Powiem tyle... nie musisz robić z niego debila. On już nim jest.
Witamy w świecie "edukacja seksualna w szkołach to ZŁO!".
O cyklu miesięcznym uczy się na biologii. A edukacja seksualna jako nauczanie dzieci jak się masturbować - owszem, to zło.
Jak u psa :)
Dajcie mu spokój. W każdej szkole Wam powiedzą, że okres jest w styczniu i potem w czerwcu.
mam nadzieję, że już jest twoim byłym
Widocznie ma cię za "samicę psa"...
Hmm...a ja się zastanawiam ,skąd się tacy ludzie biorą?
@chryssi Nie wiem jak to jest teraz,
ale u nas w szkole nie uczyli o cyklu miesięcznym.
Samice psów mają cieczkę dwa razy do roku. Widocznie nie ma o tobie dobrego mniemania :O
W liceum byłam dobrych kilka lat temu i był układ rozrodczy obu płci, o ciąży, dniach płodnych, miesiączce, spermatogenezie i tak dalej. W gimnazjum też, jeszcze pamiętam jak te przygłupy się cieszyły na widok rysunków w podręczniku.
A czy tego yafuda juz nie bylo?
Gratuluję chłopaka-przygłupa hehe
Może i głupi, ale jurny!
Nie narzekaj widać taki ulubiony Twój typ.
"edukacja seksualna jako nauczanie dzieci jak się masturbować"- Jaaasne. Wiesz w ogóle o co w tym chodziło?
Może wyjaśnię, bo najwyraźniej powtarzasz tylko debilizmy od księdza.
Chodziło o to, żeby uświadomić, że masturbacja jest absolutnie naturalną reakcją organizmu, że to nie "zło i grzech"i że nie rosną po niej włosy na dłoniach i nosie i uszy na plecach.
W dodatku przy prawidłowo prowadzonych lekcjach uświadamia dzieciom (i dlatego właśnie powinna być prowadzona od naprawdę młodych lat), że jak cię "wujek"dotyka, to trzeba wiedzieć jak rozpoznać, czy to "zły dotyk", to trzeba głośno o tym mówić, a nie dawać się nabierać na jego groźby czy błagania, że to akurat JEST ZŁE.
Także to (już bardziej u nastolatków), jak działa organizm podczas dojrzewania (nie tylko biologicznie ale także zmiany w psychice - bo tym się biologia nie zajmuje), jak się zmienia ciało i jak planować i jaką odpowiedzialność niesie za sobą życie seksualne.
I tak, owszem, jak się zabezpieczać, po co prezerwatywy czy pigułki.
Bo pieprzyć o wstrzemięźliwości to sobie można na religii, a fizjologia jest silniejsza i nie ma znaczenia co sobie chcesz, ale nastolatki będą uprawiać seks i jednak byłoby dodrze żeby wiedziały jak się zabezpieczyć.
I głównie takimi rzeczami miała się zajmować edukacja seksualna o której piszesz.
A nie spłycanie tego do kościółkowo-dewocko-debilnego cytatu z początku posta.
No to "na indianina":)
co za k***** debil ....
ciekawe czy sie zastanowil dlaczego to sie nazywa miesiaczka a nie polrocznica.
Półrocznica - brzmi jak kolejna okazja do wyłudzania prezentów przez laski :D
Zacznijmy od "prawidłowego prowadzenia lekcji"- nie ma zbyt wielu osób mających kompetencje do prowadzenia takich zajęć, a prowadzenie ich w większym gronie, takim jak klasa, to głupota sama w sobie. Cześć będzie się wstydzić, część śmiać a reszta odrabiać zadanie domowe na kolejną lekcję. Kto coś z tego wyniesie? O zmianach podczas dojrzewania uczono za moich czasów na biologii, o zabezpieczaniu się, o seksualności, tej całej otoczce mówili mi rodzice, bo to ich rola. Że wielu tego nie potrafi - inna sprawa, ale szkoły nie są przygotowane na takie zajęcia. Teoria jest fajna: pani psycholog opowiadająca że "wasze ciała wkrótce zaczną się zmieniać...", ale praktyka jest nieco inna. Pominę, że najlepiej by było takie rozmowy przeprowadzać indywidualnie, bo 10-latka nie zapyta przy kolegach o miesiączkę, a czcze gadanie bez dialogu z dzieciakami mija się z celem. A i opowiadanie o seksie jako o fajnej rozrywce też mnie mierzi, nie "bo ksiądz powiedział", dlatego, że poza przyjemnością ma on drugą, zapomnianą rolę, czyli przedłużanie gatunku. Powikłaniem seksu jest ciąża, choćby dlatego, jeśli nie z powodów moralnych, dobrze by było wspomnieć tym dzieciom, żeby go uprawiać z partnerem, kims z kim wpadka nie będzie dramatem nie do przeskoczenia. Bo czasami mam wrażenie, że uczy się teraz traktowania genitaliów jako fajnej zabawki. Świadomość swojego ciała owszem, rękami i nogami się podpiszę. Ale nie robienie z seksu rozrywki dla gimnazalistów.
