języku, zrobić sobie ciepły posiłek czy po prostu posprzątać wokół siebie. Wstyd być taką dorosłą sierotą
Ja pieprzę, chłop tyra za granicą by zapewnić rodzinie lepszy byt, a żonka jedyne na co czeka to prezenty i niespodzianki...
60 par majtek, 60 par skarpetek, ponad 30 podkoszulków, 15-20 par spodni, a to dopiero początek... jaki facet ma tyle ubrań? I jak on to zabrał?
Albo faktycznie był śmierdziel, albo jakoś sobie dawał radę z praniem, jednak. Z drugiej strony przepierka przepierką, ale kupę czasu trzeba się nameczyc by ubrania były tak czyste jak z pralki. Pralnie to też droga zabawa (w sumie pewnie zależy też jakie), więc nie do końca się dziwię, że wolał wyprać w domu. Np. ja mam swoje dziwactwa i brzydzę się prać w ogólnodostępnych pralkach.
Chociaż w domu mógł sobie już sam nastawić pranie.
Nieprzyjemny to mało powiedziane. Teraz wszystko co źle z komuny wraca w szpitalach, tylko porodówki powoli się cywilizują, ale to z powodu fundacji rodzić po ludzku, a nie dlatego że któryś z lekarzy, położnych czy pielęgniarek miało taką inicjatywę.
Facet hamuje za granicą, a Ty jeszcze byś prezenciki chciała (jeszcze dla dzieci to rozumiem, ale Ty jesteś dorosla). Materialistka z Ciebie. Ja bym się cieszyła, że mam znów męża przy sobie, choć na jakiś czas, a nie patrzyła na to czy coś ni przywiózł.
A jak z kolejnego wyjazdu wróci z czystymi ciuchami, znów będzie płacz, że pewnie ma jakąś kobietę. Nie dogodzi...
;)
Facet mógł normalnie prać, a tych ciuchów nazbierało się może np z tygodnia. Wiedział że jedzie do domu, więc stwierdził, iż nie ma sensu prać na miejscu (może musiał zanosic do pralni i mu się nie opłacało). A Autorce wcale nie chodziło o prezenty - napisała tak, żeby podkreślić, zobrazować i trochę ubarwić sytuację. Tak myślę.
Najczęściej komentowane teksty | |
---|---|
Ostatnie 7 dni | |
Ostatnie 30 dni | |
Ogólnie |
Olkaa | 188.146.232.* | 06 Grudnia, 2019 18:10
Dlaczego yafud? Bylscie małżeństwem przed delegacja. Wtedy kto prał? Dla mnie to byłoby super, bo wtedy można znaleźć w tych brudach dowody (nie)zdrady;D