Co Cie to obchodzi? Jestes niania a nie specjalistka od zywienia. Opiekuj sie chlopcem, za to Ci placa, a problemy zoladkowe i zdrwotne dziecka, jak i dentystyczne, to juz bedzie zajecie rodzicow.
Serio? A co dziecko winne, żeby później płacilo za patologie rodziców?
To się nadaje do zgłoszenia. Nawet sobie nie wyobrażacie jak bardzo dieta w okresie dorastania wpływa na zdrowie całego życia, jego długość i stan. To w sumie zaczyna się już kiedy mama jest w ciąży. Wtedy wykształcają się już m.in. alergie. Ludzie mają bardzo lekceważące podejście do jedzenia, tylko dlatego, że taką mamy kulturę. Większość jedzenia w sklepie to zwyczajne śmieci nienadające się do spożycia. Prozapalne, rakotwórcze albo zupełnie nieodzywcze (bądź wszystko na raz).
Takim moralista jestes tez w swojej pracy? Chyba nie prawda? Byloby fajnie gdyby wszyscy ludzie zachowywali sie etycznie, ale to utopia.
Chyba zes nastolatek, idealista, na utrzymaniu rodzicow, ktory o prace martwic sie nie musi.
Jeśli dostała komunikat "dziecko śniadanie ma przygotowane w pudełku"to koniecznie musi znać zawartość tego pudełka? Może nie jest wścibska i nie zaglądała tam, zanim faktycznie nie zamierzała podać podopiecznemu posiłku?
Może warto porozmawiać z matką, zaproponować gotowanie z małą -
w trakcie opieki oczywiście (ponoć dzieciaki chętniej jedzą, to co same przygotowały), uświadomić jak szkodliwe efekty może przynieść tego typu żywienie.
Matka może zabiegana, więc lepiej, żeby dziecko jadło nawet śmieciowe żarcie, niż nic.
A ja i tak jestem :D
Achhh kocham te oskarżenia o fejki. Gwoli ścisłości, przyszłam na godzinę 9.40, bo matka dziecka zaczyna pracę o 10, a że ma miejsce pracy 5 minut drogi od domu, to się nie spieszy z wyjściem... Pokazała mi szybko co gdzie jest i poszła, a ja korzystając, że młody spał, poszłam do łazienki się załatwić, trochę ogarnąć i zrobić sobie makijaż, bo lekko zaspałam i nie zdązyłam zrobić tego w domu. Nie miałam czasu zaglądać do pudełka -,-. Rozumiem, że ty pierwsze co robisz po wejściu do cudzego domu, to obskakujesz wszystkie pudełka, szafki i zakamarki? W takim razie pozdrawiam. Ahh i żeby nie było jakichś niedomówień, że matka wychodzi i zostawia śpiące dziecko z obca osobą. Młody mnie zna, bo się koleguje z moim bratem i czasami bywa u nas w domu. Mam się nim opiekować przede wszystkim w pracujące weekendy i w tygodniu od czasu do czasu odbierać ze szkoły, zalezy jak się rodzicom ułoży praca, bo z tym mają bardzo różnie. Teraz już mnie nie dziwi, że młody nigdy nie chciał zjeść u nas obiadu... Mój brat wsuwał kotleta, a młody w tym czasie wyciągał jakieś wafle czy batony z plecaka i je jadł...
Co mnie to obchodzi? A to choćby, że mój brat obserwuje i pyta mamy, czemu on nie może batonika zjeśc zamiast obiadu. Nie mówiąc już o tym, że martwię się o tego dzieciaka, bo jednak nalezy on do mojego najbliższego otoczenia, więc jest to naturalny odruch.
Nie jesteś więc zawodową opiekunką. Na przyszłość naucz się, że kwestia wychowania należy do rodziców (m. in. jako prawnych opiekunów), wobec czego to oni powinni decydować o dziecku - w kwestii diety - możesz, a wręcz powinnaś porozmawiać z rodzicami, zaznaczyć swoje zastrzeżenia i dyskomfort (wpływania na złe zdrowie dziecka) - ale ostateczna decyzja należy do nich.
Jeśli rodzice nie byliby katolikami, a Ty byś była i uważała, że moralnie, psychicznie i etycznie dziecko lepiej się rozwinie - to ciągałabyś je wbrew woli rodziców do kościoła?
I ja.
Ale głupota, bez sensu porównanie kwestii wiary do dbania o zdrowię i dietę. Wiara to sprawa osobista, każdy robi jak uważa,natomiast kwestia odżywiania w tym przypadku jest jasna. Wszyscy wiedzą jak szkodliwa jest taka dieta i to nie podlega dyskusji i nie jest to kwestia czyjejś moralności, tylko badań naukowych. A analogicznie: jak rodzice znęcają się psychicznie nad dzieckiem to też ich sprawa i nie wolno na siłę ich zmuszać, tylko EWENTUALNIE porozmawiać czy zasugerować?
Jak działa organizm tego dzieciaka? Moja mama kiedyś późno wracała, a ja akurat miałem sporo słodyczy z jakiejś tam okazji, więc zamiast sobie coś ogarnąć jadłem je cały dzień. Wieczorem już byłem przesłodzony i miałem ogromną ochotę na jakiegoś konkreta.
