Jeżeli jest się głupim i nie potrafi się postawić, to tak jest, jeszcze nie raz dostaniesz kopa w dupę, za takie odpuszczanie i kulturę.
Pozwoliłaś jej się tak zachować, więc się lepiej nie żal w internecie, bo Cię wszyscy za to zjadą - niestety. Każdy jest chojrakiem, siedząc z herbatką, piwkiem czy czymkolwiek innym, przy kompie.
Będzie więcej takich sytuacji, ubezpieczaj się - ja wywoływałam oburzenie prosząc o pokwitowanie różnych składanych dokumentów, ale przynajmniej czułam się w miarę bezpiecznie. I tak, przyszło mi to do głowy dopiero po podobnej do opisanej przez Ciebie sytuacji(babsko zgubiło dokument, po który stałam w kolejce do innego dziekanatu cały dzień).
Poza tym nie wypada, by studentka pisała "rosnął". Popraw to proszę na "rósł".
A podlałaś chociaż kwiatka? : p
naprawdę żal mi komentujących przede mną
nie dość że akceptują takie chamstwo
to jeszcze popierają i namawiają do tego innych
dlatego świat jest coraz gorszy
niestety ale takie mendy jak ta się akceptuje
trudne jest życie dobrego człowieka
a potem się dziwią, że ktoś ludzi zabija
że cicha i spokojna osoba byłą
THUP, chyba nigdy w dziekanacie nie byłeś/byłaś...
Tak więc szczerze wam powiem, że to nie fake, a prawdziwe wydarzenie :( A stypendium miało być naukowe, bo się zawzięłam i zostałam kujonem w ostatnim semestrze.
I faktycznie, "rosnął kaktus"jest hańbą dla mnie :(
I tak szczerze - mogłam się jakoś bronić, ale dla świętego spokoju wolę z Panią z dziekanatu nie zadzierać - ostatecznie to ona wiele spraw załatwia, a jeszcze co najmniej półtora roku będę musiała z nią wytrzymać.
Kod z obrazka, niestety, ale na akceptowaniu się tylko frustracji można dorobić. Mówię Ci, lepiej sobie zażyczyć podpis, że Pani taka a taka, dokument taki a taki przyjęła. Patrzą jak na raroga, ale trudno.
THUP, wierz mi, to że nie spotkałeś się z czymś takim, nie znaczy, że to nieprawdopodobne. I nawet jeżeli ta akurat historyjka okazałaby się zmyślona, sama doświadczyłam kilku porównywalnie absurdalnych, chamskich zagrywek ze strony pracowników administracyjnych w państwowych instytucjach.
Bałem się. Nie wiedziałem czy mi się to uda,lecz od tego zależał los moich bliskich.Pomodliłem się.Testament napisałem dzień wcześniej. Byli tam inni starsi ode mnie, bez dorosłych, bo oni pojechali na wycieczkę, a my jesteśmy skazani na opiekunkę, która pojechała sobie na randkę, a my musimy to robić. Wrócił Łukasz-najsilniejszy z naszej gromadki. ,,Skoro on jest ranny"-myślałem-,,to moje szanse są minimalne". W końcu jednak nadeszła moja kolej, ta chwila. Wszedłem tam. W myślach szybko sobie przypominałem wszystkie rady moich przodków. Podszedłem. Pociągnąłem tam gdzie trzeba.Stworzenie nic nie powiedziało- było zajęte jedzeniem tego co zostało, do żarcia- ale magiczny,biały płyn poleciał. To nie możliwe, a jednak! TAK!UDAŁO SIĘ!!! Wydoiłem krowę.
kiedyś miałem podobną sytuację, złożyłem wszystkie papiery i na wszelki wypadek kazałem babce z dziekanatu napisać kwit że przyjęła i nie widzi braków w składanych dokumentach, podczas gdy wszyscy znajomi już swoje stypendium dostało ja nadal byłem z niczym, najpierw w drogę do dziekanatu, dostałem odpowiedz że moja wina, więc nie chcąc się kłócić wg zasady że z głupszym się nie kłóci poszedłem do kierownika dziekanatu udowadniając swoją racje, babce moje zaległe stypendium potrącone z wypłaty za to do końca studiów nawet najmniejsza do załatwienia sprawa w dziekanacie to było piekło
Weź idź do pracy, bo studia to Ci nic zupełnie nie dadzą... Poza stresem i straconym czasem nic nie wniosą do Twojej egzystencji.
