Zrób aborcję i uciekaj z tej rodziny póki to możliwe.
Kopnij kochanego synka w cztery litery i wychowaj swoje dziecko na człowieka lepszego niż jego tatuś i dziadziuś.
Następnym razem jak będziesz sama z teściem to nagraj go na dyktafon.
,,Teściu pomógł mi wymienić płyn w chłodnicy. Zapytałam go z wdzięcznością, czy mogę mu się jakoś odwdzięczyć.''
Po przeczytaniu tego myślałem że YAFUD będzie polegać na czymś innym - jestem nienormalny :/
... a to dopiero początek!
Losewos, to jest nas dwóch...
"Teściu pomógł mi wymienić płyn w chłodnicy"- to znaczy, że spuszczałaś borygo, zasysałaś z wężyka czy po prostu on to zrobił za Ciebie? Bo jeżeli tak, to pisz, że "Teściu wymienił mi płyn w chłodnicy", a nie próbujesz podczepić się pod jego pracę.
Ja też tak pomyślałam, w końcu czego innego mógł chcieć facet.
A zgadnij kto powiedział teściowi, że marnujesz mu dzieckiem życie;)
Zakładamy że teść ma choć kawałek mózgu i wie skąd biorą się dzieci. Na pewno nie z dobrych chęci jednej ze stron.
To nie znaczy, ze facet ma ochote na dziecko. Wyobraz sobie, ze niektorzy maja inne plany na zycie. :) Inna sprawa ze powinno sie o tym uprzedzic. My z mezem przed slubem uzgodnilismy kwestie posiadania dzieci.
Oni też mogli uzgodnić że chcą. Tym bardziej jeśli ona jest w ciąży. Gdyby nie chciał tego zrobić, to by się zabezpieczał, co nie?
A teść pewnie jest kolejnym toksycznym tatuśkiem, który miał "inne plany"co do swojego synka.Edytowany: 2016:02:09 15:23:44
Z yafuda to nie wynika. Np. nigdzie nie stoi, że pomagał z uśmiechem na ustach. Jest jedno zabezpieczenie - nie uprawianie seksu, jeśli się nie jest gotowym na dzieci.
Serioo gdybyś miała toksycznego teścia to byś go o pomoc prosiła? Ja bym przy wymianie płynu poprosiła wtedy męża albo kumpla.
Uświadomię cię, to że się żyje w katogrodzie nie odbiera kobiecie prawa do korzystania z zabiegów za granicą lub zamawiania tabletek z WoW. We wspomnianym katogrodzie nie ma również prawa do zabiegu całkowitego zabezpieczenia przed ciążą, na to niestety trzeba się zakwalifikować. Cierpliwie czekamy. :)
Tzn. za granicą trzeba się zakwalifikować, jak ostatnio sprawdzałam to była podana liczba dzieci lub ewentualnie próg wiekowy. Chyba, że da się prościej. No ale nam się nie spieszy nigdzie. :)
Na początku prosiłam, jak nie miałam wyjścia. Ona też się musiała jakoś przekonać na co go stać.
Co do drugiej części.. to powiem krótko, że się nie zgodzimy na tym polu. Nie jestem przeciw aborcji, ale rozmawianie o tym, jak o kupowaniu nowej kiecki, nie jest w moim stylu.
Jak widać małe pojęcie o facetach masz.
Podstawą każdego małżeństwa jest zaufanie. Skoro mąż wierzy ojcu a nie tobie to coś jest nie tak.
Dziecko masz z mężem, życzenia teścia co do waszej płodności, szanowny tato może sobie wsadzić w kieszeń.
Możemy się odnieść tylko do tego co wiemy. Życzenie teścia wcale nie musi być jednoznaczne z tym co myśli syn. Być może facet się cieszy że zostanie ojcem, tylko jego rodzicom się to nie podoba.
Skoro na razie stoisz na przegranej pozycji to nie drąż tego tematu, bo pogorszysz sytuację. Nie daj się drugi raz sprowokować takimi tekstami. On ewidentnie chce zakłócić wasz związek. Czasami lepiej przemilczeć i ugruntować swoją pozycję niż zaliczyć spalonego w przedbiegach.
Mąż żyje z tobą nie z rodzicami. Od biedy można ograniczyć kontakty.
Strasznie wszystko nadinterpretujesz. Dla jasności - nie mam prawa jazdy i nie zamierzam mieć. I nigdy nie żebrałam u nikogo o pomoc, bo nie musiałam, ale widzę u Ciebie jakiś kompleks na tym punkcie :) Poproszenie kogoś o pomoc to nic strasznego, jeśli się nie ma zbyt dużego ego.
Żeby wiedzieć, że masz toksycznego teścia, musisz najpierw doświadczyć tej jego toksyczności. No chyba że Ty masz inaczej i wszystkich z góry posądzasz o bycie toksycznym.
Poza tym różne są sytuacje. Gdybym wpadła do rzeki, a na brzegu stałby ktoś, kogo nie lubię, to raczej bym nie wybrzydzała.
Co za człowiek. Jestem facetem, mam prawko, nie umiem wymienić płynu do chłodnic. I co? Nie można wiedzieć wszystkiego. Za to potrafię udzielić fachowej pierwszej pomocy gdyby ktoś został na drodze potrącony. Elita (w Twoich ustach to negatywne sformułowanie), pf... szkoda, że w tym kraju jest tylu Januszy Wszechwiedzy co robią wszystko sami zamiast poprosić o pomoc kiedy trzeba.
A co w tym dziwnego że uwierzył ojcu? Przecież żona to nie rodzina.
Bycie dorosłym to branie odpowiedzialności za swoje czyny. Gdyby mój facet stwierdził, że niszczę mu życie rodząc dziecko ze wpadki, to zastanowiłabym się kim jest ten gość i co on przy mnie robi.
A Twój żarcik był chamski i niesmaczny.
Ale za to jaki życiowy. :)
A ja bym się zastanowiła jak to jest możliwe, że nie interesowały mnie wcześniej jego plany na przyszłość i to czy chciałby mieć w ogóle dzieci. Branie odpowiedzialności za swoje czyny dotyczy tak samo kobiet jak i mężczyzn.
@louie Mam jedno pytanie. Dlaczego osoby, które nie chcą mieć dzieci, a mają dużo pieniędzy idą do podziemia na aborcję, a nie wysyłają tam swoich partnerów na wazektomię? Z troski? Bo tego nie da się załatwić? Szczerze w to wątpię. Ludziom się po prostu nie chce i tyle. Wolą czekać aż problem sam się pojawi albo państwo zapewni im wazektomię i sterylizację za darmo. Czekanie na problem to rzeczywiście dobre rozwiązanie. Nie ma co.
"że nie interesowały mnie wcześniej jego plany na przyszłość", czyli ciąża to teraz wina kobiety? Mam nadzieję, że jesteś tylko trolem internetowym :)
@Ala, w komentarzu #15 napisałam o takich zabiegach za granicą i o tym, że Polki nie muszą korzystać z podziemia aborcyjnego w Polsce tylko legalnych zabiegów za granicą lub środków poronnych od WoW.
@Salome, to chyba ty jesteś jakąś mamuśką frustratką co się nie zdążyła wyszaleć zanim zaszła. :) Tak jak facet uprawia seks tylko dla przyjemności, tak samo kobieta może robić to wyłącznie dla przyjemności a nie zajścia w ciążę. Kobieta w małżeństwie ma taki sam obowiązek interesowania się planami na przyszłość mężczyzny jak mężczyzna w małżeństwie interesowania się planami na przyszłość kobiety.
"ciąża to teraz wina kobiety"- dorabiasz sobie nieudolnie wydumane znaczenie. Niechciana ciąża to w 50% wina faceta i w 50% wina kobiety. Tak samo jak chciana.
Tyle że w przypadku chcianej winę zamienia się na zasługę. :P
Albo jedyny facet jakiego widuje to ten, którego jej zmajstrowano.;)
twoje zdanie na temat innych ludzi obchodzi dokladnie nikogo. po co to piszesz? to jakas jafudowa wersja fotografowania wlasnego jedzenia? zalosne.
zeby samemu nie offtopowac to napisze ze niezbyt czaje po co tesciu jedno mowi autorce a drugie jej mezowi? przeciez jego zdanie w temacie dziecka ma tyle znaczenia co publiczne wyrazenie swojej opinii o jafudowce przez VSRH - czyli zerowe.
A na temat yafuda nie masz żadnej opinii?
Zerknij na godzinę ostatniego komentarza Salome. Nikt jej nie uciszył tylko poszła spać. Nie wiadomo czy lubi koty ale to już dojrzała kobieta. Mężatka, nie ekscytująca się każdym chłopakiem widzianym przez szybkę lub na żywo. Przynajmniej tak wynika z jej dotychczasowych komentarzy. To naturalne, że może irytować nastolatkę. Coś mi się zdaje, żę różnią was apetyty.
Hahaha, obserwuję co wyrabiaja i to mi wystarczy. Te swińskie mordy cały czas próbują poderwac moja dziewczynę, ale za wysokie progi, jak na świńskie nogi. Tylko jedno we łbie, a jak się okazuje, że nie jest chętna do wskoczenia do łóżka jakiemuś warchlakowi, to jest wielka obraza majestatu i znajdują sobie inną - łatwą. Tylko jedno w tych pustych łbach, żenada.
@Louie Są kobiety, które jednak korzystają z podziemia. Więc pytam czemu aborcja, a nie wczJa zrozumiałam to tak, że w pierwszym zdaniu piszesz o aborcji za granicą i o tabletkach aborcyjnych. Poźniej piszesz o tym, że w Polsce trzeba się zakwalifikować na skończenie z płodnością. W tamtym komentarzu nie znajduję odpowiedzi na moje pytanie. Mam jeszcze jedno. Czy za granicą obywatel innego państwa może dokonać sterylizacji albo wazektomii? Jeśli tak, to też jest czekanie na problem.
Tam miało być czemu aborcja, a nie wcześniejsza wazektomia, tylko czekanie na problem? Myślisz, że kobiety nie boją się aborcji w podziemiu? Dlaczego więc mężczyzna nie może poczuć tego strachu? Tylko nie pisz nic o trosce. Bo troskliwe jest wysyłanie takiej partnerki na zabieg w podziemiu, nawet na kilka zabiegów. Chyba, że podziemie aborcyjne nie isnieje, to moje pytanie nie ma racji bytu, ale wątpię.
Widzę, że poczułaś się samotna w swoich przekonaniach i musiałaś stworzyć alter ego. Raczej to bym nazwała frustracją.
Nie wiem nawet co to znaczy "wyszaleć się"- biegać po dyskotekach i sypiać z kim popadnie? No to nie - nie wyszalałam się i nie zamierzam nadrabiać :).
@HQPT: dziękuję, bardzo mi miło :) A czy różnią nas apetyty? Ja po prostu wolę jadać w domu i po swojsku :)
W Polsce nie da się zakwalifikować na taki zabieg, tzn. podobno na wazektomię już można ale my nastawiliśmy się już na zabieg w przyzwoitej klinice a nie u rzeźnika. :)
Salome, co tak bardzo boli bycie debilką i frustratką?;) Ściskaj dalej nogi razem i krzyżyk na drogę. :)
@HQPT, cudownie że znasz się na zegarku ale wszyscy chodzą koło dupy Salome zamiast wreszcie powiedzieć wprost jaka z niej sfrustrowana idiotka.
BTW nigdy nie byłam na żadnej dyskotece, nie kręcą mnie te klimaty. Jak mam się z kimś przespać to najpierw długo się znamy, potem do kina chodzimy, potem randkę sobie robimy i wtedy ze sobą śpimy.;)
Szkoda że nie widzisz jak bardzo histerycznie brzmisz w swoich komentarzach. Niby pozujesz na wyluzowaną dziewczynę, która po prostu nie chce mieć dzieci (i to w sumie byłoby ok), a wyglądasz przy tym jak pies rzucający się na łańcuchu.
