Miałem ostatnio rozmowę kwalifikacyjną. Jako ze ciągle pada starałem się iść po chodniku tak, żeby nie ochlapał mnie żaden samochód. I nie ochlapał, ale za to niespełna 50 metrów przed firmą na buty narzygał mi pies. YAFUD«Poprzednia wpadkaNastępna wpadka »
0
1
Idler | 212.191.80.* | 25 Listopada, 2010 23:49
Cool story, bro.
1
2
Xgdwuś | 85.89.184.* | 26 Listopada, 2010 00:20
Gratuluję refleksu, widzisz że pies zaczyna rzygać i nie zdążasz się odsunąć...
HEH jak to możliwe żeby nie zauważyć pies hżąka zanim sie zrzyga xD
1
12
666 | 84.10.205.* | 18 Października, 2011 01:14
Tagi: Piłka nożna Rozmiar tekstu: standardowyRozmiar tekstu: średniRozmiar tekstu: duży Drukuj IVONA Webreader. Wciśnij Enter by rozpocząć odtwarzanie Baniaka rachunek sumienia 12 paź, 00:01 Magazyn Futbol Bogusław Baniak fot. Newspix
Szkoleniowiec, którego sukcesy w Lechu Poznań i Pogoni Szczecin wiązano z bliską znajomością z "Fryzjerem", który po szaleńczej nagonce prasowej przeżył dwa ciężkie zawały, lecz zdołał cudownie odrodzić się w Warcie Poznań, który razem z posłem Palikotem bez powodzenia ratował Motor Lublin przed degradacją, który uchronił Wartę przed spadkiem i niespodziewanie rozstał się z "zielonymi", by walczyć z Miedzią Legnica o awans do pierwszej ligi i przywrócenie godności swojemu nazwisku, rozlicza się z pogmatwaną trenerską przeszłością.
Zrobiłem krok w tył, ale to da mi kopniaka na dwa kroki do przodu. Nie boję się pierwszej ligi i ekstraklasy. Po prostu z drugoligowej Miedzi dostałem konkretną ofertę, za godziwe pieniądze. Grzechem byłoby nie przyjąć takiej propozycji. Lubię ciekawe wyzwania, więc podjąłem rękawicę. Pracuję w drugiej lidze, ale się tego nie wstydzę. Walczę o przywrócenie godności nazwisku Baniak, które zostało zbrukane w ostatnich latach.
Przypięto łatkę, że wszystko, co osiągnąłem z Lechem i Pogonią, polegało na układach i znajomości z "Fryzjerem". Ciężko się z tym żyło. Zaszczuty pomówieniami załamałem się. Próbowałem ratować się swoimi metodami – tabletki, alkohol. Przypłaciłem to zdrowiem. Miałem dwa zawały. Trzeciego już raczej nie przeżyję. Ale wyszedłem z tego dzięki przyjacielowi ze Szczecina, psychologowi. Wróciłem do żywych.
Odnalazłem się w Warcie, gdzie na pierwszym treningu kilkaset osób skandowało moje przezwisko – "Bebeto". Wyciągnąłem drużynę z ostatniego miejsca, kiedy na półmetku miała zaledwie czternaście punktów i była murowanym kandydatem do spadku. Sezon zakończyliśmy na siódmej pozycji z pięćdziesięcioma punktami na koncie. Gdyby nie marny jesienny dorobek, to walczylibyśmy o awans do ekstraklasy. Graliśmy wiosną najlepszą piłkę na drugim froncie. Biliśmy rekordy frekwencji. Mecze Warty w Poznaniu oglądały tysiące kibiców. Wydawało się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Znalazł się poważny inwestor. Klub miał w mediach, nie tylko polskich, świetną reklamę dzięki uroczej pani prezes, byłej modelce Izabelli Łukomskiej-Pyżalskiej. Drużyna świetnie rokowała. Ale nagle, w przedostatniej kolejce, nastąpiła nieoczekiwana porażka z Kolejarzem Stróże u siebie. Zaczęły się wzajemne oskarżenia, niepotrzebne pomówienia. Właściciel klubu, nieznoszący sprzeciwu, mocny nie tylko w głębie, Kuba Pyżalski zrobił w szatni kipisz. Siadła atmosfera. Straciliśmy do siebie zaufanie. To był pretekst do odrzucenia moich warunków przedłużenia kontraktu. Musiałem szukać szczęścia gdzie indziej. Niemniej w Poznaniu zawsze dobrze się czułem. Co tam trafiłem, to wynik robiłem. Raz w Lechu i dwa razy w Warcie. Wierzę, że kiedyś skoczę z Mostu Rocha i jeszcze się w Warcie wykąpię.