Nie przychodzi sie do pracy, zeby robic makijaz. Druga rzecz, tu nie chodzi o ciekawosc, ale rozplanowanie dnia. Nie wiedzialas co dziecko ma zjesc, a zatem nie bylas przyhotowana np na dluzsze przygotowywanie potrawy dla dziecka. Tak, pracowalam kiedys jako opiekunka rowniez dziecka w wieku szkolnym i jedno z pierwszych pytan, to bylo zorientowanie sie, co mam dziecku podac i zapoznanie sie z kuchnia, gdzie co jest, zebym potem nie musiala dzwonic do rodzica, ze nie moge czegos znalezc. I to nie jest grzebanie po szafkach, a rola opiekunki. Kazdy sadzi wg siebie.
Zapoznaj sie z terminem "wscibstwo", bo ewidentnie nie wiesz o czym piszesz.
Jestem osobą dorosła, pracująca i mam własne dziecko. Z tym, że nie zgadzam się na rzeczy w moim otoczeniu, chociaż wiem, że czasami niełatwo o pracę to nie mogłabym sobie spojrzeć w oczy, gdybym nie zareagowała. Wolałabym, żeby mnie wykopali.
Wiara jest tak samo kwestią osobistą jak i dieta. Kwestie znęcania się psychicznego czy fizycznego to oddzielna sprawa - można to zgłosić. Natomiast, gdybyś zgłosiła sprawę nieprawidłowej diety w opiece społecznej to chybaby cię tam wyśmiali.
Po pierwsze - to rodzice płacą za jedzenie, rodzice mają obowiązek wychowywania i odpowiadają za dziecko. A co jeżeli dziecko miało dzień wcześniej pobieraną krew czy inne badania i rodzice w ten sposób mu rekompensują przeżycia? Wiem, że to nie ten przypadek, ale też możliwy. Dziecko może mieć jakąś specjalną dietę związaną z chorobami, o których nie wie opiekunka.
Przede wszystkim trzeba zacząć od rozmowy, a nie zmiany diety na własną rękę.
Tak? To ciekawe za co dziecko bys wyzywila. Teoretycznie mozemy plesc ideaologiczny belkot, jednakze w zderzeniu z rzeczywistoscia, ma on niewiele wspolnego. Czasami owszem trzeba stanowczo reagowac jak dzieje sie krzywda, ale w tym wypadku, niania wscibia nos w nie swoje sprawy. Owszem, jedzenie przygotowane dla dziecka jest malo odzywcze, ale to nie trucizna. Ta specyficzna diete ma z pewnoscia od niedawna, bo inaczej chociazby zmagalby sie z nadwaga. To pewnie chwilowe kaprysy dziecka, a niania robi z tego patologie. Niech zacznie od siebie i przestanie np robic makijaz w pracy.
No masz;P a tak sie staralam:P
Wszystko jest trucizna i nic nie jest trucizna. Wszystko zależy od dawki. W opisywanej sytuacji ilość i regularność dawek słodyczy można moim zdaniem nazwać trucizna. To, że bym zareagowała nie znaczy, że miałoby to polegać na dozywianiu dziecka z własnej kieszeni. Staram się zachowywać w porządku i jestem wrażliwa na krzywdę innych, ale do męczeństwa jeszcze mi daleko.
O tak, odbijanie piłeczki zamiast podanie kontrargumentu, jakież to typowe.
Zrozum, ze to nie Twoja sprawa. Postawmy sprawe inaczej - Ty zatrudniasz opiekunke, a ta daje Ci rady odn zywienia Twojego dziecka. Co robisz?
Sama pileczke odbilas. Nie bede sie powtarzala, bo w poprzednich komentarzach napisalam o tym jak wyglada praca opiekunki. Wscibstwem byloby buszowanie po szafkach ktore nie maja zwiazku z opieka nad dzieckiem. Zorientowanie sie, co dziecko ma jesc i rozplanowanie sobie opieki nad dzieckiem danego dnia, to praca opiekunki, a nie wscibstwo. Stad prosilam, zebys zobaczyla co oznacza slowo wscibstwo.
Jeżeli ma coś sensownego i nowego do powiedzenia w tym temacie to ze względu na dobro dziecka wezmę to pod uwagę. Akurat tego nie zakładam, bo dietetyka jest jednym z moich zainteresowań. Natomiast sama radzilam się mojej opiekunki odnośnie treningu czystości itp., ponieważ ma ode mnie większe doświadczenie i wykształcenie pedagogiczne. Nie żałuje.
Brawo! Poczułaś zew misyjny, zacznij nawracać. Tylko nie zagalopuj się, żeby weganami nie zostali. xD
"Dziecko może mieć jakąś specjalną dietę związaną z chorobami..."
Specjalna dieta czekoladowo-lodowo-cocacolowa;-) Nieźle.
W sumie, taka dieta - jeśli pojawia się częściej, niż sporadycznie - to też rodzaj znęcania. Co to bowiem jest znęcanie? Doprowadzanie swoim zachowaniem do uszczerbku na zdrowiu psychicznym i fizycznym. Nadużywanie słodyczy można pod to podciągnąć.
Jeżeli to dla Ciebie zbyt odległe porównanie - OK, zastąpmy coca-colę wódką, a lody - papierosami ("Do picia - wódka. Jak będzie chciało, to w szafce ma papierosy"). Dalej "sprawa rodzica"i "nie wtrącaj się"?
Najczęściej komentowane teksty | |
---|---|
Ostatnie 7 dni | |
Ostatnie 30 dni | |
Ogólnie |
chrysalis [YAFUD.pl] | 21 Maja, 2017 15:36
Jeśli dostała komunikat "dziecko śniadanie ma przygotowane w pudełku"to koniecznie musi znać zawartość tego pudełka? Może nie jest wścibska i nie zaglądała tam, zanim faktycznie nie zamierzała podać podopiecznemu posiłku?