Myślę, że powinnaś zajrzeć do słownika i zapoznać się z terminem "frustracja".
Gdzieś tam wcześniej walczysz o odejście os stereotypu głupiej blondynki, po czym oceniasz cały ogół facetów na podstawie zachowań jakiegoś procentu. Wiesz, jak to się nazywa..?;)
Czytałam twoje wpisy pod innymi yafudami. Bije z nich frustratka pełną gębą, która sama jest na łańcuchu więc skrytykuje każdego kto żyje jak wolny człowiek a nie głupia żona. :)
Myślę, że tobie przydałoby się w ogóle zaglądać do jakichkolwiek książek.
@Zak to jest nas trzech... :)
Zajrzałam do starych komentarzy i zauważyłam że to Ty byłaś tą laską, która mówiła o małżeństwach, które z założenia nie są na zawsze i o legalnym prawie do posiadania kochanki i żony jednocześnie.
No cóż... Wyznajemy inne wartości, "mądra żono".
No i co zakonnico? :) Żyjemy w 21 wieku i jak kobieta chce rozwodu to go dostaje. Założę się, że twoje małżeństwo było wyłącznie z powodu dziecka, nie pracujesz i nie prowadzisz z mężem wspólnego biznesu więc nie wiesz z jakich powodów innych niż wpadka lub naiwna miłość i chęć posiadania dzieci legalizuje się związek.
A nie, czekaj. To ty jesteś tą idiotką co się czepia ludzi, że rozkminiają powód zdrady. Pewnie twoj stary rąbie cię w rogi od dawna a tobie się wydaje że jako idealna żona nigdy nie będziesz zdradzona. :)
Oj tam zaraz "żono". Raczej PYSZNA przystawko od której panowie wracają do swoich głupich żon i okropnych dzieci.
@Louie Moim zdaniem średnio zależy Ci na zakończeniu sprawy z płodnością. Ok, może w Twoim komentarzu chodziło o to, że nie da się wykonać wazektomii za granicą. Jeśli tak, to ok, rozumiem. Jeśli jednak nie spędziłaś ani minuty na sprawdzeniu tego, to widać jak Ci zależy. Ale spędziłaś, prawda? Bo mi się w głowie nie mieści jak można mieć pieniądze, nie chcieć dzieci i nawet nie pomyśleć o zabiegu za granicą. Jak można żyć tak beztrosko i w sumie czekać na problem? Co do nielegalnych zabiegów, to nie da się sprawdzić lekarza? Wydaje mi się, że masz lekkie podejście do seksu i, że nie jest Ci potrzebny związek do tego, więc mam do Ciebie pytanie. Tak z czystej ciekawości, to gdyby facet powiedział Ci, że zainteresował się Tobą, bo kolega mu powiedział, że nie trzeba się zbytnio namęczyć, żeby wejść Ci do łóżka, obraziłabyś się? Jeśli tak, to za co? Ok, napisałaś o długim znaniu się, ale dla Ciebie rok to długo, a dla kogoś to mało. Jeśli Cię obraziłam, bo wzięłam Cię za kogoś komu miłość jest do seksu niepotrzebna (być może czegoś nie doczytałam), to przepraszam.
no to chyba z mężem się rozmawia czy chce mieć dziecko czy nie. Tu wcale nie jest napisane że ten facet nie chce tego dziecka.
Nie ma 100% metody antykoncepcyjnej. Więc decydując się na sex trzeba liczyś się że może dojść do poczęcia. Jeśli więc wychodzisz z założenia że lepiej zabić to dziecko legalnie za granicą (bo się go nie chce)to może lepiej aby osoby które myślą w ten sposób za granicą poddały się legalnej eutanazji. Dlaczego mają mordować dzieci które nie ma wpływu na swoje poczęcie. Proponuję rozwiązac tą kwestię u podstaw a nie w drugiej linii. Po co mordowac 5 dzieci skoro można jedną idiotkę.
Przecież za granicą chyba jednak można coś zrobić z płodnością. Ale po co? Co za dureń rozwiązuje problem prawie u podstaw? Trzeba się bawić i uprawiać seks. Kpię sobie oczywiście. Jeszcze nie wyciągnęłam jak to jest do końca u louie, ale mam nadzieję, że nie jest tak jak teraz napisałam. Jeżeli tak jest, to obym nie spotykała na swojej drodze takich ludzi. Tylko zabawa i wygodne życie im w głowie, myślą, że słowa nie mają żadnego znaczenia, a od wszelkich problemów uciekają.
@Wredzia, np. właśnie do takich jak salome. :)
@Ala, nie spieszy nam się bo to koszta, wzięcie wolnego na które na razie nie mamy czasu i niekoniecznie chciałabym, żeby majstrowano przy sprzęcie męża. Wolałabym z przyczyn zdrowotnych sama przejść zabieg wycięcia m.in. jajników bo i tak jestem niepłodna i ciężko byłoby mi zajść w ciążę (choć już się zdarzyło). U nas niestety nie bierze się pod uwagę leczenia przez taki zabieg.
Masz trochę racji, miłość nigdy nie była dla mnie kryterium obowiązkowym do współżycia. Jednak od 6 lat jestem w stałym związku, który po 3 latach przeszedł w małżeństwo. Dlatego ktoś określający mnie jako "łatwa"odnosiłby się do mojej wczesnej młodości i nie poruszyłby ani jednej czułej struny. :)
Nie wiem czy da się sprawdzić jacy lekarze wykonują nielegalne zabiegi w Polsce, od znajomej wiem tylko o jednym ale mieszkam za daleko od jej miasta. W zasadzie robi to, co można robić metodą domową czyli farmakologia plus obserwacja i ewentualna interwencja.
a, uprawiając seks zawsze liczyłam się z ryzykiem ciąży i dlatego zawsze byłam gotowa na działanie w razie niechcianej ciąży. Udowodnij mi, że zapłodniona komórka jajowa jest człowiekiem. Aborcja nie jest morderstwem bo nie jest dokonywana na człowieku a jedynie zlepku komórek, które mogą przekształcić się w człowieka lub w naturalny sposób zostać usunięte nawet wolą natury. Jesteś żałosna z jednej strony broniąc życia nienarodzonych a z drugiej tak lekko przychodzi ci mówić o zabijaniu osób dorosłych i świadomych. Nie bronisz życia, tylko wkurza cię że są laski, które uprawiając seks nigdy nie będą chodziły z brzuchem. Skoro życzysz sobie legalizacji zabijania dorosłych ludzi, to odwal się od komórek bez głosu, mózgu i serca bo to naprawdę hipokryzja. :)
Tak, tylko zabawa mi w głowie. Ciężko z mężem pracujemy na to, żeby móc na tę zabawę sobie pozwalać. Szalejemy, żyjemy pełną piersią, pozwalamy sobie na wszystko, mamy zaplanowaną przyszłość i jestem szczęśliwa, że tak mi się życie ułożyło. Nie widzę powodu, dla którego miałabym mieć w głowie same zmartwienia. :)
Jak już będziesz jechać na taki zabieg, to proponuję również wyciąć mózg, bo jak widać też nie używasz.
Poza tym, wmawianie innym że nie chcesz mieć dzieci, po to żeby na końcu przyznać, że nie możesz ich mieć, jest z deczka żałosne.
Tobie to już dawno mózg wycięli, bo napisałam o niepłodności a nie bezpłodności. Nadal mogę zaliczyć wpadkę, ale badałam się pod tym kątem dopiero dwa lata temu.
Ja wmawiam, że nie chcę mieć dzieci? Jesteś nienormalna. Stwierdzam jedynie fakt. Gdybym pisała wszędzie, że z mężem chcemy mieć dziecko i je planujemy to pewnie bym nie wmawiała?
I tak pewnie byś poroniła lub urodziła chore dziecko. Pewnie już przynajmniej raz skrobałaś i stąd problemy.
Nie żal mi nawet pisać do Ciebie w ten sposób, bo jesteś bezczelną debilką, która widzi tylko czubek własnego nosa i nie obchodzą jej uczucia innych ludzi. A to, że nie możesz się zabezpieczyć bo nie możesz wziąć wolnego w pracy to już totalna porażka. Żyj dalej swoją pełnią życia... w pracy :)
"Masz trochę racji, miłość nigdy nie była dla mnie kryterium obowiązkowym do współżycia. Jednak od 6 lat jestem w stałym związku, który po 3 latach przeszedł w małżeństwo. Dlatego ktoś określający mnie jako "łatwa"odnosiłby się do mojej wczesnej młodości i nie poruszyłby ani jednej czułej struny. :)" Pisałam o nieco innej sytuacji. Chyba, że przez to chcesz powiedzieć, że nie poruszyłby Cię wtedy taki tekst w ogóle? Jeśli tak, to ok. Ale jeśli nie, to o co chodzi? Przypuszczam, że wiesz, że to nie jest tak, że gdyby taka sytuacja wynikła i mężczyzna powiedziałby wprost, że zainteresował się Tobą ze względu na to, że nie trzeba się natrudzić, to nie oznaczałoby, że Cię nie cierpi i widzi w Tobie tylko wady. "nie spieszy nam się bo to koszta, wzięcie wolnego na które na razie nie mamy czasu i niekoniecznie chciałabym, żeby majstrowano przy sprzęcie męża. Wolałabym z przyczyn zdrowotnych sama przejść zabieg wycięcia m.in. jajników bo i tak jestem niepłodna i ciężko byłoby mi zajść w ciążę (choć już się zdarzyło). U nas niestety nie bierze się pod uwagę leczenia przez taki zabieg." Odnoszę wrażenie, że będzie tak czekać na następną ciążę, bo tak łatwiej. Naprawdę o to chodzi w Twoim życiu? O wygodę? Poza tym miałaś sześć lat, żeby sobie znaleźć czas i pieniądze. Ok, może było tak, że byliście bardzo biedni, więc czas wam nic nie dawał. Gdyby zdobycie środków antykoncepcyjnych było bardzo trudne, też znalazłabyś masę przyczyn dla których nie możesz ich zdobyć? Co do czasu, to rozumiem, że pracujecie codziennie, tak? Gdybym miała pieniądze, to założyłabym fundusz dla takich par albo nawet nie par. tylko dla pojedynczych osób. Ale oczywiście i tak mało osób by się zgłosiło (bo czasu mało, co z tego, że weekendy wolne, a urlopy to przecież są od tego, żeby się wybawić, a nie na zabiegi, prawda?). Nie wiem, czego tacy jak Ty się boją i czemu wolą mieć trzy aborcje w podziemiu czy za granicą niż jedną wazektomię albo podwiązanie jajowodów. Gdybym nie chciała mieć dzieci, to już dawno bym składała tak, żeby uzbierać te 499 euro. Ty wolisz walczyć z objawami choroby, ja jednak wolę prawie zwalczyć przyczynę, tak, żeby zminimalizować szansę na chorobę.
Niepłodność w moim przypadku jest wrodzona, ale nie ma to znaczenia jeśli nie planowało się nigdy dzieci. Ciążę usuwałam już po diagnozie, wywołaniem poronienia które nie miało dla mnie żadnych konsekwencji zdrowotnych.
Na razie wolę urlop spędzać inaczej niż w szpitalu a potem w domu, nie wspominając o tym że zabieg zaleca się około trzydziestki. Zabezpieczam się póki co bez zabiegu.
