Odpowiada za to zjawisko rozproszenia odpowiedzialności, im wiecej ludzi dookola tym mniejsza szansa na reakcje ze strony kogokolwiek.
A ja np boje sie pomagac takim ludziom. Moze powiecie, ze to okrutne ale kilka razy zdarzylo mi sie tak ze chcialam pomoc a zostalam zwyzywana. Nie chce ryzykowac, ze za ktoryms razem dostane na oslep z piachy czy cos. Oczywiscie mowa tu o podpitych a nie o kazdym kto by sie w mojej obecnosci przewrocil.
Taka prawda.. mój narzeczony pare h leżał na izbie i nic mu nie robili (później się okazało, ze na szybko w nocy trzeba robić zabieg), a obok koło gościa pijanego biegali i on jeszcze ich poganiał, bo rano musi być trzeźwy i gdzies jechać..
Znany wszystkim facetom podryw na rozbitą głowę.
Pijany czy nie, wypada pomóc. Bo A) ktoś może po prostu przesadził z piciem na imprezie, a na codzień jest normalnym człowiekiem, nie pijakiem. Takie ocenianie z góry że to pijak to mu nie pomogę jest bardzo krzywdzące. Nie daj Boże tobie by się tak zdarzyło, że np. przesadzisz z piciem bo cię znajomi namawiają no pij pij, potem wracasz do domu ale jesteś tak pijana że się przewracasz. Każdy przechodzi obojętnie uznając że to twoja wina i na własne życzenie jesteś w takim stanie. Ktoś inny cię okrada, może nawet zaciąga w krzaki i gwałci bo pijana jesteś łatwą ofiarą. Fajnie ci z tym?
b) często od cukrzyków czuć alkohol, nie pamietam z jakiego powodu, ktoś zemdlał na ulicy bo ma cukrzycę, ale ludzie uznają że jest pijany i mu nie pomogą
c) często picie to efekt głębszych problemów. Znam gościa który zaczął pić po tym jak zdradziła go żona i zostawiła, zabrała dzieci za granicę i nie mógł ich zobaczyć. Po chyba paru tygodniach od tego zdarzenia w wypadku zginęli jego rodzicie i dwie siostry, bo jakiś pijany kierowca w nich wjechał. Od tego momentu problemy się posypały jak lawina, przez emocje jakich doznał padła mu firma, którą prowadził, bo nie radził sobie, wylądował w psychiatryku. Po wyjściu nie miał już za bardzo do czego wracać, rosło mu zadłużenie, poszedł do pracy, ale ledwie go było stać na cokolwiek, zaczął więc pić, żeby zapomnieć o problemach. Wywalili go z pracy i wylądował na ulicy bo do spłaty zadłużeń musiał sprzedać wszystko co miał. Serio uważasz, że to jego wina, że mu się tak życie potoczyło, ze w jednym momencie stracił ludzi których kochał? Serio? On na szczęscie wyszedł w końcu z tego jakimś cudem, ale ilu jest takich co nigdy się nie ogarną bo problemy ich po prostu przerosły...
A) jak ktos nie potrafi pic, nie zna swoich mozliwosci, to niech nie pije w ogole. Znajomi mowia, zebys pil? Jak masz takich znajonych, to zmien szybko towarzystwo. Gwalt i kradziez? Poleciales. Piszemy o pomocy pijanemu.
B) latwo odroznic cukrzyka, badz osobe chora, ale trzezwa, od pijanego.
C) a kogo wina? Ktos mu kazal pic? Kazdy czlowiek ma problemy. Kazdy! Nie usprawiedliwiaj pijaka.
Co do B) czasami nie jest to takie łatwe. Cukrzyk wydziela charakterystyczny zapach (kojarzacy się chyba z kwasnymi jabłkami) ale potrzeba minimalnej wiedzy o tym no i przede wszystkim - trzeba podejść do takiej osoby. Jeśli natomiast to jakiś udar - chory może mieć niewyraźną mowę, bełkot. Szkoda, że rozpoznawania takich stanów nie uczą w szkole, choćby na edukacji dla bezpieczeństwa. Na kursach pierwszej pomocy zwykle szkolenie ogranicza się do sztucznego oddychania i opatrywania ran. Później wielu ludzi ma problem by rozpoznać objawy cukrzycy, udaru czy zawału. Ludzie boją się podchodzić, bo jeżeli okaże się, że potrzebujący pomocy jest pod wpływem alkoholu lub środków odurzających, wówczas sami znaleźliby się w niebezpieczeństwie.