1. Prawidłowe prowadzenie lekcji - dlatego to powinna prowadzić przeszkolona kadra, a nie Pani od Biologii, czy katecheta. Skąd wziąłeś panią psycholog opowiadającą że, itd? Nauczyciel od wychowania seksualnego nawet nie powinien być psychologiem.
Seksuologia to odrębny temat złożony z kilku dziedzin. Nie myl pojęć i nie próbuj wciskać coś czego nie napisałem.
2. To, że Ciebie uczyli rodzice, to masz szczęście. Znakomita większość rodziców ma to gdzieś, albo uważa za "powiem ci jak dorośniesz (czyli nigdy)". I potem się trafiają takie kwiatki jak powyżej.
"o zabezpieczaniu się, o seksualności, tej całej otoczce mówili mi rodzice, bo to ich rola"- częściowo. Tylko częściowo. Szczególnie, że w wielu rodzinach rodzice mają mniejszą wiedzę na te tematy niż ich nastoletni dzieciak.
3. Nadal na biologii się tego uczy - i co z tego? Jak większość uczniów "ma wyje**ne"na naukę i nic z tego nie wynosi. Jak widać po yafudzie. Pewnie gdzieś tam kiedyś mówili na lekcji, ale kto by się tym przejmował.
4. Kluczowa jest tu wyszkolona kadra. Nasz kraj niestety jest na klęczkach a kołtuństwo i zacofanie ma olbrzymi wpływ na poziom nauczania. To nadal jest na tyle wstydliwy temat, że każda próba wprowadzenia takiego przedmiotu kończy się wyciem zgrozy ze strony Kościoła, dewotek i polityków uwalających każdy taki projekt byle proboszcz go poparł w najbliższych wyborach.
5. "opowiadanie o seksie jako o fajnej rozrywce"- gdzie to napisałem? Wyciągasz jak zwykle pochopne wnioski. Jak już było widać po pierwszym poście.
Podejrzewam - nie, mam pewność - że nawet nie przeczytałeś tego o co się rozbija, czyli dokumentu z UE, który był właśnie komentowany jako "uczenie dzieci masturbacji". Nie masz najmniejszego nawet pojęcia co w nim było, a tylko powtarzasz jak papuga zasłyszane hasła.
6. "Ale nie robienie z seksu rozrywki dla gimnazalistów."- ależ oni i tak mają z tego rozrywkę! Czy będzie wychowanie seksualne w szkole czy nie. Będą się pieprzyć jak króliki i tego nie zmienisz w żaden sposób. Ze wszystkich stron są atakowani przez zachowania erotyczne - internet, telewizja, pisma dla młodzieży, muzyczni idole rozbierający się na scenie, itd. To jest wszędzie i to działa na młode umysły - tego już nie zatrzymasz. Ale można ograniczyć szkody.
Nie poprzez zakazywanie, pranie po łapach czy grożenie piekłem, grzechem, czy włosami rosnącymi na oczach.
Już nie mówiąc o tym, że mało który rodzic dopuszcza do siebie myśl, że "przyjaciel rodziny", mąż, ksiądz, czy ktoś bliski może skrzywdzić jego dziecko. Jak już uczą, to uczą, że "nie rozmawiać z obcymi". A to właśnie nie-obcy są największym odsetkiem wykorzystujących dzieci. Najbliższa rodzina, znajomi. Tacy, którym dziecko ufa. Tacy, w których winę Mama czy Tata nie uwierzą, bo to przecież "taki miły człowiek i przyjaciel rodziny, my go znamy od lat, to niemożliwe, żeby Ci coś takiego zrobił, na pewno kłamiesz gówniaro!Won do pokoju, masz szlaban na komputer dopóki nie przeprosisz Tatusia (wujka, księdza, sąsiada)".
Wychowanie seksualne ma im właśnie uświadomić tak zagrożenia płynące z uprawiania przypadkowego seksu, jak i jego możliwe następstwa - od chorób wenerycznych, poprzez choroby immunologiczne (AIDS), aż po niechciane ciąże.
Poszukaj sobie tego dokumentu, przeczytaj, to zrozumiesz jak UE tak naprawdę próbowało przepchnąć nas do trochę bardziej oświeconych czasów niż piwnica w zakrystii.
Vkandis- masz chyba jakiś uraz do klechów bo o księżach/zakrystii wspomniałeś/aś kilka razy.Ja bym raczej obstawiał dobrze sytuowanych, wykształconych wujków, kulturalnych i elokwentnych. Elektorat PO.
Pomylił Cię z suką.
Najczęściej komentowane teksty | |
---|---|
Ostatnie 7 dni | |
Ostatnie 30 dni | |
Ogólnie |
chrysalis [YAFUD.pl] | 17 Listopada, 2014 15:52
O cyklu miesięcznym uczy się na biologii. A edukacja seksualna jako nauczanie dzieci jak się masturbować - owszem, to zło.