Wolę pracę niż siedzenie ciągle w domu. :) Wtedy dopiero czuję, że żyję pełnią życia - to tylko 40 godzin tygodniowo, a jak zmieniają perspektywy. :)
Czyli chodzi ci o sytuację, w której ktoś do mnie podchodzi i mówi: "Hej, Rafał mówił że jesteś łatwa. To co, idziemy do ciebie czy do mnie?"Nie wiem, szczerze mówiąc. Wyznając zasadę "w każdym porcie inny facet", nie sypiałam np. z Rafałem, jego kumplem Piotrkiem i bratem Piotrka Tomkiem. Nie wiem, czy byłoby mi przykro. Wiedziałam co robię i jak takie podejście może być postrzegane, gdyby podbił do mnie facet który mnie samej wpadł w oko i chciał tylko zaliczyć... No cóż, był taki. Właściwie jest nadal, bo to przyjaciel z czasów dzieciństwa. Wiem, że sypiał ze mną tylko dlatego, że byłam łatwa i nigdy mi to nie przeszkadzało. Nie potrzebowałam adoracji. :)
"Odnoszę wrażenie, że będzie tak czekać na następną ciążę, bo tak łatwiej."
Na razie ciągle rozważam czy już teraz się za to brać. Lenistwo? Może. Kliniki zalecają czekać do trzydziestki lub decydować się na zabieg jak już ma się kilkoro dzieci. Wcześniej nie myślałam w ogóle o takim rozwiązaniu, myślałam że to opcja tylko dla wieloródek. Szczerze się przyznaję, że może ma to znamiona wygody, ale chyba niewiele osób decyduje się na operację póki ma jeszcze czas. Na razie się zabezpieczamy. Przecież nikomu kto uprawia seks nie chcąc mieć dzieci nie każe się od razu sterylizować. :) Tym bardziej, że nie chodzi mi o zwykłe podwiązanie jajowodów a o usunięcie jajników lub więcej.
@Louie Wydaje mi się, że około trzydziestki też znajdziesz jakiś problem. Dla chcącego nic trudnego. A na wazektomię się nie zgodzisz, bo strach. Mam nadzieję, że się mylę. Nie każe się sterylizować, nawet po trzydziesce, ale dla mnie takie podejście, gdzie może się prawie zlikwidować przyczynę powstania choroby, wybiera się walkę z objawami (bez względu na to, czy jest się kobietą czy facetem) jest dziecinne. To, że coś jest łatwe, nie oznacza, że powinno się tak robić. Słowem-kluczem jest tutaj może. Pierwsze słyszę o tym, że kobiety mogą się sterylizować po trzydziesce, więc być może tak samo jest z facetami. Aczkolwiek dla mnie pary, które mogą się zakwalifikować na zabieg (bez względu na to, gdzie on jest) i mają pieniądze nie postępują zbyt dobrze. Wiele razy rozmawiałam z osobami, które nie chcą mieć dzieci. Tylko jedna osoba była po wazektomii. Reszta woli czekać na problem. Ok, oczywiście mogło być tak, że trafił mi się facet po trzydziestce, jeśli to był warunek (pisze o swoich doświadczeniach w internecie), a reszta nie zakwalifikowałaby się nigdzie na świecie z różnych powodów, ale reagowali na wspomnienie o sterylizacji dość drażliwie (nie bądź złośliwa i nie pisz o mojej upie**liwości). Może to i dobrze, że tak było, bo jeszcze oskarżono by mnie o zachęcanie do sterylizacji, a to jest karalne z tego, co kojarzę, co jest już grubą przesadą. Chyba już wyczerpałyśmy temat. Nie wiem, czy chcę jeszcze dyskutować, skoro przypomnialo mi się, że wisi nade mną widmo rozprawy i więzienia :-)
Za granicą też wybiera się walkę z objawami. W sensie aborcji, której najprawdopodobniej można było uniknąć. I to jakoś nie stanowi problemu. Co do dzieci, to ja mam ten problem z głowy. One po prostu nie są dla mnie żadnym priorytetem, nie zależy mi na tym, aby za wszelką cenę je posiadać. Zazdroszczę ludziom, że mają dzieci, smutno mi trochę, ale w depresję z tego powodu raczej nie popadnę, bo po prostu nie roszczę sobie prawa do dziecka. Gdybym teraz się wysterylizowała, to po stwierdzeniu, że chcę jednak zostać mamą, raczej byłoby mi źle, ale bez przesady. A nawet gdybym się lekko załamała (nie piszę o depresji), to i tak pewnie pomyślałabym, że przesadzam i szukałabym sposobów, żeby się uspokoić. W końcu do sterylizacji nikt mnie nie zmusił.
Przeczytałam wszystko, dostanę jakąś nagrodę?
Talon na skrobankę. :D
@Louie Ale aborcja będzie traktowana jako środek zastępczy dla antykoncepcji, dopóki ludzie będą traktowali seks wyłącznie jako tanią i łatwą rozrywkę. Gdybym miała córkę, która postanowiła w wieku siedemnastu lat uprawiać seks, a tabletek by nie stosowała, bo biedna utyje, do aborcji podeszła by tak lekko, bo ona przecież jeszcze chce się "bawić"z chłopakami (a przecież, biedna, bez przypadkowego seksu byłaby taka nieszczęśliwa, to musi być prawdziwy dramat zrezygnować z przypadkowego seksu, prawda?), a wygoda byłaby sensem jej życia, to nie skończyłoby się to za dobrze. Ryzykowałabym jej depresją, ale to ona podjęła niezwykle "mądrą"decyzję w wieku siedemnastu lat. Niech za to odpowie. Niech się uczy, że wygoda nie powinna stanowić sensu jej życia. Co do życiowych przemyśleń, to sądzę, że jakieś sześć lat powinno to wystarczający czas na przemyślenie tego, czy się chce dziecka, czy nie. Jeśli nie, to trzeba zacząć oszczędzać. A to, czy się chce dziecka czy nie, nie ma tu nic do rzeczy. Ja też wielu rzeczy nie chciałam, ale nie pozbywałam się problemu tak łatwo jak wiele kobiet (w tym i Ty) tylko się z nimi mierzyłam, a przecież mogłam uciekać/zaprzeczać, że jestem czemuś winna, bo to takie wygodne. Tylko proszę nie pisz mi tutaj o tym, że to nie było łatwe, bo przez całe dwa miesiące myślałaś o tym, czy chcesz dziecka czy nie.
Użekła mnie twoja historia :D zgłoś się do TVN nawet kasę za to dostaniesz :)
A i w ogóle wolałabym się urodzić w bardzo biednej rodzinie, niż mieć matkę, która nie kochałaby mnie za to, że się pojawiłam, tylko za to, że pojawiłam się w odpowiednim czasie i mówiłaby (nie wprost, ale jednak) "masz szczęście, że nie poczęłaś się wtedy, kiedy mamusi zachciało się seksu z przypadkowymi mężczyznami". Miłość dla niektórych jest czymś naturalnym, a dla innych to czysta kalkulacja. A i odbiję już piłkę. Znam rodziny, które są bardzo biedne i mają dzieci. Mają na podstawowe potrzeby. I nie uczą swoich dzieci, że na miłość to trzeba sobie zasłużyć pojawieniem się w odpowiednim momencie. Poza tym pozostaje oddanie dziecka.
Obawiam się że cały twój wywód nie ma sensu. A udowodnij mi że coś co ma ręce nogi, móz i organy jest człowiekiem. Małpa, kot, pies też ma, nawet umieją myśleć, a można je legalnie uśpić. Eutanazja w niektórych krajach jest równie legalna co aborcja, więc dlaczego na jedno mówisz zlepek komórek to aborcja a eutanazja człowieka to morderstwo. To nie morderstwo, tylko zakończenie czynności życiowych istoty która cierpi. Cierpienia psychiczne również mogą być jej powodem. Ja nie opowiadam się za eutanazją. Jestem przeciwna równie jak aborcji. Może poza drobnymi wyjątkami (którym nie jest wygoda) Mówimy tu o pewnych możliwościach, które legalnie istnieją w innych krajach. Dlaczego uważasz aborcję za coś mniej grzesznego niż eutanazję? Skoro tak cię oburza mordowanie doroslych a nienarodzonych zlepek komórek już nie. Każda komórka ludzkiego organizmu jest żywa. Świadczy o tym jej rozwój lub zdolność namnażania. Gdyby płód nie był żywy to by się nie rozwijał. Gdyby była martwa to nie miała by takich zdolności. Aborcja to nie to samo co poronienie. Na aborcje masz wpływ i to twoja decyzja a poronienie już nie. Twój dwumiesięczny płód miał juz serce które funkcjonowało, a ten element wymeniłaś jako dowód człowieczeństwa. Więc zamordowałaś. Ot takie etyczne pierdoły.
Nie mów mi tu o hipokryzji. Chcesz unicestwić żyjący zlepek komórek (a w sumie już to zrobiłaś) bo ci się nie chce brac odpowiedzialności i obowiązku. Wolisz się bawić i korzystać z życia i kasy za wszelką cenę. A rachunek ma zapłacić życiem ktoś inny (zlepek komórek). Twoi rodzice też powinni cię potraktować jak zlepek komórek. A nie przepraszam wtedy to morderstwo. Żenada moja droga, żenada.
Fakt, przyda się na kolację z mężem, albo na bilet do Belgii w razie "awarii"tabletki dzień po
Ja się tam nie znam, ale w poradnikach piszą, że w 2mc serce owszem ale dopiero zaczyna się wykształcać. Aż musiałam sprawdzić. :) Wiem tylko tyle, że nie wygląda ani jak płód, ani jak cokolwiek. Głównie krew i tkanka, ale tak małe że przy naturalnym poronieniu można pomylić z miesiączką.
"Chcesz unicestwić żyjący zlepek komórek (a w sumie już to zrobiłaś) bo ci się nie chce brac odpowiedzialności i obowiązku. Wolisz się bawić i korzystać z życia i kasy za wszelką cenę."
Louie o tym wie. Można to wywnioskować z tego jakie ma podejście do sterylizacji. Podejrzewam, że żyje głównie po to, żeby się zabawić, a wygoda to sens jej życia.
serce nie wykształca sie jeśli nie jest to organizm żywy, prawda? czyli jak by nie patrzeć zabito żywą istotę. Mam zdjęcie usg mojej córki. W drugim miesiącu wyraźnie wydać głowę, wykształcające się ręce, nogi i nagranie z biciem serca. Co z tego czy ma 2 cm czy 20? Żyje.
Jesteś dużą dziewczynką, to twoja sprawa co robisz. Ale nie podpinaj aborcji do antykoncepcji na życzenie bo to nie halo.
"Odpowiedzialności i obowiązki mam gdzie indziej a nie w pieluchach."Nie trzeba mieć pieluch w domu. Ale wybierasz sobie, gdzie widzisz te obowiązki i odpowiedzialności, tak? Co bardzo nie pasuje do Twojego wygodnego życia, odrzucasz? "Owszem, po maturze byłam sponsorowana przez rodziców, ale wykorzystałam ich pieniądze żeby mieć w tej chwili dwa dyplomy licencjata i jeden magistra (jedne studia dzienne, drugie zaoczne, potem tylko zaoczne bo poszłam do pracy)."
Nie wiem, czy dobrze zrozumiałam, ale dzienne kończyłaś za pieniądze rodziców, tak? Powiedz mi, że się mylę i, że nie byłaś przez ten okres taka głupiutka, że uprawiałaś seks z tymi swoimi przyjaciółmi za pieniądze rodziców, a o wpadce myślałaś w ten sposób - że jakoś to będzie, że pieniądze skądś się wezmą, bo przecież trzeba się bawić, prawda? A chyba coś mi pisałaś, że zawsze byłaś na to przygotowana, ale muszę się upewnić.
Zastanawia mnie, gdzie wy się szlajacie, skoro same świńskie mordy widzisz?
Poza tym, tu nie o wysokość progu chodzi, a raczej o orientację.