Fajne i fajnie napisane ;)
@marshal
Jak by na to nie patrzeć coś tam dają. A mój kierunek przeważnie wnosi ludziom do egzystencji pracę.
Zresztą, jaki miałam wybór po liceum ogólnokształcącym? Policealna szkoła i zawód fryzjerki/kosmetyczki/opiekunki albo etat kelnerki/sprzątaczki/sprzedawczyni w sklepie. Nie, żebym miała cokolwiek do tych zawodów, bo żadna praca nie hańbi, ale nie sądzę że czułabym się szczęśliwa wykonując je.
No coś mi tu śmierdzi.. Od 3 lat już studiuje i nie miałem takiego przypadku aby ktoś mnie olał w dziekanacie.. Dziekanat jest dla studenta, a nie odwrotnie. A po za tym jak się składa podanie w dziekanacie to powinien on być podpisany w rejestrze podań, który musi być w dziekanacie.
Dziekanaty są różne... Jak to urzędy. I jak urzędy należy je traktować. Jak przynosisz podanie - to od razu z kopią, na której pani Ci stempluje, że "wpłynęło dnia...".
Babę z dziekanatu kontroluje dziekan, żaden problem, aby iść do niego i złożyć skargę
#7, #9, a wy to chyba nigdy w internetach nie bywacie. Przecież na pierwszy rzut oka widać, że to historia pisana przez 'słupa'. Serwisy takie jak ten zatrudniają ludzi do pisania "ciekawych"wpisów. Zerknijcie sobie na serwisy takie jak of**ria.pl a zobaczycie ile ogłoszeń tego typu jest;) Oj naiwni, naiwni;)
THUP - zauważ, że prawdopodobnie jakieś 80% studentów narzeka na dziekanaty i mają ku temu podstawy.
Procedury przy staraniu się o stypendium rektora są trochę bardziej skomplikowane niż pójście do dziekanatu i złożenie podania... W moim przypadku wyglądało to tak, że w określonym czasie (nie wcześniej i nie później) musiałam złożyć podanie (i nie w dziekanacie, a u pani dr, która się stypendiami zajmuje), potem prędziutko do kwestury, podać numer konta i swoje dane, a decyzje były wszystkie w tym samym czasie, i jeszcze jeśli się decyzji nie odebrało w wyznaczonym terminie to stypendium przepadało.;) Jak dla mnie bardzo śmierdzi fejkiem. Przykro mi.
dziekanat... ja na początku semestru złożyłem podanie o przeniesienie do innej grupy. wszyscy prowadzący się zgodzili, mam sześć podpisów od nich, a w usosie, oficjalnie przeniesiony nie jestem, tylko na dwóch przedmiotach. babka i tak się upiera że jest dobrze :)
dziekanat...
nienawidze tego miejsca.
powinni pozwalniać te wszystkie k.rwy siedzące , cmokające pod nosem, i fukające na osoby ktore tam przychodzą licząc o pomoc.
http://www.pani-halinka.pl/comic/story/76-0015/
No patrz...
Megilena ciemna maso - kaktusów się nie podlewa..
Ja sie na prawde zqastanawiam, czy ja mialam takie szczęście, że miałam w dziekanacie normalne kobiety, czy te wszystkie opowiadania to stek bzdur:P
Złożyć do ręki i poprosić o pieczątkę na kopii. Z nimi trzeba twardo.
Przychodzi baba do lekarza ze studentem w dupie.
Lekarz - co pani jest?
Baba - nic. ja z dziekanatu.
Fake czy nie fake, zawsze się bierze kopię i potwierdzenie złożenia (data, pieczątka i podpis).
Historia może prawdziwa, bo z doświadczenia wiem, że w dziekanacie siedzą niekoniecznie miłe panie. Ale niektóre fragmenty rozmowy wydają mi się przerysowane i/lub wymyślone.
jak ten kaktus "rosnął"a nie rósł to całe szczęście że stypendium z moich podatków nie dostałaś
Najczęściej komentowane teksty | |
---|---|
Ostatnie 7 dni | |
Ostatnie 30 dni | |
Ogólnie |
babkajadzia | 178.36.15.* | 04 Grudnia, 2013 19:40
THUP, chyba nigdy w dziekanacie nie byłeś/byłaś...