Ne jestem typem, który pisze wszędzie fake, fake, fake. Ale to serio musi być fake. Uczelnia musi zaakceptować zwolnienie lekarskie. Nie ma uczelni, z której wylatuje się po dwóch razach. Studiowałam na dwóch różnych uczelniach, mam znajomych z różnych kierunków i uczelni i nigdzie tak nie jest. Gdyby tak było, człowiek musiałby chodzić na zajęcia z zapaleniem płuc. Nikt nie ukończył by uczelni w taki sposób. U mnie też można było nie być dwa razy ale trzeba było resztę odrobić na konsultacjach albo własnie mieć zwolnienie.
Jasne, a kapo czasem nie stał na wieży i nie celował do Ciebie z karabinu ? Po opisie sądzę że studiujesz w jakimś obozie.
Brzmi trochę jak jedna z politechnik
Mógłbym się założyć o każde pieniądze, że nie ma w Polsce ani jednej wyższej uczelni, z której wylatywałoby się za trzy nieobecności na ćwiczeniach i gdzie nie respektowano by zwolnień lekarskich. To po prostu niezgodne z prawem. Co najwyżej, jak trafisz na wyjątkowo upierdliwego prowadzącego, to może cię uwalić z danego przedmiotu. Ale nawet wtedy nie wylatujesz, tylko masz warunek. Co więcej, nie ma w Polsce ani jednej instytucji, która miałaby prawo nie respektować zwolnień lekarskich. Nawet jak jesteś oskarżony o morderstwo i przedstawisz wiarygodne zwolnienie lekarskie, to odroczą ci proces. Poza tym naprawdę dorosła kobieta woli się zwalić w gacie niż wyjść do toalety wbrew zakazowi? Chyba, że studiujesz w Korei Północnej, ale tam przecież nie maja internetu.
Na AWFie we Wrocławiu tak jest- Max dwie nieobecności albo wypad
Fake!!!
Podpisuję się obiema rękami i nogami pod tym co pisali moi przedmowcy i dodam coś od siebie. Ile ty masz lat żeby pytać o pozwolenie wyjścia z zajęć i jeszcze podawać powód? Z czystej ciekawości - czy zdarzyło się kiedyś ze wykladowca opuścił na chwilę salę? Czy spytał was wtedy o zdanie i tłumaczył się że potrzebuje się wysrac? Ręczę ze powiedział jedynie "przepraszam na moment"i poszedł.
Ja się zgodzę, że to brzmi jak politechnika. Z własnego doświadczenia wiem, że niestety są tacy wykładowcy, u których nie ma nawet tych dwóch nieobecności, a zwolnienia lekarskie przyjmują tylko w ciężkich przypadkach, czyli musiałaby wylądować w szpitalu :P
W innym wypadku, to przez lata potrafią człowieka uwalić i już lepiej zmienić lub rzucić studia.
Pozdrawiam politechnikę gdańską, wydział inżynierii chemicznej :P
ale... przeciez to nie wykladowca skresla z listy studentow. wiec jak to mozliwe? a nawet gdyby wykladal sam pan rektor ds. studentow, to przeciez kazdy ma prawo do egzaminu komisyjnego.
Wiesz, na niektórych uczelniach są wykładowcy, których nie da się ruszyć z tych czy innych względów. Nawet jeżeli są mocno chorzy na głowę i to dosłownie;)
Poza tym jeżeli by było tak łatwo z egzaminem komisyjnym, to serio wiele ludzi nie musiałoby powtarzać jednego przedmioty kilka razy z rzędu.
nie jest latwo z komisem. jak to ujal na pierwszym roku pan doktor na mojej alma mater - "kazdy z panstwa ma prawo do podejscia do egzaminu komisyjnego. w komisji zasiadam ja jako wykladowca, ja jako opiekun roku, moja asystentka oraz pani dziekan ktora z zasady nie miesza sie w sprawy pierwszakow. przypominam ze konsekwencja nie zdania egzaminu komisyjnego jest skreslenie z listy studentow". heh. sam po tym wymieklem i powtarzalem drugi semestr :-).
ale chodzi mi o to ze w mocy wykladowcy jest niezaliczyc studentowi przedmiot. ale nie jest w jego mocy skreslic z listy studentow. o tym decyduja w dziekanacie i jak sie ma dobra charyzme, to wszystko mozna. moj brat cioteczny byl na trzech semestrach jednoczesnie :-D.
Się wstaje i się leci do łazienki nawet pomimo braku zgody wykładowcy. Student to dorosły człowiek a sala wykładowa to nie więzienie. A ewentualna konieczność powtarzania ćwiczeń w następnym semestrze to nie tragedia.
No a ja mogę powiedzieć ci, że w niektórych tak jest. U mnie nawet pomimo 40stopni gorączki musiałem być na zajęciach ponieważ 2 nieobecności, nieważne czy usprawiedliwione czy nie, powodowały nie zdanie przedmiotu, w innym przedmiocie mam, że mogę mieć tylko 1 nieobecność usprawiedliwioną
nie pisz głupot - sam skończyłem Słoneczną Uczelnię (jak sama siebie nazywa AWF Wrocław dla niewtajemniczonych) i bzdury opowiadasz. Jak masz zwolnienie, to nikt Ci nic nie zrobi. A z wykładowcami też się szło dogadać.
