Wprowadzenie się do tego samego domu - ok, macie prawo się nie zgadzać, to wasza decyzja. Ale nie masz prawa zabronić teściowej zamieszkania w tym samym mieście.
Zamieszka kiedys.... zobaczysz. Jesli twoj maz sie stnowczo nie sprzeciwia, co mozna wywnioskowac z tekstu, to albo ty alb ona... kiedys. Wspolczuje.
co na to narzeczony? Rozmów sie z nim zanim powiesz: tak.
Owszem, ma prawo powiedziec, ze potrzebuja z mezem dla higieny osobistej, wolnej dla siebie przestrzeni, bez wtracania sie tesciowej we wszystko i odwiedzania ich zbyt czesto. A to bedzie mialo miejsce, jak zamieszka w ich miescie. I tak jak reszta, uwazam ze mimo wszystko, zalatwianie takich spraw nalezy do narzeczonego, zeby rozprawil sie z wlasna matka, a nie zeby robila to przyszla synowa.
Nie zgodzenie się na wprowadzenie do jednego domu przez teściową - rozumiem to doskonale, ale jakim niby prawem zabraniasz teściowej zamieszkania w tym samym mieście / okolicy? O_o Posiadasz te miejsca na własność?
To nie ty masz mówić przyszłej teściowej, że nie zamieszka z wami tylko musi to usłyszeć od swego dziecka. Inaczej stoisz na przegranej pozycji. Temat będzie powracał i szarpał ci nerwy. To musi być wasz wspólny front. I radzę załatwić to przed ślubem, żeby nie było rozczarowania, że ta druga strona się w sumie na to zgadza. Takie rzeczy trzeba mieć ustalone na starcie.
Jak będzie miała kasę to może kupić działkę obok waszej. Tego jej nie zabronisz. Możesz odgrodzić się szczelnym płotem, ale to za wiele nie pomoże.
Zastanawiająca jest tu postać narzeczonego, który niby jest a jakby go nie było. Słaby mężczyzna między dwiema silnymi kobietami? Jeżeli nie zrozumie, że oto staje się głową rodziny, przestając być małym synkiem mamusi, to ta rodzina zdrowa nie będzie. Matka ma oczywiście w rodzinie swoje miejsce ale niech się go trzyma bo może stracić.
Czy tylko ja tę końcówkę z dzielnicą i miastem rozumiem jako takie przejaskrawienie, metaforę mającą pokazać, że autorka najchętniej by teściową wysłała w misję na Marsa? Czy wy wszystko zawsze bierzecie tak dosłownie?
A co do teściowej, albo uzgodnisz z mężem, że nie ma absolutnie szans na mieszkanie z mamusią, albo daruj sobie dom, ślub i wszystko inne. Jak wyżej - jeśli facet to miękka klucha, to się skazujesz na małżeństwo w trójkę, a tego normalna osoba nie zniesie.
Uważam, że małżeństwa powinni mieszkać osobno chociażby dla utrzymania zdrowej relacji, ale ton autorki bardzo mi się nie podoba. Rozumiem,że nie chce mieszkać z teściową, ale tyle w tej niechęci jadu... Sama mam syna, kocham, dbam i td, i na myśl , że może kiedyś jego kobieta będzie mnie tak nienawidziła, bo coś powiem, albo zrobię nie po jej myśli...
A dlaczego to on miałby być głową rodziny? Uważasz, że więcej znaczy, niż żona?
"nadopiekuńczej, wścibskiej, nie szanujące mojej przestrzeni osobistej teściowej"
Czyli że nie bez powodu dziewczyna ma takie a nie inne odczucia. Może przesadza, może nie, ale jeśli teściowa jest taka jak ten opis wskazuje, to "mamusia"na ten jad zasłużyła.
HAHAH "NASZ DOM"PRZED ŚLUBEM?:) w takim przypadku dom jest tego na kogo są faktury:) sprawdź bo któregoś dnia zastaniesz walizki na wycieraczce. kolejna nieświadoma blondi?
A to malo ludzi, ktorzy tak robia? Nie wiem, czy sie douczyles, ale banki daja kredyty hipoteczne zwiazkom partnerskim. W takich wypadkach kredytem obciazone sa dwie osoby po polowie, a dom jest zabezpieczeniem kredytu. Chyba, ze mieli tyle gotowki, aby wybudowac dom. Wtedy masz racje.
