jak ktoś jest tak leniwy że nie chce mu się zrobić sobie smacznej kanapki to niech żre zapleśniały syf
Jedzenie nie nadaje sie do sprzedazy, bo pewnie termin waznosci minal, ale nadaje sie do jedzenia?;) nie masz czasami szybszej perystaltyki jelit niz wczesniej?
Na opakowaniach jest informacja o terminie ważności. Niewiele osób pewnie zdaje sobie sprawę że jest różnica między: spożyć do, a spożyć przed.
Pochwalilas sie wiedza. Super. Tylko, ze nijak ma sie to do yafuda, w ktorym mowa jest o knajpce, a nie sklepie. Produkty suche, sypkie mozna jesc nawet po uplywie daty waznosci, a np miod nie ma terminu waznosci, nie psuje sie. Ale nabial, pieczywo, mieso, wedliny, czyli wszystko co psuje sie szybko, nalezy zjesc do terminu waznosci. Inaczej zaczynaja sie mnozyc bakterie, ktore moga co najmniej wywolac biegunke, a w najgorszym wypadku zatrucie np jadem kielbasianym i szpital.
Bakterie mnożą się tak na prawdę już od zabicia zwierzęcia (jeśli mowa o mięsie), a nie czekają do pewnej daty.
Co do yafuda, takie oddawanie zdatnego jedzenia jest dobre. Wyrzuca się tony jedzenia bo są "bliskie końca daty, więc nikt nie kupi", "uszkodzone, więc nie są ładne"lub w ten dzień jest ostatnia szansa na spożycie ich. Nawet w kafejkach wiedzą kiedy produkt został przyrządzony i ile może leżeć. Widać akurat w tej kafejce ktoś nie do końca myśli. Ale ogółem pomysł dobry bo (póki to dobra żywność) nie marnują jej, a pracownicy są najedzeni.
Ale uwazasz ze jesli termin waznosci np jogurtu to 15 luty to 14 lutego o godzinie 23 59 jogurt nagle magicznie caly zaplesnieje?
Producenci zazwyczaj nie sa w stanie podac dokladnej daty zepsucia i ja "zanizaja"dlatego mozna zjesc cos np dzien czy dwa po terminie waznosci. Tylko trzeba sie przyjrzec, powachac itp
Swoja droga nie zdarzylo Ci sie ze cos popsulo Ci sie przed data waznosci? Dlatego najlepiej po prostu spojrzec i tyle.
Lokale sprzedające jedzenie mają jeszcze inne standardy niż tylko to, żeby coś nie było zepsute.
Produkt może nie nadawać się do sprzedarzy bo jest zimny lub brzydko wygląda (np. pokruszył się) i wciąż bezpiecznie można go jeść.
To fejk, w takich knajpkach, rzeczy dużo dłużej nadają się do sprzedaży niż do jedzenia. Nikt ich nie rozdaje.
Pudło, nie moje.
Czy na pewno to chciałeś napisać?
Dużo dłużej nadają się do sprzedaży niż jedzenia?
Straszne. Na szczęście nie korzystam z usług tych placówek.
Nie stwierdzałbym, że od razu fejk. Są różne knajpki. Są np. Nadmorskie smażalnie z zielonymi rybami, a są dobre restauracje.
jak wolisz jeść śmieci z knajpy, których nie chcą dawać normalnym ludziom to się nie dziw, że czasem trafisz na pleśń
No wlasnie z jogurtami i w ogole z nabialem i miesem, lepiej nie czekac do ostatniego dnia. Juz co najmniej kilka razy zapomnialam o takim produkcie, potem chcialam zjesc, zeby sie nie zmarnowal, bo byl wazny np do jutra i zawsze juz byl kwasny, gorzki i bylo czuc, ze zaczyna fermentowac. Tak mialam z mlekiem, jogurtami, serem bialym i tym wiejskim z grudkami. Ser zolty jest bardziej trwaly, bo ostatecznie mozna go uzyc do zapiekanek. Ale produkty mleczne, nie dojrzewajace, psuja sie z zawrotna szybkoscia i juz dzien przed terminem sa nie do jedzenia. Podobnie z wedlina paczkowana. Lepiej robic zakupy czesciej, a mniej i zawsze patrzec na date waznosci.
Z tym wyrzucaniem ton jedzenia to prawda, ale to swiadczy tylko o naprodukcji zywnosci i szalejacym konsumpcjonizmie i globalizacji.
Jesli chodzi natomiast o rzeczy bedace blisko terminu spozycia, to wystawia sie je na promocje, jesli chodzi np o male sklepy. Ale w knajpach... i jesli chodzi o yafuda, to oni dostaja po prostu zepsute jedzenie. Jak nie mozna czegos sprzedac klientowi tzn ze dla kazdego czlowieka moze to byc niejadalne. To jest loteria. W koncu zatruja sie i skoncza z darmowa stolowka.
po prostu sa pewne normy, dzieki ktorym moga okreslac termin waznosci.
Hmmm w swojej wypowiedzi wymieniam sklep - ciekawe.
No ale każdy interpretuje wg swojego uznania - z Tobą spierać się nie będę bo zapewne bardziej wiesz co miałam na myśli.
A może by tak patrzeć co się wklada do ust?