@Louie Ale zabezpieczenia Ci opłacali, tak? A na tą aborcję, to miałaś z ich pieniędzy? Porozmawiałaś chociaż z nimi czy po prostu oni harowali po to, żebyś Ty mogła uprawiać seks? Jeszcze zrozumiem jak z nimi porozmawiałaś. Nie doceniasz pracy rodziców. Oni ciężko pracują, a Ty się zabawiasz za ich piniądze. A i pisałaś coś, że masz 25 lat i od sześciu jesteś razem ze swoim partnerem. Czyli albo go zdradzałaś albo jesteście w wolnym związku albo mieliście jakieś przerwy, albo zaczęłaś uprawiać sobie seks bardzo wcześnie. Jeśli to ostatnie i spotykałaś się z tymi Twoimi przyjaciółmi w liceum/technikum albo gimnazjum, to brak mi słów. Oczywiście Twoją odpowiedzią pewnie będzie to, że rodzice Ci ufają, ale czy na pewno chcieliby, żebyś uprawiała seks za ich pieniądze? Czyli potwierdziłaś właśnie to, że sobie wybierasz czyny za które odpowiadasz. Czy pojęłaś już związek z takim podejściem do seksu (szukaniem sobie przyjaciół do tego) jak Ty, a traktowaniem aborcji jak antykoncepcji? Czy rozumiesz, że w życiu nie zawsze przydarza nam się, to, co chcemy? A i są ludzie, którym Ty zarzucasz, że beztrosko podchodzą do antykoncepcji, Ty przecież beztrosko podeszłaś do aborcji. To było jak wyrwanie zęba dla Ciebie.
Ciężko pracują, ale niemało przez to zarabiają.
Naprawdę myślisz, że moi rodzice nic nie wiedzieli? To oni przeprowadzili ze mną rozmowy na takie tematy. Powiedzieli i o ciąży, i o antykoncepcji, i o aborcji, i byłam z mamą na pierwszej wizycie u ginekologa, który też wyjaśnił mi co i jak.
Mojego partnera poznałam będąc już na studiach. Żadna z podanych przez ciebie opcji. Musiałabym policzyć ten czas co do dnia, a szczerze mówiąc nie chce mi się. On zresztą doskonale znał mnie zanim oficjalnie zostaliśmy parą.
Tak, wybieram sobie to, za co odpowiadam. Jako świadomy i wolny człowiek robię to, co uważam za najwłaściwsze dla siebie. Dzięki temu spełniam swoje marzenia i czuję, że włożona w mój rozwój praca zwraca się z nawiązką. Moja mama sama mi kiedyś powiedziała, że nie urodziła mnie po to, żebym wbrew sobie ugrzęzła w pieluchach.
Pisałam już gdzieś, że zaczęłam współżyć od 15 r.ż., ale nie chodziłam już wtedy do gimnazjum.;) I nie uprawiałam seksu z kolegami z klasy.
Komuś, kto potrafi wymienić samodzielnie płyn z chłodnicy...?
"Moja mama sama mi kiedyś powiedziała, że nie urodziła mnie po to, żebym wbrew sobie ugrzęzła w pieluchach."
Nie musisz ugrzęznąć w pieluchach. Doskonale o tym wiesz.
Co do policzenia czasu, to czemu masz jakieś trudności? Dorabiałaś sobie będą w liceum/technikum? Czyli jednak istnieje możliwość, że zabawiałaś się za pieniądze rodziców. Gdybym miała taką córkę, to niech tam będzie, niech robi co z kim chce, ale za moje ciężko zarobione pieniądze nie będzie sobie kupować antykoncepcji na seks z przyjaciółmi. Jak chce się bawić, nawet ze swoim chłopakiem, niech pójdzie do pracy. Okropna byłaby ze mnie matka, prawda? Pewnie Twoim zdaniem nie rozumiem potrzeb swojej córki i ograniczam jej wolność. Jestem wstrętna, bo skoro ktoś jest dojrzały do seksu w wieku 16 lat (piszę o 16 lat, bo wtedy można zacząć zarabiać), to na pewno nie dojrzał do tego, żeby zarabiać na swoje potrzeby, prawda? W końcu seks taki dobry, a praca taka zła, prawda? Liczę, że odpowiesz mi na te pytania wprost i nie ograniczysz swojej wypowiedzi do słów: "Szesnastolatki myślą tylko o zabawie i ewentualnie nauce, więc ciężko od nich wymagać, żeby poszły do pracy". Dla mnie sprawa jest jasna, seks jest dla dojrzałych ludzi, nie dla dzieciaczków, którym się nie chce na niego zarobić. Jeżeli byłaś na tyle dojrzała, żeby zacząć uprawiać seks w wieku 15 lat, to czemu nie byłaś na tyle dojrzała, żeby sobie później dorobić na swoje potrzeby i nie wydawać pieniędzy rodziców na antykoncepcję? Pewnie wykpisz się rodzicami, zgadłam? Bo do pracy nawet nie chciałoby Ci się pójść w tym wieku, mam rację? Ale bawić, to Ci się chciało, prawda? A tak z czystej ciekawości, jakbyś wpadła w wieku 15 lat, to byłabyś w stanie zorganizować sobie tabletki? Żeby była jasność, bo Ty pewnie napiszesz o zupełnie innej sytuacji. Nie rób tego. Doskonale wiesz, że piszę o sytuacji w której córka wydawałaby moje pieniądze. Oczywiście mogę się we wszystkim mylić i okaże się, że sobie dorabiałaś od 16 lat, ale nie wydaje mi się, że wszystkie pieniądze na antykoncepcję miałaś, bo zarobiłaś. Tak więc odpowiedz mi wprost na moje pytanie, jeżeli moje podejrzenia są słuszne. Czy Twoi rodzice chcieli, żebyś za ich pieniądze kupowała sobie antykoncepcję na seks ze znajomymi? Pisz wprost. Nie pisz, że Twoi rodzice Ci ufają. Nie pisz, że chcieli, żebyś była szczęśliwa. Chcieli, żebyś ich ciężko zarobione pieniądze wydawała na takie przyjemności? Ale coś mi się wydaje, że napiszesz mi o tym, że nie chcieliby, żebyś wydawała na papierosy czy alkohol, tylko, że to jednak nie to samo.
"Tak, wybieram sobie to, za co odpowiadam." Czyli jesteś dojrzała na 100 %.
Czy zauważyłaś już związek między tak lekkim podejściem do seksu (chodzi mi o tych Twoich przyjaciół) jakie Ty masz, a traktowaniem aborcji jako antykoncepcji czy nadal nie widzisz związku?
Być może mieli pecha. Być może nie trafili w momencie, w którym byłaś otwarta na takie rzeczy. Być może nie spełnili Twoich wymagań, żeby dostać się do Twojego łóżka. Te wymagania spełnia pewnie aż całe 5/6 ludzi na Ziemi.
Co chcesz osiągnąć? Mam 25 lat, nie wzbudzisz we mnie ani poczucia winy ani wyrzutów sumienia. Nie żałuję swoich decyzji, nie żałowałam i nie będę żałować niezależnie od tego co sądzisz o moim życiu.
W wieku 15 lat wiedziałam jak zorganizować tabletki, to oczywiste - skąd inaczej wiedziałabym, ile pieniędzy potrzebuję na ten cel? Wiedziałam też od znajomej, który lekarz przeprowadza zabiegi ale to kosztowało więcej a okazało się, że kupował te same leki.
Bardzo dużo rzeczy sobie dopowiadasz za mnie, widać po prostu że na siłę chcesz coś udowodnić. To jaką byłabyś matką i jak wychowałabyś swoją córkę jest wyłącznie twoją sprawą. Nie zamierzam tego oceniać czy komentować. Osobiście uważam, że nie powinno się pouczać innych w takich kwestiach - matka wie najlepiej, co dla jej dziecka dobre.
"Czy Twoi rodzice chcieli, żebyś za ich pieniądze kupowała sobie antykoncepcję na seks ze znajomymi?"
Pierwsze prezerwatywy kupiła mi mama i wytłumaczyła jak się z nich korzysta i jak się je zakłada - zanim jeszcze zaczęłam współżyć. Nie wiem, na jakiej podstawie miałabym ocenić czy chcieli tego czy nie? Kiedy miałam 15 lat, oni mieli już po 40 więc raczej byliby w stanie zakomunikować swoje niezadowolenie. Myślę, że każdy rodzic jest świadomy tego, że nigdy nie będzie w stanie w 100% kontrolować dziecka, a szczególnie nastolatka. Może jedynie nauczyć go wszystkiego co najważniejsze i mieć nadzieję, że dziecko z tych nauk skorzysta.
Nie wiem, jakim ty sama byłaś dzieckiem dla swoich rodziców, ale ja nie prowadziłam drugiego życia za ich plecami. Kwestię studiów i mojej pracy omówiliśmy bardzo dokładnie zanim znalazłam się w klasie maturalnej. Zawsze rozmawiali ze mną o swoich oczekiwaniach i interesowali się moimi. Kim chcę być, co chcę robić, jaka jestem? Tak, bawiłam się. Tak jak każdy, kto jest młody i może sobie na to pozwolić. Tak jak każdy, kto oprócz zabawy siedzi z nosem w książkach i uczy się do matury. Do pierwszej pracy i tak poszłam w wieku 17 lat, ale rodzice nie chcieli przyjąć ode mnie żadnych pieniędzy.
Być może wolałam starszych o parę lat, którzy nie dochodzili po 3 sekundach z wrażenia. Być może w klasie miałam głównie dziewczyny. Być może mój pierwszy facet nie był zdradzany, ale nasza znajomość trwała tylko 4 lata i nie, nie zaczęła się dopiero kiedy miałam 15 lat.
Czy tylko ja pomyślałam, że powiedział jej "poddaj się aborcji"w znaczeniu "zabij się"?
"Nie wiem, jakim ty sama byłaś dzieckiem dla swoich rodziców, ale ja nie prowadziłam drugiego życia za ich plecami. Kwestię studiów i mojej pracy omówiliśmy bardzo dokładnie zanim znalazłam się w klasie maturalnej."
A kwestię wydawania ich pieniędzy na Twoich seksprzyjaciół też omówiliście, czy o tym jakoś zapomniałaś wspomnieć? Może dlatego, że wiedziałaś, że Twoi rodzice nie byliby zadowoleni, gdyby się dowiedzieli, że masz gdzieś, że oni ciężko pracują, liczy się tylko to, żebyś miała na antykoncepcję na seks ze swoimi przyjaciółmi? "W wieku 15 lat wiedziałam jak zorganizować tabletki, to oczywiste - skąd inaczej wiedziałabym, ile pieniędzy potrzebuję na ten cel? Wiedziałam też od znajomej, który lekarz przeprowadza zabiegi ale to kosztowało więcej a okazało się, że kupował te same leki." Czyli kilkanaście aborcji rok po roku (załóżmy, że ktoś miała wyjątkowego pecha) - ok, fajnie, najważniejsze, że się ktoś pozbył problemu. Jedna wazektomia albo sterylizacja to zło, bo to poważna interwencja? A te kilkanaście aborcji (przy założeniu, że nie chce się mieć dzieci), to nie są poważne interwencje? Na pewno tyle aborcji ma mniejszy wpływ na ciało od sterylizacji? Widzisz problemy wyłącznie tam gdzie chcesz je zauważyć. Jakie to płytkie. Jeżeli myślisz, że pewnego dnia Ci się odwidzi, daj sobie spokój z macierzyństwem. Nie nadajesz się na matkę. Będziesz sponsorować aborcje swojej córce rok po roku, jak będzie trzeba, nawet wtedy jak będzie taka głupia, że nie skorzysta z antykoncepcji. W końcu dla Ciebie liczyłoby się to, że córeczka się bawi, prawda? Niech sobie korzysta z życia ze starszymi mężczyznami. Tak z ciekawości, gdyby Twoja córka podeszła do Ciebie i powiedziała, że uprawiała seks bez antykoncepcji, tylko dlatego, że dasz jej pieniądze na aborcję, poczułabyś się jak matka roku? Tylko nie pisz o tłumaczeniu jej do czego służy antykoncepcja. Ona o tym doskonale wie. Po prostu chciała się pobawić, bo wie, że ułatwisz jej życie. Poza tym nie jesteś w stanie pokochać dziecka za nic. Ono musi zasłużyć na Twoją miłość pojawieniem się wtedy, kiedy Ci pasuje, czyż nie? Odpowiedz na pytanie tak jak Ci je zadałam. Musi sobie zasłużyć, prawda? A i, żeby kochać dziecko, bo jest, nie trzeba być bardzo biednym, mieszkać w szałasie, a dochód w rodzinie może grubo przekraczać 500 złotych na osobę na miesiąc. Tak samo jak nie trzeba uprawiać seksu dla taniej rozrywki ani korzystać z pieniędzy rodziców na pięć aborcji, ale dużo łatwiej jest kogoś obciążać, prawda? Co tam, że rodzice ciężko pracują. Najważniejsze, żeby jaśnie pani sobie mogła znaleźć przyjaciela do seksu, prawda?