Na medycznym we Wrocławiu niektórzy wykładowcy też nie uznają zwolnień lekarskich (np. na ćwiczeniach z mikrobiologii obecność 100% albo nie zaliczenie przedmiotu). :)
Są też przedmioty kardynalne, z których nie wolo miec warunku.
Ja serio wierzę, że tak mogło byc - moja znajoma nie zaliczyła, bo mieliśmy tylko 10 spotkań z prowadzącym, a akurat na 5 nie mogła być, bo była obłożnie chora. I musiała powtarzać rok, a gdyby był to przedmiot kardynalny, to by wyleciała z uczelni.
To trochę inna sytuacja, bo jakby nie patrzeć opuściła połowę zajęć. Pytanie czy znajoma próbowała dogadać się z wykładowcą, zaliczyć nieobecności na konsultacjach albo w jakikolwiek inny sposób, czy może wykładowca powiedział, że nie da zaliczenia, a ona pokornie wyszła i pobiegła płacić za powtarzanie roku. Najczęściej jest tak, że wykładowca mówi, że się nie da, a jak trochę pojęczysz i się popłaszczysz, to się okazuje, że jednak się da.
ciekawe czy jak już się zesrała, to pozwolił jej w końcu wyjść, czy siedziała tak do końca zajęć.
Wylot z uczelni po więcej niż 2 nieobecnościach? Ta, jasne
Przede wszystkim jak dorosly czlowiek moze sie tak nie szanowac? Nikt studiowac nie musi, studiujemy z wlasnych potrzeb i jesli potrzebujemy wyjsc z zajec to wychodzimy. Poza tym podnoszenie reki i proszenie o wyjscie do lazienki jest ponizajace. I nie wolno sie na takie traktowanie godzic. Sytuacja absurdalna.
Naprawdę spytałas sie o to czy możesz isc do toalety? Jesteśmy ludźmi i takie potrzeby są prZeciez na porządku dziennym wiec dlaczego miałabyś sie pytać o pozwolenie na to, co MUSISZ I TAK zrobić? Przecież studia to nie podstawówka. Trzeba było powiedzieć tylko "przepraszam na chwilkę"i wyjsć. No chyba nie goniłby Cie po korytarzu?
Ja miałam takiego wykładowcę, który nie uznawał zwolnień lekarskich, bo - wśród dokumentów, które złożyliśmy był taki od lekarza, że jesteśmy zdrowi i nadajemy się do tego, aby przez 5 lat studiować. I otóż ja, moi drodzy, na zajęcia do tego profesora brałam przepustki ze szpitala, prosiłam, żeby przepytał mnie na początku zajęć i pytałam czy mogę już iść, bo mam inne ZALICZENIE, a nie wizytę na oddziale. Są tacy wykładowcy :)
Ehhh drogie dzieci. Oczywiście że są uczelnie które jeszcze się szanują (niestety coraz mniej ich jest :/)i wymagają m.in. bezwzględnej obecności (np. na kierunkach konwencyjnych albo tych skoszarowanych). No ale na tych waszych fabrykach bezrobotnych to można połowę tygodnia spędzać w klubie, a drugą połowę trzeźwieć i tak przez 5 lat a potem spotkania z minimalną krajową :D
@E
Tak btw to są przedmioty kierunkowe(!) a nie kardynalne. Kardynalne to są kierunki świata albo jakieś dokształcenie dla proboszcza z ambicjami kardynała :D
Dziwna sprawa. Studiowała 5 lat, i nikt z mojej grupy nigdy nie pytał się czy może wyjść do WC. Ludzie to nie podstawówka, studenci to już dorośli ludzie i sami decydują czy chca opuścić zajęcia
Piszecie wszyscy, że fake, bo uczelnie mają obowiązek uznać zwolnienie lekarskie - gunwo prawda. Wszystko zależy od tego, na jakiego się trafi wykładowcę. Są tacy, którzy mają jakieś swoje wewnętrzne reguły i mają w dupie wszelakie zwolnienia, a spróbuj go ruszyć, albo mu to wypomnieć, to Cię uwali, bo co to dla niego. I uwierzcie mi, nikomu nie jest na rękę robić te same ćwiczenia na kolejnym semestrze z powodu choroby, każdy na swój sposób próbuje przejść dalej, bo inaczej są to stracone pieniądze i czas. Student to też człowiek, ale niestety przez te 3 lata trzeba się podporządkować tym ludziom, bo to od nich zależy, czy dostaniemy papier w terminie, bez powtarzania rzeczy, które byśmy uwalili z powodu widzi mi się prowadzącego.
Pojdz na studia medyczne gdzie na zajecia chodzisz blokami przez pare tygodni (a nie jak w podstawowce w kazdy dzien inne zajecia) potem wchodzisz na kolejne kliniki i nie masz nawet JEDNEGO dnia przerwy miedzy blokami na odrobienie zajec to wtedy pogadamy.