Zasadniczo sie zgadzam ale nie znosze wywalac jedzenia. Dlatego jak widze ze cos jest na granicy to nie spisuje od razu na straty tylko ogladam czy jeszcze mozna zjesc.
Zazwyczaj nie dopuszczam do takich rzeczy, ale czytalam gdzies ze data waznosci to w zasadzie data sugerowana, bo nikt Ci nie przewidzi kiedy cos sie popsuje.
Zgadza sie z ta data sugerowana, ale wyznaczaja ta date, bo wiedza jak rozwijaja sie te bakterie w danym produkcie. Ja tez nie znosze wyrzucac, dlatego kupuje malo, a czesciej. Ale z jogurtami i serami mialam zawsze tak, ze jak bylo dzien do terminu, to bylo zepsute. Sprawdzalam. A byly to produkty roznych firm, z roznych sklepow.
Aha, uwaga! Nie kupujcie ryb na wage w supermarketach. Dzisiaj widzialam jak w duzym sklepie na C, ekspedientka MYŁA matiasy!!! I przekladala do nowego opakowania.
zmień lodówkę albo sklep, muszą być kiepsko przechowywane. parę dni po terminie przy nabiale to norma.
Nie wiem konkretnie jak jest z rybami, ale generalnie mięso się "poci"więc przetarcie czy przemycie co jakiś czas jest praktyką nie tyle normalną, co konieczną, a na logikę odrobina wody rybie nie zaszkodzi.;) Nowe opakowanie, bo mogła się zmienić waga (?) albo zwyczajnie z przyczyn higienicznych, wątpię żeby zmieniała przy tym termin przydatności, bo zwyczajnie ryba psuje się zbyt szybko i nie ma to sensu, a zapewniam Cię, że smrodu zepsutej ryby żadne mycie nie zamaskuje.
Dziwne. Sprawdź temperaturę w swojej lodówce, może zbyt słabo chłodzi.
Mi się prawie nigdy nie zepsuł produkt przed terminem ważności. Może kilka razy w życiu.
Zazwyczaj można zjeść produkt jakiś czas po terminie - oczywiście po sprawdzeniu wyglądu, zapachu i smaku. Jeśli jest to produkt o długim terminie przydatności, np. suchy makaron, przyprawy, niektóre słodycze - da się zjeść jeszcze po kilku miesiącach.
Jogurty czy sery zazwyczaj są dobre 2-3 dni po dacie ważności(choć lepiej wyrzucić, jeśli coś wskazuje na ich nieświeżość), a niektóre nawet trochę dłużej. W zeszłym tygodniu zjadłam dwa jogurty, które były przeterminowane o cztery dni. Żyję i mam się dobrze. Małemu dziecku może bym ich nie dała, ale zjeść sama... nie miałam z tym problemu;-)
Zdrowy rozsądek przede wszystkim.
Pisalam o rybach na wage! Czyli opakowanie otwarte, z ktorego wyciagaja Ci tyle towaru ile chcesz i waza. W tym wypadku ryba w oleju.
To, ze smierdzialo na stoisku zepsuta ryba, tez jest normalne?
Nie raz slyszalam, ze mieso i ryby myja w roztworach maskujacych faktyczny stan swiezosci, nie w samej wodzie. Wczoraj bylam tego swiadkiem. Jak uwazasz, ze to normalne, to zycze Ci smacznej ryby w supermarkecie C.
No to moze mam wyjatkowego pecha, albo dobry wech i smak i czuje jak cos nie smakuje tak jak powinno i tego nie jem.
Temperatura jest w porzadku.
Ktos mi znajomy, zjadl kiedys jogurt przeterminowany kilka dni. Nie zauwazyl. Mial biegunke stulecia.
Aha, nawiazujac do innego yafuda i do gazow. Moze niektorzy poznaja przyczyne swoich gazow, kiedy zrozumieja ze jedza zbyt czesto i ochoczo, przeterminowane jedzenie.
Za marnotrawienie jedzenia przez sklepy i lokale usługowe (np. restauracje), powinny być bardzo surowe kary. Jedzenie takie (np. na 5 dni przed upływem daty przydatności) powinno być wycofane ze sprzedaży i rozdawane za darmo ludziom ubogim, bezdomnym, domom dziecka, itd. W zamian placówki takie powinny mieć ulgi w płaceniu podatków. Przykładem marnotrawstwa jest m.in. KFC i McDonalds, gdzie w dużych ilościach dobre jedzenie wyrzucane jest do kosza, bo minęła godzina wydania. Paranoja. To, że na czas nie wydano usmażonej porcji kurczaka i wystygł, nie oznacza, że trzeba to wyrzucać.
Smacznego. :)
Najczęściej komentowane teksty | |
---|---|
Ostatnie 7 dni | |
Ostatnie 30 dni | |
Ogólnie |
Wera. Nie chce mi się logować. | 94.254.147.* | 15 Lutego, 2018 02:43
Lokale sprzedające jedzenie mają jeszcze inne standardy niż tylko to, żeby coś nie było zepsute.
Produkt może nie nadawać się do sprzedarzy bo jest zimny lub brzydko wygląda (np. pokruszył się) i wciąż bezpiecznie można go jeść.