Czy zauważyłaś już związek między tak lekkim podejściem do seksu (chodzi mi o tych Twoich przyjaciół) jakie Ty masz, a traktowaniem aborcji jako antykoncepcji czy nadal nie widzisz związku?
"Do pierwszej pracy i tak poszłam w wieku 17 lat, ale rodzice nie chcieli przyjąć ode mnie żadnych pieniędzy."
To nie miało nic wspólnego z tym, że chciałaś, żeby rodzice nie opłacali Ci już antykoncepcji, prawda?
A i jestem ciekawa jak wyglądały rozmowy o seksie. To nie było coś w tym stylu: "A rób sobie dziecko ile tych aborcji chcesz, my Ci wszystko opłacimy, najważniejsze, żeby Ci się żyło wygodnie, co się będziesz przemęczać, w ogóle w życiu nie należy się męczyć, wygoda to być może najważniejsza wartość, a odpowiedzialność polega na kierowaniu się wygodą właśnie. A i jakby Ci się zapomniało skorzystać z antykoncepcji, to nie masz się czym martwić, co się będziesz w ogóle martwić związanego. Możesz też spokojnie sobie organizować orgie za (...)
"Być może wolałam starszych o parę lat, którzy nie dochodzili po 3 sekundach z wrażenia." Przepraszam. Pisałam o 5/6, a tu się okazuje, że do łóżka mogłoby Ci wejść jedynie 4/6. Wybacz mi.
I znowu sama sobie dopowiadasz fakty i wmawiasz nieistniejące bzdury, niezła z ciebie mitomanka.
"Może dlatego, że wiedziałaś, że Twoi rodzice nie byliby zadowoleni, gdyby się dowiedzieli, że masz gdzieś, że oni ciężko pracują, liczy się tylko to, żebyś miała na antykoncepcję na seks ze swoimi przyjaciółmi?"
Z jakiej choinki ty się urwałaś? Doskonale wiedzieli, że nie mam gdzieś ich ciężkiej pracy. Ciekawa jestem jak ty pomagałaś w domu, czy gotowałaś obiady i kosiłaś trawnik albo chociaż sprzątałaś coś poza własnym pokojem?
Czy ty myślisz, że ja mam ukrytą siostrę bliźniaczkę, która zostawała za mnie w domu podczas gdy ja wychodziłam na spotkania? Albo, że nie plotkowałam ze swoją mamą o chłopakach, którzy mi się podobali? Albo, że rodzice nie wiedzieli z kim i gdzie jestem?
"Czyli kilkanaście aborcji rok po roku (załóżmy, że ktoś miała wyjątkowego pecha) - ok, fajnie, najważniejsze, że się ktoś pozbył problemu."
Nie wiem, nie mam pojęcia. Ciążę usuwałam tylko raz.
"To nie miało nic wspólnego z tym, że chciałaś, żeby rodzice nie opłacali Ci już antykoncepcji, prawda?"
Nie. Od rodziców dostawałam kieszonkowe. Pieniądze były moim wyrazem wdzięczności za utrzymywanie mnie przez tyle lat. Kiedy po skończeniu licencjatu zaczęłam pracę, już się ich nie pytałam tylko od tamtej pory przelewam im pieniądze na wspólne konto.;) Dobrze im się wiedzie, ale wiadomo, że zawsze może być lepiej.
Musiałaś mnie z kimś pomylić, bo ja nigdy nie chciałam mieć dzieci i nie planuję ich mieć. Z tego względu nie zastanawiam się co powiedziałabym nieistniejącemu dziecku, którego nie kocham i nie pokocham bo nie istnieje i nigdy nie będzie istnieć.
Podałam jedynie przykład, dla którego odradza się przeprowadzanie zabiegu przed 30 r. ż., a do statystyk aborcji w ciągu roku musisz wziąć pod uwagę indywidualny cykl, niektóre kobiety od razu mogą zajść w ciążę a inne nie.
"Pisałam o 5/6, a tu się okazuje, że do łóżka mogłoby Ci wejść jedynie 4/6."
3/6, bo podobają mi się tylko bruneci.
2/6, bo nie lubię ani chuderlaków, ani grubasów.
1/6, bo nie sypiam z żonatymi i zajętymi.
Statystykę ewentualnie możesz podbić liczbą kobiet, z którymi też zaliczyłam parę przygód. :) Ale też tylko brunetki, niezamężne, wolne, za to z seksownymi krągłościami. Musisz jeszcze pomniejszyć o Azjatów i czarnoskórych, powiększyć o Latynosów i Skandynawów.
"Z jakiej choinki ty się urwałaś? Doskonale wiedzieli, że nie mam gdzieś ich ciężkiej pracy."
Okazywałaś to kupując antykoncepcję na seks z przyjaciółmi?
"Ciekawa jestem jak ty pomagałaś w domu, czy gotowałaś obiady i kosiłaś trawnik albo chociaż sprzątałaś coś poza własnym pokojem?"
Bardzo żałuję, że nie miałam takiej siostry jak Ty. Wtedy zamiast poświęcić czas na sprzątanie, poświęciłabym czas na urządzanie orgii za ciężko zarobione pieniądze rodziców.
Czyli kilkanaście aborcji rok po roku (załóżmy, że ktoś miała wyjątkowego pecha) - ok, fajnie, najważniejsze, że się ktoś pozbył problemu. Jedna wazektomia albo sterylizacja to zło, bo to poważna interwencja?
A dlaczego nie poszłaś wcześniej do pracy? Byłaś dorosła na seks, ale zbyt niedojrzała na pracę? Tylko nie pisz o rodzicach. Przypuszczam, że znam odpowiedź. Otóż Twój mózg był skupiony na zabawie z chłopakiem.
"Musiałaś mnie z kimś pomylić, bo ja nigdy nie chciałam mieć dzieci i nie planuję ich mieć." Przypuszczam, że Twój partner też nie chce ich mieć, więc nie zachowuj się jak dziecko, tylko idź na sterylizację. Wcześniej napisałaś: "Czy ja gdzieś napisałam, że uprawiam seks bez zabezpieczeń a jak zaliczę wpadkę to lecę na skrobankę?"Myślę, że gdybyś zapomniała o zabezpieczeniu, to leciałabyś na skrobankę, mam rację?. To, że nie robisz tego ciągle nie oznacza, że nie byłabyś w ogóle w stanie tego zrobić. A no tak. Ty to sobie kalkulujesz. W Twoim mniemaniu jesteś bardziej odpowiedzialna od kobiet które tak robią, bo Ty zrobiłabyś to tylko powiedzmy trzy razy, a one to robią nagminnie, prawda?
""Pisałam o 5/6, a tu się okazuje, że do łóżka mogłoby Ci wejść jedynie 4/6."
3/6, bo podobają mi się tylko bruneci.
2/6, bo nie lubię ani chuderlaków, ani grubasów.
1/6, bo nie sypiam z żonatymi i zajętymi.
Statystykę ewentualnie możesz podbić liczbą kobiet, z którymi też zaliczyłam parę przygód. :) Ale też tylko brunetki, niezamężne, wolne, za to z seksownymi krągłościami. Musisz jeszcze pomniejszyć o Azjatów i czarnoskórych, powiększyć o Latynosów i Skandynawów."Zostaje jedynie miliard ludzi. To faktycznie mało, prawda? Przypuszczam, że tyle przeciętna prostytutka jest w stanie zaliczyć w ciągu całego życia. Nie czuj się urażona. Masz takie wymagania, że spokojnie mogłabyś mieć ten miliard, skoro miłość Ci do seksu niepotrzebna.
"Te rozmowy były tak dawno, że nie jestem w stanie ich zacytować. Nie, nie były tak ordynarne i prymitywne jak je przedstawiłaś. Było o ryzyku związanym z aborcją, o różnych metodach antykoncepcji, o przebiegu ciąży i porodzie, no po prostu normalna rozmowa matki z córką. Mama nie próbowała mnie ani zniechęcić, ani zachęcić."W sensie do seksu z miłości, tak? Bo przecież nie powiedziała Ci (co prawda nie wprost), że możesz się spotykać na seks ze starszymi mężczyznami, a rodzice Ci spokojnie zasponsorują antykoncepcję? Co do aborcji, to powiedziała Ci też, że będzie Ci sponsorować rok po roku w razie czego?
Co do sypiania z zajętymi i żonatymi, to ok, rozumiem, że Cię nie interesują, ale sądzę, że byłabyś w stanie kryć swoją przyjaciółkę, która zdradza. Powiedz mi, że się mylę.
Czy zauważyłaś już związek między tak lekkim podejściem do seksu (chodzi mi o tych Twoich przyjaciół) jakie Ty masz, a traktowaniem aborcji jako antykoncepcji czy nadal nie widzisz związku?
Czy dasz radę odpowiedzieć mi na wszystkie pytania? Jeśli nie, to nie wysilaj się z odpowiedzią.
"Rodzice przez kilka lat po ślubie mieszkali za granicą, mają zupełnie inny stosunek do wielu spraw niż typowy Polak."
Typowy Polak też jest w stanie powiedzieć o seksie bez wścieklizny czy entuzjazmu. I z jego rozmów na temat seksu nie da się wyczytać: "Nie martw się, będę Ci sponsorować aborcję nawet raz na rok, jak będzie trzeba, bo przecież dorosłość nie ma nic wspólnego z martwieniem się, a odpowiedzialność polega na wybraniu tego, co wygodne. A jak Ci się zachce spotkać z przyjacielem na seks, to spokojnie możesz kupować antykoncepcję z moich pieniędzy".
Nie traktuję aborcji jako antykoncepcji. Nie widzę też związku libido z tą sprawą. Wiele temperamentnych kobiet zachodzi w ciążę i rodzi kolejne dzieci, więc lekkie podejście do seksu najwyraźniej nie ma związku z podanym przez ciebie "traktowaniem aborcji jako antykoncepcji".
Więc nie jesteś typowym Polakiem, bo JEDYNE co potrafisz wyczytać z moich wpisów to:
"Nie martw się, będę Ci sponsorować aborcję nawet raz na rok, jak będzie trzeba, bo przecież dorosłość nie ma nic wspólnego z martwieniem się, a odpowiedzialność polega na wybraniu tego, co wygodne. A jak Ci się zachce spotkać z przyjacielem na seks, to spokojnie możesz kupować antykoncepcję z moich pieniędzy".
Setny komentarz!