Taaaa .... ja mam tą samą sytuacje tylko podwojona bo obie teściowe mają na to ochotę.
Czy to straszne miec dwie teściowe.
to zrob odwrotnie. powiedz ze spoko, tylko tesciowa musi wylozyc najpierw kase na dostosowanie domu (osobne wejscie i sciana do jej czesci, moze jakis aneks kuchenny i kibelek?). no i oczywiwcie bedzie sie musiala zrzucac na ogrzewanie, prad, wode i podatek. plus oczywiscie czynsz.
Ja też mam syna, ale wydaje mi się że jeśli kiedyś będę próbowała wprowadzić się do niego i świeżo upieczonej małżonki to małżonka będzie miała pełne prawo do tego, żeby mnie znienawidzić.
Wiesz ja też mam syna i też mam teściową. Syna kocham, teściów nie cierpię. A mieszkamy przez wspomniany płot i wiem jak to potrafi dać człowiekowi w kość, więc nie uważam że niechęć autorki jest nieuzasadniona i kapiąca jadem.
Kiedy mój nastoletni syn pyta czy będzie mógł z nami mieszkać po ślubie odpowiadam mu zdecydowane NIE!!!!!!!!! właśnie dla utrzymania zdrowych relacji. Każdy ma prawo do prywatności. Spędzania wolnego czasu jak chce i z kim chce. Ja nie muszę o wszystkim wiedzieć i tego akceptować.
Ton twojej wypowiedzi (dość roszczeniowy) również mi się nie podoba. To, że kochasz syna i o niego dbasz nie uprawnia cię do oczekiwań, że twoja synowa będzie ci przytwierdzać w czambuł wszystko co powiesz, bo tyle poświęcenia włożyłaś w wychowanie. Moja droga dzieci wychowuje się dla ludzi (dla ich żony/męża) a nie dla siebie. A ułożenie wspólnych pozytywnych relacji zależy od starań obu stron. Nie oczekuj, że synowa będzie ci nadskakiwać i pobłażać, bo się rozczarujesz i będziesz kolejną teściową z kawałów.
Oczywiście, może to nadinterpretacja, ale podejrzewam, że autorka historii to dwudziestoparoletnia gówniara, która nagle poczuła się "dorosła". A przyszła teściowa jest zła i niedobra, bo próbuje jej uświadomić, z czym naprawdę się wiąże dorosłość, że to nie tylko legalne kupowanie wódki i uprawianie seksu, ale też sprzątanie po sobie, podjęcie pracy itd. itp. Oczywiście, może w tym przypadku wcale tak nie jest, ale większość przypadków tak właśnie wygląda.
Ja np.nie miałbym nic przeciwko temu,żeby ze mną i z moją żoną zamieszkała teściowa czy tam teść. To pod wieloma względami wygodne,np. gdy się ma więcej pracy albo źle się czuje, a druga połówka akurat jest marudna i szuka powodu do kłótni, to przyda się ktoś jeszcze, z kim byłaby emocjonalnie związana, dla rozładowania atmosfery. Zresztą, jeśli nie jestem typem aspołecznym, co mi przeszkadza współlokator? Żyłem pięć lat w akademiku i nie umarłem...
Nie znam takich przypadków i nie wyobrażam sobie, żeby dorosłość mierzyło się za pomocą porządku w domu, czy poziomie zdolności kulinarnych. Pytanie czy ta teściowa też musiała się uczyć dorosłości od obcej baby, czy ona się już dorosła urodziła? Bo wg mnie o dorosłości świadczy właśnie to, że nie potrzebujesz mieć bata nad sobą i sam o sobie decydujesz oraz bierzesz odpowiedzialność za wpadki.
99% takich przypadków to matki mężów, które po prostu uważają, że nikt tak dobrze ich synkami się nie zajmie jako one i nie potrafią przyjąć do wiadomości, że muszą się odsunąć na dalszy plan.