sukcesy. Prowadzi interesy w Ameryce i Szwajcarii. Ma umysł analityczny. Na pewno nie przypuszczał, że przejmując klub, oczko w głowie legniczan, napotka w mieście piętrzące się problemy. Założył sobie szybki awans, najpierw do pierwszej ligi i rok później do ekstraklasy. Mój poprzednik, Janusz Kudyba, nie srzebieramy się w samochodzie i trenujemy w innej dzielnicy Legnicy. Każdy zjazd Jechowych, kowali czy choćby mistrzostwa łuczników, miastoen twór się podoba. Wyczuwa się to zwłaszcza u dawnych działaczy Miedzi. I – jak to się mówi – broń mnie od takich przyjaciół, bo z wrogami sobie poradzę.
Obserwujesz komentarze do tego wpisu.
Nie chcesz, aby coś ci umknęło?
Dostaniesz wtedy powiadomienie jeśli pojawi się nowy komentarz do tego wpisu.
Idler | 212.191.80.* | 25 Listopada, 2010 23:49
Cool story, bro.
Xgdwuś | 85.89.184.* | 26 Listopada, 2010 00:20
Gratuluję refleksu, widzisz że pies zaczyna rzygać i nie zdążasz się odsunąć...
ououu | 89.230.204.* | 26 Listopada, 2010 00:42
haha jak dla mnie historia miesiaca!
mamma-mia | pinger.pl | 26 Listopada, 2010 10:25
to już wolę być ochlapana przez samochód;)
Sunstrider | pinger.pl | 26 Listopada, 2010 12:07
Yyy kit.Idziesz sobie a tu nagle podchodzi do ciebie pies,idzie razem z tobą i rzyga na buty? Niby jak?
quest | 77.255.13.* | 26 Listopada, 2010 13:01
mogłeś napisać że Ci zarzygał głowe. to by było wiarygodniejsze...
xd | 83.23.114.* | 26 Listopada, 2010 16:42
fake........
Zajac | 80.48.174.* | 27 Listopada, 2010 00:10
ci policjanci zawsze tam gdzie nie potrzeba, nigdy tam gdzie potrzeba
claw90 | 83.175.149.* | 27 Listopada, 2010 00:58
cool story, bro.
minus25 [YAFUD.pl] | 28 Listopada, 2010 20:50
Fake as hell
.::PaPaDance::. | 83.1.248.* | 28 Grudnia, 2010 17:52
HEH jak to możliwe żeby nie zauważyć pies hżąka zanim sie zrzyga xD
666 | 84.10.205.* | 18 Października, 2011 01:14
Tagi: Piłka nożna
Rozmiar tekstu: standardowyRozmiar tekstu: średniRozmiar tekstu: duży Drukuj
IVONA Webreader. Wciśnij Enter by rozpocząć odtwarzanie
Baniaka rachunek sumienia
12 paź, 00:01 Magazyn Futbol
Bogusław Baniak
fot. Newspix
Szkoleniowiec, którego sukcesy w Lechu Poznań i Pogoni Szczecin wiązano z bliską znajomością z "Fryzjerem", który po szaleńczej nagonce prasowej przeżył dwa ciężkie zawały, lecz zdołał cudownie odrodzić się w Warcie Poznań, który razem z posłem Palikotem bez powodzenia ratował Motor Lublin przed degradacją, który uchronił Wartę przed spadkiem i niespodziewanie rozstał się z "zielonymi", by walczyć z Miedzią Legnica o awans do pierwszej ligi i przywrócenie godności swojemu nazwisku, rozlicza się z pogmatwaną trenerską przeszłością.