Nie mogłam się oprzeć. :)
Napisałaś, że nie jesteś pewna, czy Twoi rodzice opłacali Ci antykoncepcję na seks z przyjaciółmi. Ja założylam, że Ci opłacali. Tak z ciekawości, to doceniasz, to, że rodzice zarabiali na Twoich kochanków i na dziesiątki aborcji, którychś byś się poddała, bo sterylizacja to zło (to taki powiedzenie)? Co do żony na utrzymaniu męża, to różnica jest tak, że on jej sponsoruje seks, który uprawia z nim. Czujesz tę delikatną różnicę? Co do tego ściskania, to postępuje tak ze względu swoich poglądów. Ma to dla mnie znaczenie, bo przynajmniej moje dzieci nie będą obciążać mnie aborcjami, bo im się zachciało seksu z przyjaciółmi. Czyli Twoja mama była jednak neutralnie nastawiona do seksu z przyjaciółmi z tego, co zrozumiałam. Brawa dla niej! Tak z ciekawości, gdybyś w wieku 19 lat urządzila orgię u przyjaciółki, a zdjęcia jakimś cudem wyciekłyby do Twoich rodziców albo zamarzyłaby Ci się kariera pornogwiazdki (a pieniądze na wyjazd wzięłabyś od rodziców) to pomyśleliby : "Co tam, mamy gdzieś nasze pieniądze, a my nie będziemy jej nic mówić, w końcu w razie czego aborcja (przypuszam, że wiedzieli, że nie chcesz mieć dzieci) kosztuje tylko jakieś marne 300 euro, a tabletki mniej", tak? Mogłabym wiedzieć do jakich kwestii oprócz seksu z jednym mężczyzną w każdym porcie, bycia pornogwiazdką (to są przypuszczenia) podchodzili neutralnie? Po co dziecko nakierunkować tak, żeby nie miało seksprzyjaciół? Lepiej nic nie mówić i ewentualnie sponsorować antykoncepcję oraz aborcje, tak? Co za patologia. Dla Twoich rodziców danie Ci 1200 euro na kilka aborcji (gdybyś potrzebowała, oczywiście nie za jednym razem) to nic? Poczekanie aż będziesz mogła zarobić na swoje seksualne potrzeby było takie trudne? To chyba nie jest wyzwanie na miarę dotarcia na "szczyt"jakiejś firmy, prawda? Czy jesteś tak niedojrzała, że dla Ciebie to takie wyzwanie? Tylko proszę nie pisz mi tutaj o libido. Tylko zwierzęta uprawiają seks z powodu instynktu i raczej nic nie jest w stanie ich powstrzymać. A Ty jesteś zwierzęciem? Co do bycia matką, to mężczyźni powinni żałować, że nie będziesz matką. Twoje córki zostałyby ich seksprzyjaciółkami. A ich córki pornogwiazdkami. Ok, myliłam się z tą zdradą. Ja zauważyłam związek libido z tą sprawą? Potraktowałabyś aborcję jak późną antykoncepcję (niespecjalnie, ale jednak), gdybyś jakimś cudem nie zdążyła z tabletkami po, a o antykoncepcji byś zapomniała. Nadal uważam, że dla Ciebie to bardziej liczy się, czy ktoś to robi nagminnie, czy dziesięć razy od samego faktu. Ważna jest ilość, prawda? Co do typowego Polaka, to nie pieniędzmi rodziców płacilabyś za kilka aborcji, jeśli zaszła by taka potrzeba? To być może z ich pieniędzy płaciłaś za antykoncepcję na seks z przyjaciółmi, więc nie wiem o co Ci chodzi. A i tak z czystej ciekawości Twoi rodzice kochają Cię, bo zasłużyłaś na miłość pojawieniem się w odpowiednim momencie? Czy chodzi o coś więcej? Co do matury i studiów, to tak, wyznacznikiem tego z jaką osobą się rozmawia jest wykształcenie. A do każdej pracy potrzebna jest matura. Nie mogę sobie na przykład pracować bez matury czy studiów, bo tak.
Czego bym nie napisała to ty i tak już sobie wszystko dopowiesz. Ciebie nie interesują fakty, po prostu usilnie próbujesz wmówić samej sobie te wszystkie bzdury. I może kiedyś nawet w nie uwierzysz.
Nie możesz powiedzieć, że zarabiali na moją aborcję bo zarabiali przede wszystkim na utrzymanie domu, ubrania, jedzenie, samochód, rachunki, wyjścia do teatru, utrzymanie zwierząt, kupowanie różnych rzeczy typu pralka i lodówka, gromadzenie oszczędności. Aborcja, antykoncepcja, pochodziło z pieniędzy pozostałych po wyżej wymienionych wydatkach. Natomiast podane przez ciebie stwierdzenie jest zwykłym przekłamaniem i przeinaczeniem faktów. To jak powiedzieć, że ktoś kto zarabia 5tys/n i kupuje butelkę dobrego wina tygodniowo jest menelem bo wydaje ciężko zarobione pieniądze na alkohol.
Powiedzieć o aborcji jak o późnej antykoncepcji ma tyle sensu co powiedzieć, że zatwardzenie to metoda chronienia się przed rozwolnieniem.
Matura nie jest potrzebna do każdej pracy. Możesz np. roznosić ulotki albo zbierać owoce/warzywa. Matura jest natomiast potrzebna do studiów i do pracy wymagającej minimum rozumu (nawet na kasie). Brak matury wiele mówi pracodawcy o potencjalnym pracowniku i o jego stosunku do obowiązków lub możliwościach umysłowych.
Jestem ciekawa ile znasz gatunków zwierząt, które czerpią przyjemność z aktu seksualnego i robią to dla przyjemności. Polecam choćby koty:
"MIT: Zwierzęta potrzebują przyjemności z seksu oraz chcą zaspokoić instynkt macierzyński.
FAKT: Zwierzęta nie odczuwają własnej seksualności czy przyjemności z seksu. Do rozmnażania pcha je wyłącznie silny instynkt. Tak silny, że kotka decyduje się na stosunek seksualny, który jest dla niej bardzo bolesny."
Jak widzisz tylko zwierzęta uprawiają seks po to, żeby zajść w ciążę. A więc z całą pewnością zwierzęciem nie jestem. :)
Na przyszłość proszę o konkretne pytania związane z konkretnymi sytuacjami, a nie o powtarzanie pytań związanych z nieistniejącymi, hipotetycznymi wydarzeniami bądź planami. Mogę cię co najwyżej umówić z moimi rodzicami na rozmowę telefoniczną/internetową, bo nigdy nie siedziałam im w głowie i wiem tyle, ile oni mi przekazali.
To co mogę powiedzieć o zabiegu usuwania ciąży W MOIM PRZYPADKU to tylko to, że faktycznie gorzej zniosłam np. ekstrakcję ósemki. Nie miałam żadnych konsekwencji zdrowotnych, nie wymagałam interwencji lekarza ani nic takiego.
Ale czego oczekujesz? Że się faktycznie dosłownie schodzi do podziemia i na brudnym stole w piwnicy rozkłada nogi przed lekarzem w dresie, albo po kolei wypadają z ciebie rączki, nóżki, jakbyś lalkę połknęła? Nie bez powodu niektóre kobiety mogą pomylić poronienie z miesiączką (do naturalnego poronienia może dojsć w pierwszym mc i wiele kobiet nawet nie wie, że poroniło bo krwawienie zbiegło się z normalnym początkiem cyklu). Mc liczy się od pierwszego dnia cyklu, dlatego 4tc może być 1tc, 2tc, 3tc lub 4tc istnienia zarodka (dokładniej wylicza się samemu, ale jeśli regularnie współżyjesz to musiałabyś ustalić też dzień płodny), a w 2tc testy już wykrywają ciążę (teraz już chyba nawet wcześniej). Czyli w 1mc zarodek może mieć tylko dwa tygodnie, zgodnie z tym co wytłumaczył mi ginekolog. Nie bije wtedy serce, nie ma rączek, nóżek, mózgu, wątroby, nie ma oczek, nie ma połączeń nerwowych, nie ma nic oprócz zlepka komórek zawierającego jedynie instrukcje wpisane w DNA.
Miało być:
"Jak widzisz zwierzęta uprawiają seks tylko po to, żeby zajść w ciążę. A więc z całą pewnością zwierzęciem nie jestem. :)"
Nie ma sprawiedliwości skoro jeszcze nie zostałaś zbanowana.
Dlaczegóż to?
Bo masz dużo zakrytych komentarzy. Mnie kiedyś zbanowali za trzy.
"Nie możesz powiedzieć, że zarabiali na moją aborcję bo zarabiali przede wszystkim na utrzymanie domu, ubrania, jedzenie, samochód, rachunki, wyjścia do teatru, utrzymanie zwierząt, kupowanie różnych rzeczy typu pralka i lodówka, gromadzenie oszczędności. Aborcja, antykoncepcja, pochodziło z pieniędzy pozostałych po wyżej wymienionych wydatkach. Natomiast podane przez ciebie stwierdzenie jest zwykłym przekłamaniem i przeinaczeniem faktów." Nie miałam na myśli, że zarabiali głównie na to. Czyli wychodzi na to, że mam rację. Przypuszczam, że wzięłabyś sobie te 1200 euro (nie za jednym zamachem), gdybyś potrzebowała. Powiedz mi, czy te pieniądze to dla nich nic? Dlaczego więc w wieku 15 lat zaczęłaś uprawiać seks i narażać się na kilka aborcji? Sama pisałaś o możliwie dużej ich liczbie. Naprawdę lepiej jest wydawać kasę rodziców na pozbycie się wpadki niż poczekać?
"Mogę cię co najwyżej umówić z moimi rodzicami na rozmowę telefoniczną/internetową, bo nigdy nie siedziałam im w głowie i wiem tyle, ile oni mi przekazali."
Czyli nie znasz odpowiedzi na następujące pytania: A i tak z czystej ciekawości Twoi rodzice kochają Cię, bo zasłużyłaś na miłość pojawieniem się w odpowiednim momencie? Czy chodzi o coś więcej? Czy Twoja mama urodziłaby Cię w wieku kilkunastu lat?
Odpowiesz mi czy lepiej dziecko nakierunkować tak, żeby nie miało seksprzyjaciół za ich pieniądze czy lepiej nic nie mówić i ewentualnie sponsorować antykoncepcję na seks z przyjaciółmi oraz aborcje, tak? Tylko proszę nie mów, że dzieci nie da się kontrolować w 100 %, ale sama tak pomyśl, czy lepiej jest nie uprawiać seksu do momentu usamodzielnienia się czy wykorzystać te 400 zł. na aborcje, na które rodzice ciężko pracowali? Być może praca kosztowała czyichś rodziców wiele nerwów. Być może na te 400 złotych jacyś rodzice akurat wtedy musieli długo zarabiać, ale po co mieć takie rozkminy, najważniejsze, że dziecko chodzi zaspokojone, prawda? Pytam ogólnie.
Mam jeszcze takie pytanie. Ile jeszcze aborcji musisz zrobić, żeby zachować się dojrzała kobieta i umówić się na sterylizację?
"Jak widzisz tylko zwierzęta uprawiają seks po to, żeby zajść w ciążę. A więc z całą pewnością zwierzęciem nie jestem. :)" Jesteś takim trochę zwierzaczkiem, bo kierowałaś się instynktem, tyle, że nie macierzyńskim.
Co do tych rozkmin, to nie miałaś ich prawda? Po co wieku 15 lat się martwić, jak trzeba myśleć o zabawie z chłopakiem, prawda? Jak wydałaś kasę na aborcję, to miałaś już pieniądze na następny fundusz aborcyjny? Bo chyba wpadłaś, jak korzystałaś z pieniędzy rodziców. Czy zbierałaś sobie na następne 400 zł., czy ile tam to kosztuje, a w międzyczasie uprawiałaś seks z chłopakiem? Przypuszczam, że znając Twój szacunek do pracy rodziców (w końcu, wydałabyś te ich pieniądze na tyle aborcji ile byłoby Ci potrzebnych, prawda? No weź powiedz to wprost) i dojrzałość to to drugie. Po co czekać? W końcu jak wiemy 400 zł. chodzi piechotą po ulicy.
A i nie cieszysz się, że jest antykoncepcja? Gdyby nie ona, Twoi rodzice zbankrutowaliby na aborcjach córeczki. A nie, pewnie wcześniej stanęłoby nad nimi to widmo bankructwa i przestraszyliby się do tego stopnia, że wysłaliby Cię na sterylizację.