Ty weź mu nie wrzeszcz w twarz zdecydowane "NIE!!!!!!!!!", tylko mu powiedz, że to nie jest tak, że np. jego dziewczyny nie lubisz, albo masz własnego syna dość (bo np. niechluj itd.). Powiedz mu raczej "nie, bo..."- bo zdrowsze relacje, bo dom jest twój (i męża), więc to młodzi będą musieli się dostosować, a nie odwrotnie, bo (jeśli macie jedną kuchnię w domu) mało miejsca na dwa obiady, a jeśli byłby jeden wspólny robiony, to, ponownie, synowa musiałaby się dostosować, a to mogłoby dla niej nie być miłe w dłuższym czasie (faceci są często tego nieświadomi). Argumentów jest mnóstwo, nie trzeba od razu kategorycznie mówić nie, bez wyjaśnień.
Inna sprawa - jaki start mają dzieciaki? Bo jeśli np. w perspektywie 1-2lat mają szansę się wyprowadzić (bo np. jedno studiuje jeszcze, ale drugie pracuje, więc z jednej pensji może nie utrzymać siebie i studiującego partnera na wynajętym mieszkaniu) to czemu im nie pozwolić? Niech się sami przekonają, jak to jest pod teściowym pantoflem :D
A co do Kamy - równie dobrze może być tak, że synowa będzie cud-miód orzeszek dla męża, ale z teściową nie będą nadawać na jednych falach - i co wtedy? Też będzie zła i niedobra, bo nie potakuje? :D
Cziken, ty po prostu nie rozumiesz relacji synowa-teściowa. Z teściem zawsze można iść na piwo, obejrzeć mecz, pogadać o męskich sprawach, a z teściową tak łatwo nie ma. Oczywiście są synowe, które dobrze się z teściowymi dogadują, ale mimo to, mogą nie wytrzymywać ze sobą dłużej w jednym domu - zawsze jednej będzie się wydawać, że druga ją ocenia, a drugiej, że ta pierwsza mogłaby to, tamto i siamto lepiej robić. Nie zawsze o tym głośno się mówi, ale podświadomie można tak myśleć. Możliwe, że wynika to z tradycyjnych ról - facet najczęściej wraca z pracy i odpoczywa, a kobieta robi jedną, drugą, trzecią rzecz w domu, a tu nagle są dwie kobiety, które mogłyby to robić - i jedna ma doświadczenie, a druga ma świeższe spojrzenie. A facet może z teściem sobie usiąść i ponarzekać "a bo moja Halinka coś marudna, pewnie okres...", "a może i nie okres, bo moja już po, a nadal marudna".
Jak dwie osoby są zdane (kazane :P ) na siebie, to tak wykombinują, żeby albo się za długo na siebie nie boczyć, albo inaczej dojdą do kompromisów. A jak będzie "wyjście ewakuacyjne", to gdzie i po co tych kompromisów szukać? Poza tym telefony wszyscy teraz mają - pokłócisz się z żoną i chcesz akurat z teściem pogadać? Zadzwoń do niego i już. Nie potrzebujesz mieć go przy boku;)
Ciekawe co na to Mimowszystko :D
Specjalnie siedzę po drugiej stronie Internetów, żeby nie robić konfliktów :)
weź jej zagroź sądowym zakazem zbliżania się jak nie przestanie i tyle..po co tyle kombinujesz, postaw na swoim do końca, ja tak nie zrobiłem i był rozwód a sytuacja podobna
a ten sadowy zakaz zblizania sie zostanie wydany na jakiej podstawie? za samo nielubienie tesciowej (na szczescie) zakazow zblizania nie daja.
Najczęściej komentowane teksty | |
---|---|
Ostatnie 7 dni | |
Ostatnie 30 dni | |
Ogólnie |
PPRV | 62.244.153.* | 18 Czerwca, 2016 17:20
Wprowadzenie się do tego samego domu - ok, macie prawo się nie zgadzać, to wasza decyzja. Ale nie masz prawa zabronić teściowej zamieszkania w tym samym mieście.
Orion [YAFUD.pl] | 18 Czerwca, 2016 20:10
Nie zgodzenie się na wprowadzenie do jednego domu przez teściową - rozumiem to doskonale, ale jakim niby prawem zabraniasz teściowej zamieszkania w tym samym mieście / okolicy? O_o Posiadasz te miejsca na własność?