To była dobra rada. Nie chodzi o to, że ta koleżanka z pracy Ci odmówiła, tylko o to, że przełamałeś się i zamieniłeś kilka słów z drugim człowiekiem, innym niż terapeuta. I to nie jest wina terapeutki, że dziewczyna nie chciała z Tobą pójść na randkę, nie widzę żadnego powiązania między tym a pieniędzmi jakie wkładasz w terapię...
nie "czesto"tylko "czasem"i wtedy, kiedy zajmuja sie tym oszusci a nie prawdziwi terapeuci. ja rowniez mialam depresje przez kilka lat, poszlam na terapie i do psychiatry, dostalam leki, od terapeuty wsparcie i pomoc w zmianie schematu postepowania i myslenia, przez ktory czulam sie coraz gorzej. bylam w takim stanie ze naprawde widze ile dala mi zarowno terapia jak i leki. w tamtym momencie nie bylam w stanie funkcjonowac bez nich. w tamtym okresie moj mozg w ogole nie wydzielal hormonow odpowiadajacych za dobry nastroj, dzieki tym lekom poczulam sie w miare normalnie, dzieki czemu terapia lepiej zadzialala, a ja moglam szybko zrezygnowac z lekow. moj psychiatra nie wciska mi tabletek na sile, wrecz przeciwnie - sam uwaza ze nalezy brac jak najmniej.
z tym ze nikt nie pomoze jesli sami nic nie zrobimy zgadzam sie w 100%, jednak przydaje sie pomoc kogos z zewnatrz. sami czesto nie widzimy czegos, co dla innych jest oczywiste, a nasi bliscy nie sa obiektywni. kiedy przez dlugi okres boli mnie noga ide do lekarza, i nie zastanawiam sie czy nie lepiej zalatwic to samemu.
w jaki sposob terapeutka ci to doradzila? powiedziala "lec stary, na pewno sie z toba umowi"? czy marudziles ze jest taka laska ale nie masz odwagi a ona ci na to ze moze warto sprobowac? na ile znam sposob mowienia terapeutow obstawiam raczej to drugie, a ty jestes zraniony przez dziewczyne i probujesz zrzucic wine za to na terapeutke. to tez ciekawa kwestia do omowienia.
jesli przeszkadza ci platna terapia zawsze mozesz isc na darmowa.
Nauczcie się, że rolą terapeuty nie jest dawanie rad. Faktem jest, że zagadałeś, ruszyłeś się, zrobiłeś coś. Odmówiła? No i dobra, żyje się dalej. Świat Ci się nie zawalił. Nikt z nas nie ma kontroli nad swoim otoczeniem, jedyne co możesz (po części) kontrolować, to Ty sam. I to właśnie zrobiłeś. Hipotetycznie zagadując do kogoś masz szansę 50/50, że się nie uda. Nie zagadując, przegrywasz na starcie.
Na depresje dobre jest znalezienie sobie dodatkowego zajecia, hobby, zeby nie miec czasu za duzo myslec tak po krotce. Jesli nie wyszlo z dziewczyna to nie szukaj w sobie winy tylko idz zrob cos innego, moze silownia, moze jakis sport, moze warto podjac jakas prace sezonowa, dorywcza? Siedzac w domu nic nie zmienimy, warto szukac okazji aby poznawac ludzi, aby zaszalec i zalowac tego czego nie zdazylo sie zrobic, a nie tego co za nami
Znawczyni ma racje. Można określić że zagadując ma się 50/50 szanse że się uda, skąd te minusy?
Tutaj się zgadzam z kolegą wyżej. Skąd minusy? Mój znajomy miał mocną depresję i myśli samobójcze, ale jak grał w paintballa od razu się zmieniał. Jak o nim mówił już widać było w nim chęć do życia jaka rzadko przemawiał, ale niestety ma chorą nogę i często nie mógł tam chodzić. Teraz to już przeszłość, ale i tak dobrze mu zrobiło znalezienie zajęcia
Chorzy mają podobno skłonności do doszukiwania się winnych w każdej sytuacji. Lepiej przestać, to na pewno będzie przynajmniej zdrowsze podejście.
Nie udało się, bo dziewczyna Cię znała jako MARUDĘ. I jakie stąd wnioski wyciągasz? Jeszcze więcej marudzenia...
Dokładnie ten typ myślenia pcha w depresję: "och, nie udało się, tragedia".