Ty się 25-letnią kobietę pytasz, czy nie lepiej jest poczekać z seksem? Dziewczyno, ja dziewicą przestałam być 10 lat temu, nie ja pierwsza i nie ja ostatnia. Gdybym rozpoczęła współżycie rezygnując z zabezpieczeń to tylko i wyłącznie w tym wypadku mogłabyś pozwolić sobie na stwierdzenie, że naraziłam się na kilka aborcji. Na szczęście zabezpieczałam się od samego początku i tym samym NIE NARAŻAŁAM SIĘ na kilka aborcji.
"Czyli nie znasz odpowiedzi na następujące pytania: A i tak z czystej ciekawości Twoi rodzice kochają Cię, bo zasłużyłaś na miłość pojawieniem się w odpowiednim momencie? Czy chodzi o coś więcej? Czy Twoja mama urodziłaby Cię w wieku kilkunastu lat?"
Dałam ci już odpowiedź, tyle że tobie ona nie wystarcza bo przecież niemożliwe jest, żeby moi rodzice mogli tak pomyśleć. Oczywiście ty wiesz najlepiej, co mieli na myśli ludzie, których nawet nie znasz i nie ma takiej możliwości, żeby ich córka wiedziała.
W czasach kiedy moja mama zaszła w pierwszą ciążę nie było tak łatwo o jej usunięcie. Musiała urodzić, dziecko zostawiła w szpitalu. A gdyby mogła usunąć? Usunęłaby. Przynajmniej tak mi powiedziała, ale przecież ty wiesz lepiej, w końcu jesteście ze sobą tak blisko i mówicie sobie o wszystkim.
Uprzedzając - z perspektywy moich przekonań nie mogłaby mnie usunąć, ponieważ "ja"to nie embrion. Nie utożsamiam się z zarodkiem i uważam, że świadomość i tożsamość wykształcają się dużo później.
Wychowywanie dzieci to problem matek a nie córek. Zapytaj kogoś innego. :) Ew. podeślij na privie nurtujące cię pytania, znam kogoś kto mógłby podpowiedzieć ci coś w tym temacie.
NIGDY, podkreślam NIGDY, nie wydałam ani złotówki moich rodziców na aborcję. W ciążę zaszłam mając już własne pieniądze i pracę. Napisałam tylko, że miałam fundusz na zabieg - to były pieniądze odłożone w kopercie, które nie doczekały się wykorzystania. W praktyce oznacza to, że nigdy nie usunęłam ciąży za pieniądze moich rodziców. Dlatego nadużyciem jest twierdzić, że pracowali na aborcje.
Już ci udzieliłam odpowiedzi - usunęłabym ciążę wyłącznie w przypadku, gdybym w nią zaszła. Ale nie tworzę takich pokrętnych scenariuszy jak ty. Jak się nie chce to w ciążę naprawdę ciężko zajść. Żeby robić aborcję za aborcją musiałabym nie korzystać z żadnej antykoncepcji i zawsze trafiać na ten jeden dzień, kiedy kobieta jest płodna w trakcie cyklu.
"Ty się 25-letnią kobietę pytasz, czy nie lepiej jest poczekać z seksem? Dziewczyno, ja dziewicą przestałam być 10 lat temu, nie ja pierwsza i nie ja ostatnia." A co to ma do rzeczy? Naprawdę ciężko było poczekać?
"Gdybym rozpoczęła współżycie rezygnując z zabezpieczeń to tylko i wyłącznie w tym wypadku mogłabyś pozwolić sobie na stwierdzenie, że naraziłam się na kilka aborcji."Pisałam też o narażeniu rodziców na wydatki. Czyli narazić ich na przypuszczalnie jedną aborcję to jest już ok?
"W czasach kiedy moja mama zaszła w pierwszą ciążę nie było tak łatwo o jej usunięcie. Musiała urodzić, dziecko zostawiła w szpitalu."Ma albo miała depresję? Zgaduję, że nie jesteś zainteresowana życiem brata albo siostry. Mam rację? Czyli tak jak myślałam. Rodzice, jak przypuszczam, kochają Cię, bo urodziłaś się w odpowiednim dla nich momencie. Naprawdę zazdroszczę. Cieszysz się, że zasłużyłaś sobie na miłość tym, że byłaś druga/trzecia czy czwarta? Wiem, że upraszczam, ale dla mojej mamy nieważna była kolejność. A i jak byliśmy dziećmi nie przymieraliśmy głodem i nie mieszkaliśmy w szałasie. Jak widzisz da się kochać dziecko bez stawiania mu warunków, kiedy ma się począć czy urodzić. Dla osób pokroju Twojej mamy, coś takiego w głowie się nie mieści. Oczywiście, lepiej jest, że Twoja mama "dojrzała"do tej swojej pseudomiłości, ale jak widzisz dla niektórych jest to naturalne. Nie trzeba być drugim, trzecim czy czwartym dzieckiem, żeby zasłużyć na miłość rodziców.
"Napisałam tylko, że miałam fundusz na zabieg - to były pieniądze odłożone w kopercie, które nie doczekały się wykorzystania."A te pieniądze to skąd miałaś?
"NIGDY, podkreślam NIGDY, nie wydałam ani złotówki moich rodziców na aborcję."Nie wydałaś, bo nie miałaś okazji. Szkoda, że nie możesz tego samego powiedzieć o antykoncepcji wykorzystywanej na seks z przyjaciółmi.
Zaraz napiszesz, że gdyby Twoja mama Cię prawdziwie nie kochała, to Ciebie na świecie by nie było. Tylko, że widzisz, moja mama pokochałaby Cię jako czwarte czy pierwsze dziecko. Twoja "kochająca"mama miałaby z tym problemy, skoro usunęłaby pierwszą ciążę. A teraz, nie krępuj się, wyleć z milionem dzieci i miliardem obowiązków. Bo przecież jak ktoś nie uznaje aborcji, musi mieć bardzo dużo dzieci.
"A co to ma do rzeczy? Naprawdę ciężko było poczekać?"
A co ma do rzeczy to, czy ciężko było poczekać?
"Pisałam też o narażeniu rodziców na wydatki. Czyli narazić ich na przypuszczalnie jedną aborcję to jest już ok?"
Czyli np. nie powinno się dużo jeść, bo naraża się rodziców na koszt kupowania kolejnych rozmiarów ubrań. Nie powinno się dużo pić, bo naraża się na większe koszta zużycia wody. Nie powinno się chodzić na żadne dodatkowe kursy, bo naraża się rodziców na wydatki. Najlepiej nic nie robić, a potem iść do pracy.
Sama piszesz, że pieniądze nie są najważniejsze a potem mierzysz wszystko miarką wydanych pieniędzy.
Nie miała żadnych epizodów depresyjnych. Nie, nie interesuje nas tamto dziecko. Gdzieś tam sobie żyje, a to przecież najważniejsze, nie? W końcu czy biedni czy bogaci to najważniejsze żeby kochali, a skoro ktoś zdecydował się na adopcję to na pewno lepiej dzieciak trafił. Chyba, że teksty w stylu "lepiej urodzić i oddać niż usunąć"są tylko na pokaz i tracą na ważności w momencie, w którym ktoś tak postąpi.
Dziwne masz podejście. Ja w ogóle nie uważam, że na miłość trzeba sobie zasłużyć. Albo się jest kochanym albo nie. Nie da się zasłużyć ani na miłość matki, ani na miłość chłopaka czy dziewczyny. Więź albo powstaje, albo nie.
"Zaraz napiszesz, że gdyby Twoja mama Cię prawdziwie nie kochała,"
I WŁAŚNIE O TO MI CHODZI. Może przestań ciągle wypisywać co to ja zaraz napiszę, bo nie możesz tego wiedzieć i dlatego ciągle trafiasz jak kulą w płot.
Nie wiem, naprawdę nie wiem co ci w tym wszystkim przeszkadza. Ktoś się bawił, korzystał z życia, zdobył dobre wykształcenie, znalazł pracę. Jeśli bycie szczęśliwym jest karalne, to ja dostałabym dożywocie. :)
Komentarze ukrywane są na podstawie minusów przyznanych przez użytkowników. Nie wiem jak było kiedyś. Może chodzi ci o ostrzeżenia?
""A co to ma do rzeczy? Naprawdę ciężko było poczekać?"
A co ma do rzeczy to, czy ciężko było poczekać?" To ma, że narażałaś swoich rodziców na wydatki z powodu swojego popędu seksualnego. I to jeszcze ze swoimi przyjaciółmi. A i sama pisałaś o tym, że można mieć nawet te cztery aborcje. Z tego co kojarzę, to uwierzyłaś w to, że można mieć te cztery aborcje. Naprawdę chciałaś, żeby każdą aborcję opłacali Ci rodzice, bo Tobie zachciało się bawić w seks bez miłości? Naprawdę uważasz, że to dojrzałe? Że w razie dwóch aborcji, to byłoby nic kosztownego dla Twoich rodziców? Naprawdę najważniejsze było dla Ciebie to, że mogłaś się zabawić kosztem rodziców?
"Czyli np. nie powinno się dużo jeść, bo naraża się rodziców na koszt kupowania kolejnych rozmiarów ubrań. Nie powinno się dużo pić, bo naraża się na większe koszta zużycia wody. Nie powinno się chodzić na żadne dodatkowe kursy, bo naraża się rodziców na wydatki. Najlepiej nic nie robić, a potem iść do pracy." A to do jedzenia czy do seksu trzeba być jednak bardziej dojrzałym? A co do trafiania, to akurat tutaj trafiłam. Przypuszczałam, że porównasz seks do czegoś bardziej błahego. Widać, że seks to dla Ciebie błaha i tania rozrywka. Widać to po Twoim podejściu do sterylizacji i po tym, że do łóżka mogło spokojnie wskoczyć Ci więcej mężczyzn.
"Nie miała żadnych epizodów depresyjnych."Czyli da się! Można wrócić do siebie po niechcianej ciąży wbrew temu, co mówią pro-choice. Robią z takich kobiet jak Twoja mama osoby, które kompletnie nie radzą sobie w życiu. Jestem pro-life, ale przynajmniej nie piszę bzdur, że każda kobieta po aborcji ma spore problemy natury psychicznej.
"Nie, nie interesuje nas tamto dziecko. Gdzieś tam sobie żyje, a to przecież najważniejsze, nie?"
Przecież nie dla Ciebie i Twojej mamy.
"Gdzieś tam sobie żyje, a to przecież najważniejsze, nie? W końcu czy biedni czy bogaci to najważniejsze żeby kochali, a skoro ktoś zdecydował się na adopcję to na pewno lepiej dzieciak trafił."Czy masz na myśli konkretne osoby, które zdecydowały się na adopcję? Może Twoja mama ich znała? Bo jeśli nie, to nie jest tak kolorowo. Ludzie są źli i niekoniecznie muszą traktować dobrze dziecko, które zaadoptowali. Wiem, że to dziwaczne, ale jeśli poznasz kogoś, kto szuka rodziców adopcyjnych, bo inaczej na przykład usunie ciążę, to sądzę, że za parę lat będziesz mogła się do mnie zgłosić.
"Ja w ogóle nie uważam, że na miłość trzeba sobie zasłużyć. Albo się jest kochanym albo nie. Nie da się zasłużyć ani na miłość matki, ani na miłość chłopaka czy dziewczyny. Więź albo powstaje, albo nie." Czyli Twoje narodziny nie miały żadnego związku z tym, że byłaś druga? Poszczęściło Ci się, że nie Twoje DNA było pierwsze i tyle. Okoliczności poczęcia czy ciąży były dla Ciebie dobre. Tobie to lata, ale to nie mojej mamie przeszkadzała pierwsza ciąża. Ja zdaję sobie sprawę z tego, że upraszczam, ale jak już Ci napisałam moja mama urodziłaby Cię i pokochała jako pierwsze czy czwarte dziecko. Wystarczyłoby tylko, że się pojawiłaś. Ja tak samo. Co do więzi, to ok, powstaje albo nie, ale dla niektórych jest ona naturalna i jest czymś oczywistym. Rozumiesz? Pierwsza, druga, trzecia ciąża - to nie ma znaczenia. Ważne, że jest dziecko. Twoja mama nie potrafi Cię naturalnie kochać, gdyby kochała Cię naturalnie, to tamto dziecko też by potrafiła.