Co do C) natomiast, to świat nie jest czarno-biały, a odrobina empatii nie zaszkodzi. Nigdy nie wiesz, jaka historia doprowadziła człowieka do takiego stanu. Jeden pije, bo lubi a innemu mógł zwalić się świat. Taka postawa, jaką wyrażasz, nie pomoże żadnemu alkoholikowi, wręcz przeciwnie, będzie pił więcej, bo społeczeństwo z góry go przekreśliło. Z uzależnieniami, w tym z alkoholizmem niewątpliwie trzeba walczyć, bo to duży problem społeczny i nie tylko - bo jednostki też na tym cierpią i nie mam na myśli tutaj samych alkoholików. Owszem, każdy ma problemy i alkohol nie jest metodą na ich rozwiązanie - jednak gdy ktoś nie radzi sobie, bo przeżył życiowy dramat, to trzeba mu okazać trochę zrozumienia, a nie pogardę. Sama pewnie nie wiesz, jak ty byś poradziła sobie w takiej sytuacji, bo skoro łatwo ci kogoś ocenić, to nie przeżyłaś pewnie czegoś podobnego - czego ci oczywiście nie życzę.
Jest pewnie DUŻY błąd w twojej logice, na odległość NIE WIESZ czy ktoś jest pijany czy nie.
Jak przechodzisz kolo niego, to wiesz.
Mylisz sie. Jak ktos pije, bo sobie nie radzi ze soba, to zadna wyciagnieta reka mu nie pomoze, bo on sam musi tego chciec. Co wiecej, alkoholicy sa emocjonalnymi pasozytami i niszcza tych, ktorzy chca mu pomoc. Alkoholik zwykle dopiero jak siegnie dna, to otrzezwieje i bierze sie za siebie.
Wiesz, jak bylam znacznie mlodsza, zawsze dawalam kase zebrakom, ale w pewnym momencie przestalam, z powodu wielu roznych sytuacji. Jedna zapadla mi w pamiec. Podchodzi facet i prosi o kupienie mu czegos do jedzenia, bo od rana nie jadl, a zimno i w ogole. Wiec pytam go, dlaczego nie pojdzie do jakiegos schroniska i ze jak chce, moge mu znalezc adres takiego. A on na to "wie pani, tam pic nie mozna". Dla alkoholika nie ma nic wazniejszego niz to zeby sie napic. Chcesz, to zaluj takich ludzi, daj sie wciagac w takie sytuacje. Ja nie mam zamiaru.
I nie dziw sie ludziom, ze jak maja podejrzenie sytuacji niebezpiecznej, to nie chca w nia wchodzic. Jak to nie jest bliska osoba, to najpierw upewnij sie, ze ratowanie kogos, nie jest dla Ciebie niebezpieczne.
Skomentuję to krótko. Wrzucasz wszystkich do jednego worka. Nie każdy przypadek jest taki sam. Owszem, nie da się komuś pomóc, kto tej pomocy nie chce, jednak nikt nie oczekuje, że będziesz wyciągać ludzi z problemów życiowych - mowa była o empatii.
Druga część twojej wypowiedzi podkreśla sedno całej dyskusji - ludzie boją się podchodzić do osób, którzy potrzebują pomocy, a co do których nie wiadomo czy są trzeźwi. Słusznie zauważyłaś, że najpierw trzeba upewnić się, czy nam samym nie grozi niebezpieczeństwo - to podstawowa zasada udzielania pierwszej pomocy. GHNN ma jednak rację, że bez podejścia bliżej nie wyczujesz czy taka osoba jest pijana. Nie zawsze poczujesz to, gdy taką osobę miniesz - wpływ na to ma wiele czynników.
Bez względu na to, czy uważasz taką osobę za pijaną i niewartą pomocy, to w sytuacji, gdy istnieje ryzyko zagrożenia jej życia ciąży na tobie prawny obowiązek udzielenia pomocy. Za brak pomocy grozi odpowiedzialność karna - porównaj sobie art. 162 kk. Owszem, jeśli obawiasz się o swoje bezpieczeństwo to nie powinnaś bliżej podchodzić, minimum co powinnaś zrobić to zadzwonić pod numer ratunkowy. YAFUD dotyczy właśnie tego, że inni ludzie, którzy mijali tego człowieka, powinni chociaż w trochę się nim zainteresować i zadzwonić pod 112. Mężczyzna leżał z zakrwawioną głową i prosił o pomoc. Jakim trzeba być człowiekiem, by go po prostu ominąć i pójść dalej?