1. NIE MARUDŹ, myśl i mów o pozytywach.
2. Nie użalaj się przy niepowodzeniach.
Działaj, próbuj. Nie w ten sposób, to w inny, nie z tą osobą, to z inną.
Xx ma rację. Rada była rozsądna. Przy tej chorobie powinno wychodzić się do ludzi, rozmawiać z nimi, próbować wrócić do społeczeństwa. Nie jest to łatwe bo to trudna sprawa. Jednak jeżeli wychodząc do ludzi będziesz mówił jak wszystko jest złe i beznadziejne, taplając wszystkich dookoła swoimi czarnymi wizjami to z przyjaźni z kimkolwiek nic nie będzie. Nikt nie lubi wiecznie marudzących, bo przy nich można samemu dostać depresji. Wszytko na NIE. Miałam w pracy takiego kolegę (jak najbardziej zdrowy, bez depresji) po prostu lubił narzekać jak w pracy jest źle, niedobrze, mało płacą są pe. No i faktycznie tak było tylko po co rozmawiać o tym po raz setny. No jak wchodził do pokoju to czułam chęć pochlastania się, bo wiedziałam, że nie będzie zabawnej pogawędki o byle czym tylko dołująco o pracy. I z tego co mi wiadomo tak jest do dziś. Czyli pracuje gdzieś 20 lat w firmie, o której nie ma nic dobrego do powiedzenia. Jak ja ją uważałam za złą to zmieniłam pracę. A on jak żołnierz na posterunku narzeka i trwa.
Jak rozmawiasz z ludźmi to postaraj się o tematach pozytywnych. O tym co lubisz, co ci się podoba. Co sprawia ci przyjemność. Rozgadywanie się o rzeczach beznadziejnych czy smutnych nie pomogą ci wyjść z depresji. O rzeczach które cię martwią rozmawiaj z terapeutą. O tym co cię cieszy rozmawiaj z otoczeniem. Wtedy zauważysz efekty terapii.
to nie chodz do terapeutki tylko do psychiatry. dostaniesz leki, nacpasz sie po uszy i serotonina wroci na swoj normalny poziom. tylko nie wmawiaj sobie ze dzieki temu bedziesz mial tabuny lasek na zawolanie - odmowa randki bedzie ci sie zdarzac niezaleznie od poziomu twoich neuroprzekaznikow.
Tylko mnie wydaje sie dziwna ta historia? Takie "mam problem z rozmawianiem z ludzmi, ale na YAFUDzie to sie pozale..."
A to terapeutka powinna odpowiadać za reakcje innych osób, bo się jej płaci.
Jeśli uważasz że leki na depresję to tylko wyciąganie pieniedzy to depresji nie doświadczyłaś.... Byłaś po prostu markotną marudą..... Gdyby nie dobrze dobrane leki (lakarz z NFZ, leki refundowane więc kosz miesięczny 5zł - NO RZECZYWIŚCIE TYLE PIENIĘDZY WYŁUDZAJĄ ŻE ŁOJEZU!) to dalej nie utrzymywałbym kontaktu z ludźmi i zawalał wszystkie obowiązki... Oczywiście, dieta może pomóc, pokarmy stymulujące syntezę serotoniny na pewno dadzą delikatny efekt podobny do tego co leki... Ćwiczenia też, wiadomo endorfiny, dopaminka i wzrost pewności siebie... A ty sobie dalej medytuj, może buddą się staniesz....
rady sa cenne ale Twoje podejscie juz nie... nie dziwie sie jej, bo sama mam takiego znajomego i dosc ze on tylko bierze a od siebie nic nie daje to jego towarzystwo naprawde przytlacza... rozumiem kazdy moze miec problemy, wieksze i mniejsze ale nie jest to powod to tego bu sie az tak nad soba niesamowicie uzalac... naprawde ludzie maja wieksze problemy
Najczęściej komentowane teksty | |
---|---|
Ostatnie 7 dni | |
Ostatnie 30 dni | |
Ogólnie |
Xx | 89.78.86.* | 07 Sierpnia, 2016 11:08
To była dobra rada. Nie chodzi o to, że ta koleżanka z pracy Ci odmówiła, tylko o to, że przełamałeś się i zamieniłeś kilka słów z drugim człowiekiem, innym niż terapeuta. I to nie jest wina terapeutki, że dziewczyna nie chciała z Tobą pójść na randkę, nie widzę żadnego powiązania między tym a pieniędzmi jakie wkładasz w terapię...