Z naturalną zdolnością do kochania, to nie jest tak, że dziecko się poczęło (napisałam dziecko, a nie pisałam o pierwszej fazie rozwoju człowieka, bo tak się mówi) i bach - więź. Drugie - też. Trzecie - tak samo. To się czuje po prostu wcześniej, że jest się zdolnym do takiej miłości, a nie do pokochania tylko wybrańców, tak jak to zrobiła Twoja mama. Oczywiście, są różne historie, ale ja uważam, że ta miłość jest najlepsza, ponieważ nie ma ona żadnego związku z okolicznościami. Ona po prostu jest. Osoby, które tak kochają nie są zdolne do oddania dziecka i nie interesowania się jego życiem kompletnie oraz do usunięcia ciąży na życzenie.
"Ktoś się bawił, korzystał z życia, zdobył dobre wykształcenie, znalazł pracę. Jeśli bycie szczęśliwym jest karalne, to ja dostałabym dożywocie. :)" Ale tę zabawę z seksprzyjaciółmi opłacali Ci rodzice.
Wydaje mi się, że źle, że nie urodziłaś tamtego dziecka. Ale nie dlatego, że ono by żyło. Może wtedy poszłabyś po rozum do głowy i zorganizowałabyś sobie sterylizację na przykład w Czechach. Oczywiście mam nadzieję, że nie skończyłoby to się dla Ciebie samobójstwem. W sensie - rodzenie.
A tak wracając do Twojej mamy, to czy mogłabym wiedzieć, czy po porodzie (nie w sensie od razu) czuła się bardzo fatalnie? Czy bardzo przeżywała ciążę i poród?
Ala, no i co z tego? To było załatwione z moimi rodzicami. Nie za ich plecami. Nie uprawiałam seksu bez ich wiedzy. Wiedzieli, że to oznacza że mogę zajść w ciążę. Wiedzieli, że mogę nie chcieć mieć dzieci. Chcieli mi dać wybór, którego sami nie mieli.
400 zł, nawet miesięcznie, to dla nich nie majątek. Kieszonkowego dostawałam wtedy 150 zł tygodniowo, więc nie musiałam ich wcale prosić o dodatkowe pieniądze na usuwanie ciąży, po prostu odłożyłam z tego co dostałam. Jasne, że to nadal były ich pieniądze. Aczkolwiek zgodnie z prawem jeśli mi je dali to były moje. :) Wiem, że uwielbiasz fantazjować więc pomyśl o tym - dostając 600 zł miesięcznie mogłabym co miesiąc usuwać ciążę i jeszcze zostawałoby na imprezę, na której bym w nią zachodziła. Na szczęście nie żyjemy w twoim wyimaginowanym świecie i ciężko jest ot tak zajść sobie w ciążę (chociaż niektórym się zdarza) a potem ot tak zajść w nią ponownie (to też się niektórym zdarza).
Seks to dla mnie przyjemność. Uwielbiam go. Porównałam go już w którymś komentarzu do chleba - można go jeść codziennie i nigdy się nie znudzi. Mam bardzo wysokie libido, musiałabym pochodzić z naprawdę konserwatywnej i fanatycznej rodziny żeby wierzyć w sens modlenia się do Matki Boskiej Nieustająco Cierpiącej W Swoim Dziewictwie. Seks bez miłości dla mnie istnieje, natomiast miłość bez seksu nie.
"Można wrócić do siebie po niechcianej ciąży wbrew temu, co mówią pro-choice. Robią z takich kobiet jak Twoja mama osoby, które kompletnie nie radzą sobie w życiu. Jestem pro-life, ale przynajmniej nie piszę bzdur, że każda kobieta po aborcji ma spore problemy natury psychicznej."
Dla mamy poród był ulgą i powrotem do dawnego życia sprzed ciąży. To dodaje skrzydeł a nie je podcina. Nie wiem czy miała depresję poporodową, ta się trafia nawet kobietom które planowały i czekały na dziecko, ale hormony szybko się stabilizują, więc pewnie nie miało to dużego znaczenia bo ani ona ani tata o niczym takim nie mówili. Za to ciotka się śmieje, że mama już tydzień po porodzie zachowywała się jakby nigdy nie była w ciąży (tzn. jeśli chodzi o normalne życie, bo wiadomo że z pewnymi rzeczami trzeba było się wstrzymać).
Nie mamy pojęcia, kto się zajmuje tamtym dzieckiem. Nie zostało oddane do adopcji ze wskazaniem. Każda rodzina przechodzi przed adopcją weryfikację, na niemowlaka podobno zawsze są chętni, więc o co się martwić?
Wyobraź sobie, że nawet tata się tym dzieckiem nie interesuje. Bo po co? Nie poczuli do niego instynktu rodzicielskiego po porodzie (zostawiając dziecko masz jeszcze potem czas na cofnięcie decyzji). Ja nie traktuję go w ogóle jak swoje rodzeństwo, zresztą prawnie nim nie jest. To ktoś, kto pojawił się przed moimi narodzinami, nawet nie wiem jak ma na imię, łączy nas wyłącznie historia mamy i DNA. Może czułabym coś, gdybyśmy byli bliźniakami, ale nie jesteśmy.
"Czyli Twoje narodziny nie miały żadnego związku z tym, że byłaś druga?"
Co ma jedno do drugiego? Byłabym pierwsza, gdyby mama mogła usunąć ciążę. A gdyby i mnie usunęła? Nie wiem. Tego nikt nie wie. Jestem zwolenniczką teorii, że nasza tożsamość nie zaczyna się w momencie poczęcia tylko wykształca później.
Nie ma czegoś takiego, że albo kocha się wszystkie dzieci albo żadnego. Pierwszego nie pokochała choć miała na to 9 miesięcy. Drugie pokochała zanim stało się człowiekiem. Więź albo się wykształca, albo nie.
I co z tego, że płacili za to rodzice? Miałabym wyrzuty, gdybym im te pieniądze kradła, ale nie w sytuacji kiedy to płacenie było z ich dobrej woli.
"Wiem, że uwielbiasz fantazjować więc pomyśl o tym - dostając 600 zł miesięcznie mogłabym co miesiąc usuwać ciążę i jeszcze zostawałoby na imprezę, na której bym w nią zachodziła."
Gdybyś zachodziła w ciążę (nawet po zaczęciu samodzielnego życia i chwilę przed), to z własnej głupoty, bo na sterylizację Ci się nie chce pójść. Jeśli zajdziesz w ciążę dzisiaj w nocy, to też z własnej głupoty. Tylko Ty i Twoje beztroskie podejście do seksu będzie temu winne.
"Może czułabym coś, gdybyśmy byli bliźniakami, ale nie jesteśmy."
Wątpię. Gdybyś umiała kochać naturalnie tak jak ja i moja mama, to byś była zaciekawiona jego życiem. Niestety, Twoi rodzice nie mają o tym pojęcia.
"Czyli Twoje narodziny nie miały żadnego związku z tym, że byłaś druga?"
Co ma jedno do drugiego? Byłabym pierwsza, gdyby mama mogła usunąć ciążę. A gdyby i mnie usunęła? Nie wiem. Tego nikt nie wie. Jestem zwolenniczką teorii, że nasza tożsamość nie zaczyna się w momencie poczęcia tylko wykształca później."
Jestem zwolenniczką teorii, że każdy ma tylko jedną szansę na narodziny;) Co do tego: "Byłabym pierwsza, gdyby mama mogła usunąć ciążę."gdybasz, co by się z Tobą stało, gdybyś była pierwszą ciążą?"
"Mam bardzo wysokie libido, musiałabym pochodzić z naprawdę konserwatywnej i fanatycznej rodziny żeby wierzyć w sens modlenia się do Matki Boskiej Nieustająco Cierpiącej W Swoim Dziewictwie."
Czułam, że zaczniesz znowu pisać o tym. Ciekawi mnie czy myślisz, że libido tłumaczy Twoje lekkie podejście do seksu?
"Nie ma czegoś takiego, że albo kocha się wszystkie dzieci albo żadnego"
Istnieją różne rodzaje miłości. Jedna przychodzi z czasem ciąży czy później. Inna po prostu jest. Po prostu wie, że jest się zdolnym do kochania wszystkich dzieci. Tylko, że widzisz osobom, które kochają, bo ich dziecko sobie zasłużyło usunęłyby, gdyby im ono nie pasowało do życia. Osoba, która kocha naturalnie nie jest zdolna do aborcji. Twoja mama mogła się obudzić pewnego ranka i stwierdzić, że Cię nie chce i na pewno usunie. Osobom, które kochają naturalnie takie rzeczy do głowy nie przychodzą. Im się po prostu w głowie coś takiego nie mieści, żeby nie kochać któregokolwiek dziecka. Dla niektórych nie do pomyślenia jest dla niego, żeby dziecko odrzucić. A Tobie się po prostu przyfarciło i tyle. Gdybyś była bardzo gruba albo chuda po urodzeniu, Twoja mama też by Cię kochała. Gdybyś była chłopakiem tak samo. Gdyby w Twoim DNA było zapisane, że będziesz bardzo chudym rudzielcem, to też by Cię kochała. Nie kochałaby Cię jedynie w sytuacji, gdybyś była tym chłopcem (bo chyba pisałaś, że to był on). Więź by się nie wytworzyła. Przecież obie o tym wiemy.
"400 zł, nawet miesięcznie, to dla nich nie majątek."
No nie gadaj, że gdyby był, przejęłoby Cię to. Są ważne, bardziej ważne i najważniejsze potrzeby. Priorytetem było dla Ciebie to, żeby się beztrosko zabawiać. Tak jak teraz. Na sterylizację raczej nie pójdziesz, z wazektomii pisałaś, że nie skorzystasz.
Z wazektomii nie skorzystam, to sprawa męża.;)
Ty masz swoje zdanie, ja swoje. Jedna drugiej nie przekona. Najważniejsze, że obie jesteśmy szczęśliwe.
Dalsza dyskusja w tym temacie jest zwykłą stratą czasu. Ciągle sobie dopowiadasz fakty i zarzucasz mi, że zrobiłabym to czy tamto albo postępowała tak a nie inaczej - nie możesz tego wiedzieć. Nie możesz wiedzieć jak traktowałabym pieniądze od rodziców, gdyby byli biedniejsi. Nie możesz wiedzieć, jak kocha moja mama. Nie możesz wiedzieć, jaki mam stosunek do pieniędzy i pracy. Dopowiadasz to, co jest dla ciebie najwygodniejsze i co najbardziej pasuje do twojej układanki. Masz niekompletny obraz i tak bardzo chcesz żeby wyglądał zgodnie z twoim wyobrażeniem, że wciskając w niego elementy nie zwracasz uwagi na to, że są z innego zestawu.
Skuteczność wazektomii to (99,9%), a więc nadal istniałoby ryzyko zaliczenia wpadki.
Najczęściej komentowane teksty | |
---|---|
Ostatnie 7 dni | |
Ostatnie 30 dni | |
Ogólnie |
Salome [YAFUD.pl] | 10 Lutego, 2016 00:52
Bycie dorosłym to branie odpowiedzialności za swoje czyny. Gdyby mój facet stwierdził, że niszczę mu życie rodząc dziecko ze wpadki, to zastanowiłabym się kim jest ten gość i co on przy mnie robi.
A Twój żarcik był chamski i niesmaczny.