Ale on nie pije bo ma taki kaprys tylko pije bo jest uzależniony!
Szczerze to mieszkam w dużym mieście, a pochodzę z małego miasteczka. Takie sytuacje, że ktoś leży podpity i krwawi widziałam kilkanaście razy, zwłaszcza wieczorem /nocą. W dużym mieście ZAWSZE ktoś już zadzwonił po pogotowie i stał przy poszkodowanym. W małym miasteczku jak trzeźwy dostał ataku drgawek na dworcu kolejowym to też najpierw myślałam, że ktoś już zadzwonił, dopiero gdy podpytałam ludzi dookoła okazało się że każdy ma typa gdzieś lub boi się dzwonić.
U cukrzyków nie czuć zapachu alkoholu, tylko acetonu, który powstaje w wyniku trawienia tłuszczy (osoby chore na cukrzycę uzyskują energię właśnie przez trawienie tłuszczy). U alkoholika również czuć aceton. Powstaje on na skutek metabolizmu alkoholu.
(Aceton dawniej był składnikiem zmywacza do paznokci i nadawał mu ostry i nieprzyjemny zapach)
To jako dopełnienie wiedzy,a nie wymądrzanie się :)
Dwie strony medalu.
Terapeuci wręcz nakazują stykanie pijanego z konsekwencjami jego zachowań - obudzenie się na podłodze czy trawniku pomaga zrozumieć, że jest już jakiś problem. Jak się obudzi czysty i wciągnięty do łóżeczka powie, że otoczenie coś mu wciska.
Co nie znaczy, że można się przyglądać sytuacji niebezpiecznej dla zdrowia czy życia. Jak człowiek krwawi z głowy, to jest niemoralne, ale i ścigane przez prawo, nieudzielenie pomocy.
Na dodatek, jak piszecie, przechodniowi trudno to ocenić.
Zresztą, nawet pijaka trzeba min. położyć w pozycji bezpiecznej, żeby się nie utopił.
Najprościej zadzwonić na 112, i tak nr alarmowy jest wspólny, więc powiadomiona będzie i policja i pogotowie. Jeśli pijak, zetknie się z konsekwencjami pijaństwa. Jeśli potrzebuje pomocy, jeśli to w ogóle nie pijak tylko zawał itp., będzie uratowany.
pzostaje juz tylko pytanie dlaczego mialbym tracic moje zasoby i moj czas na pomoc nieznajomemu, ktory z wszelkim prawdopodobienstwem obniza srednia spoleczenstwa w ktorym zyje, zarowno w kwestii zamoznosci jak i inteligencji.
co mialoby byc moja motywacja do tego by aktywnie dzialac na rzecz gorszego swiata w ktorym maja sie wychowac moje dzieci?
Ech, a tyle co mi się obrywało pod innym yafudem za mocne osądy...
Wezmę czysty zeszyt i będę tam pisał 100 razy: nie będę doszukiwał się cech psychopatycznych u nieznajomych w internecie. Nie będę...
Tak sobie mamroczę do siebie, zupełnie bez związku. Hej Cerebrum;)
Jesteście ludzie beznadziejni. Pozwolilibyście żeby CZŁOWIEK nawet wykrwawił się na śmierć NA ULICY bo wam kiedyś pijak zajął miejsce w kolejce.
Nie nazywajcie się ludźmi proszę;)
Najczęściej komentowane teksty | |
---|---|
Ostatnie 7 dni | |
Ostatnie 30 dni | |
Ogólnie |
Panna X | 31.0.66.* | 07 Maja, 2019 11:43
A ja np boje sie pomagac takim ludziom. Moze powiecie, ze to okrutne ale kilka razy zdarzylo mi sie tak ze chcialam pomoc a zostalam zwyzywana. Nie chce ryzykowac, ze za ktoryms razem dostane na oslep z piachy czy cos. Oczywiscie mowa tu o podpitych a nie o kazdym kto by sie w mojej obecnosci przewrocil.