Zrobiłem krok w tył, ale to da mi kopniaka na dwa kroki do przodu. Nie boję się pierwszej ligi i ekstraklasy. Po prostu z drugoligowej Miedzi dostałem konkretną ofertę, za godziwe pieniądze. Grzechem byłoby nie przyjąć takiej propozycji. Lubię ciekawe wyzwania, więc podjąłem rękawicę. Pracuję w drugiej lidze, ale się tego nie wstydzę. Walczę o przywrócenie godności nazwisku Baniak, które zostało zbrukane w ostatnich latach.
Przypięto łatkę, że wszystko, co osiągnąłem z Lechem i Pogonią, polegało na układach i znajomości z "Fryzjerem". Ciężko się z tym żyło. Zaszczuty pomówieniami załamałem się. Próbowałem ratować się swoimi metodami – tabletki, alkohol. Przypłaciłem to zdrowiem. Miałem dwa zawały. Trzeciego już raczej nie przeżyję. Ale wyszedłem z tego dzięki przyjacielowi ze Szczecina, psychologowi. Wróciłem do żywych.
Odnalazłem się w Warcie, gdzie na pierwszym treningu kilkaset osób skandowało moje przezwisko – "Bebeto". Wyciągnąłem drużynę z ostatniego miejsca, kiedy na półmetku miała zaledwie czternaście punktów i była murowanym kandydatem do spadku. Sezon zakończyliśmy na siódmej pozycji z pięćdziesięcioma punktami na koncie. Gdyby nie marny jesienny dorobek, to walczylibyśmy o awans do ekstraklasy. Graliśmy wiosną najlepszą piłkę na drugim froncie. Biliśmy rekordy frekwencji. Mecze Warty w Poznaniu oglądały tysiące kibiców. Wydawało się, że wszystko zmierza w dobrym kierunku. Znalazł się poważny inwestor. Klub miał w mediach, nie tylko polskich, świetną reklamę dzięki uroczej pani prezes, byłej modelce Izabelli Łukomskiej-Pyżalskiej. Drużyna świetnie rokowała. Ale nagle, w przedostatniej kolejce, nastąpiła nieoczekiwana porażka z Kolejarzem Stróże u siebie. Zaczęły się wzajemne oskarżenia, niepotrzebne pomówienia. Właściciel klubu, nieznoszący sprzeciwu, mocny nie tylko w głębie, Kuba Pyżalski zrobił w szatni kipisz. Siadła atmosfera. Straciliśmy do siebie zaufanie. To był pretekst do odrzucenia moich warunków przedłużenia kontraktu. Musiałem szukać szczęścia gdzie indziej. Niemniej w Poznaniu zawsze dobrze się czułem. Co tam trafiłem, to wynik robiłem. Raz w Lechu i dwa razy w Warcie. Wierzę, że kiedyś skoczę z Mostu Rocha i jeszcze się w Warcie wykąpię.
sukcesy. Prowadzi interesy w Ameryce i Szwajcarii. Ma umysł analityczny. Na pewno nie przypuszczał, że przejmując klub, oczko w głowie legniczan, napotka w mieście piętrzące się problemy. Założył sobie szybki awans, najpierw do pierwszej ligi i rok później do ekstraklasy. Mój poprzednik, Janusz Kudyba, nie srzebieramy się w samochodzie i trenujemy w innej dzielnicy Legnicy. Każdy zjazd Jechowych, kowali czy choćby mistrzostwa łuczników, miastoen twór się podoba. Wyczuwa się to zwłaszcza u dawnych działaczy Miedzi. I – jak to się mówi – broń mnie od takich przyjaciół, bo z wrogami sobie poradzę.