To po co tam jeździsz? Tak cię ciągnie do głupich starych? Niech się kiszą we własnym sosie, a Ty zacznij żyć.
Co za roszczeniowość... Wyprowadziłaś się, to się ogarniaj
Ja na własne życzenie nie woziłam ze sobą słoików, nigdy, pomimo uporu matki. Ale nie żałuję ani trochę, teraz ja umiem dobrze i sprawnie gotować, a moje słoikowe koleżanki ograniczyły swój repertuar do schabowego, mielonego i pomidorówki z koncentratu. W erze jedzenia na dowóz łatwo zaniedbać umiejętność gotowania.
Powiedz im tak jak będą łazić o balkonikach;)
No, faktycznie, smutek, że ktoś olewa najbardziej podstawowe zasady dobrego wychowania to roszczeniowość.
Nie wyobrażam sobie kogoś do siebie zaprosić i wymagać, żeby targał ze sobą swoje jedzenie - a skoro do nich jeździ, to znaczy, że ją tam zapraszali.
No i "utrzymywanie dorosłego człowieka"- na razie jest dopiero studentką, i to studentką dzienną. Nie może podjąć pracy na pełen etat, jeśli jest na "sprawdzonych"studiach a nie jakimś dziennikarstwie, to i z pracą na część etatu może być problem, jeśli chce coś z tych studiów wynieść, a nie ZZZ.
Rodzice mają obowiązek utrzymywać dziecko do końca studiów (poniżej 26r.ż.), i jeśli ktoś sobie chce zrobić dziecko to musi mieć to na uwadze.
Wiadomo, że są różne sytuacje, ktoś może stracić pracę którą miał gdy decydował się na dziecko, ktoś zachorować, miło jak dziecko pomaga.
Ale istnienie ludzi, którzy nie są w ciężkiej sytuacji, a nie pozwalają dziecku (które ma ku temu predyspozycje) iść na wymagający kierunek i w pełni się na nim skupić, jest po prostu przykre. Trzeba było myśleć przed wskoczeniem do łóżka a nie potem płakać, że mają kogoś na głowie.
*"prawdziwych"studiach.
Autokorekta, której ingerencji nie zauważyłam przed wysłaniem.
Cudzysłów oczywiście celowy.
Wszyscy tu o roszczeniowosci,o obowiazkach rodzicow wobec dzieci i vice versa.A moze autorce jest poprostu i po ludzku przykro.Inni z tymi sloikami przywoza cieplo i milosc z domu rodzinnego.A ona??
Przeciez tu nie chodzi o to, ze autorce jest zle, ze nie dostaje sloikow. Jest jej przykro, bo rodzice traktuja ja jak kogos obcego. Nie jezdzij tam autorko. Po co to robisz? Lubisz byc cierpietnica?
Natura_Reczy tez tak myślę
Sloiki mojej mamy bardzo mi pomogly, to byl tani sposob na zycie w aka. Bardzo jej jestem za to wdzieczna, szkoda ze nie masz na to szans.
Moim zdaniem największy problem to nie to, że autorka nie dostaje słoików na wynos, tylko to, że z yafuda wynika, że ona musi zabierać własne jedzenie jadąc do domu rodzinnego.
Też uważam, że nie powinna tam jeździć, a na pewno nie często. Po co, skoro jest traktowana w ten sposób.
Nie wyobrażam sobie, że mogłabym kogoś przyjąć na weekend w odwiedziny i nie dac jedzenia...
Nie JEŹDŹ jest poprawnie.
W kwestii merytorycznej musze, tym razem, przyznać Ci racje.
Wera: Też zabieram swoje jedzenie do domu. Z różnych powodów. I nawet gotuję jak przyjeżdżam, żeby pomóc rodzicom. Albo jest jej przykro bo się wczoraj obudziła jacy oni są, albo powinna wiedzieć to już dawno i dla własnego zdrowia psychicznego odcinać kontakty. A jak trudno jest zaakceptować, że się ma takich rodziców, to alimenty mogą pomóc. Żeby się tylko nie zdziwiła jak na starość oni pozwą ją.
Nie wiesz nic o tym jaka ona była / jest dla rodziców ani jacy oni byli w przeszłości a piszesz referat.
Najczęściej komentowane teksty | |
---|---|
Ostatnie 7 dni | |
Ostatnie 30 dni | |
Ogólnie |
Wera. Nie chce mi się logować. | 95.40.110.* | 21 Listopada, 2019 15:15
No, faktycznie, smutek, że ktoś olewa najbardziej podstawowe zasady dobrego wychowania to roszczeniowość.
Nie wyobrażam sobie kogoś do siebie zaprosić i wymagać, żeby targał ze sobą swoje jedzenie - a skoro do nich jeździ, to znaczy, że ją tam zapraszali.
No i "utrzymywanie dorosłego człowieka"- na razie jest dopiero studentką, i to studentką dzienną. Nie może podjąć pracy na pełen etat, jeśli jest na "sprawdzonych"studiach a nie jakimś dziennikarstwie, to i z pracą na część etatu może być problem, jeśli chce coś z tych studiów wynieść, a nie ZZZ.
Rodzice mają obowiązek utrzymywać dziecko do końca studiów (poniżej 26r.ż.), i jeśli ktoś sobie chce zrobić dziecko to musi mieć to na uwadze.
Wiadomo, że są różne sytuacje, ktoś może stracić pracę którą miał gdy decydował się na dziecko, ktoś zachorować, miło jak dziecko pomaga.
Ale istnienie ludzi, którzy nie są w ciężkiej sytuacji, a nie pozwalają dziecku (które ma ku temu predyspozycje) iść na wymagający kierunek i w pełni się na nim skupić, jest po prostu przykre. Trzeba było myśleć przed wskoczeniem do łóżka a nie potem płakać, że mają kogoś na głowie.