Gratuluję zdrowia, że nigdy nie zdarzyło ci się mieć gorączki czy grypy żołądkowej. Bo przecież liczą się OBECNOŚCI, a nie to co rzeczywiście się umie.
@Lupus
Słuchaj nawet mi się nie chce z Tobą dyskutować bo widzę że nie ogarniasz. Są takie uczelnie i takie kierunki gdzie musisz być na zajęciach bo nie masz po prostu w domu sprzętu za kilka milionów żeby zrobić to co masz zrobić. Nie możesz odrobić bo jest duże obłożenie a potem dany sprzęt zmienia swoje miejsce pobytu i po ptakach. Pomijam tu już upierdliwych wykładowców. I zdarzało mi się być na zajęciach będąc chorym. Cóż pisanie kolokwium drżącą od gorączki ręką nie jest przyjemne ani siedzenie na zajęciach po nieprzespanej nocy przez grypę żołądkową. Możesz mi wierzyć na słowo ale i tak byłem obecny i inni też. Takie były zasady a my chcieliśmy zdać. Był duży rygor ale wiedziałem na co się piszę.
just_me, nie ma co się kłócić, strzelam, że Lupus miał do czynienia tylko z wyższymi uczelniami lansu i bansu typu ekonomik - nic dziwnego, że nie wie, jak to wygląda od środka i dlaczego tak ważna jest ta obecność, by bezproblemowo przejść dalej;d
Nie trafiłeś, Wyższa Szkoła Robienia Hałasu
Sposób na tego rodzaju wykładowców (przetestowany przez koleżankę z roku): w momencie kiedy nie pozwala Ci wyjść do toalety idziesz w róg sali, ściągasz spodnie i kucasz. Reakcją zazwyczaj jest coś w stylu "Co pani wyprawia, proszę iść do toalety!!!". Nawet w razie braku reakcji i konieczności wypróżnienia na miejscu, masz przynajmniej czyste gacie;)
Nie było mnie tu parę lat, wchodzę i widzę że dalej królują yafudy o zesraniu się w gacie. Niczego się nie nauczyły tępe orangutany.
dlaczego myslisz ze kogokolwiek obchodza twoje problemy z twoimi potomkami?
Na kulu jest identycznie :p czasami w ogóle nie ma nieobecności.
Ja potwierdzam - na mojej uczelni też są przedmioty z których można mieć dwie usprawiedliwione nieobecności. DWIE.
Są też przedmioty z których można mieć jedną nieusprawiedliwioną i nikogo nie obchodzi czy jest zwolnienie od lekarza, czy nie.
Są oczywiście sytuacje w których ktoś ląduje w szpitalu czy coś, ale w tej sytuacji dziekanka i tyle.
just_me ma rację, ja też studiuję taki kierunek, że tego, czego uczymy się na zajęciach nie jesteśmy w stanie "odtworzyć"w domu, to nie prawo czy kulturoznawstwo, że ćwiczenia nadrabiam czytając coś o czym była mowa. A i na tych kierunkach pewnie są przedmioty z limitem nieobecności.
I wynika to pewnie z tego, żeby sobie nie "załatwiać"grypy w przypadku kolokwium;)
Wszyscy, którzy mówią że to niemożliwe - a jednak. Na wydziale biologii Uniwersytetu Warszawskiego jest tak jak powyżej. Maksymalnie są 2 nieobecności na zajęciach, 3cia nieobecność (i to bez znaczenia czy usprawiedliwiona zwolnieniem lekarskim czy nie) gwarantuje niezaliczenie ćwiczeń co w przypadku przedmiotu obowiązkowego powoduje niezaliczenie roku. Więc nie mówcie że tak nie jest. Sam musiałem kombinować kiedy miałem poważną kontuzję. Wtedy zajęcia miałem 2 razy w tygodniu więc maksymalnie mogłem nie być tydzień.
Dziecko, jak skończysz gimnazjum, potem średnią szkołę, zdasz maturę i może pójdziesz na studia, to zobaczysz, że nie trzeba pytać ćwiczeniowcy czy wykładowcy o wyjście do toalety. Wstajesz i wychodzisz tak, by nie przeszkadzać innym, a potem kulturalnie wracasz. FAKE.
Ale tak jest na wielu uczelniach np na lekarskim na UJ. Mozna nie byc np na dwóch ćwiczeniach i po prostu bez powodu. jesli opóscisz nastepne to jest niedopuszczenie do egazminu i na pierwszym woku wylotka. Oczywiscie mozna pisać o urlop dziekanski i załączyć zwolnienie lekarskie, ale malo kto taki urlop dostaje
Najczęściej komentowane teksty | |
---|---|
Ostatnie 7 dni | |
Ostatnie 30 dni | |
Ogólnie |
taki jeden | 89.78.107.* | 13 Kwietnia, 2016 10:20
Jasne, a kapo czasem nie stał na wieży i nie celował do Ciebie z karabinu ? Po opisie sądzę że studiujesz w jakimś obozie.